Polityka i prawo
Apel do PE o debatę nad dyrektywą o prawach autorskich
160 organizacji wezwało w liście otwartym PE do debaty nad dyrektywą o prawach autorskich, która ma być głosowana 5 lipca. Zdaniem prezesa Instytutu Spraw Obywatelskich INSPRO Rafała Górskiego, może okazać się ona koniem trojańskim dla wolności słowa w internecie.
Sygnatariusze listu argumentują, że udzielenie poparcia obecnej propozycji zmian w ochronie praw autorskich może prowadzić do "rozminięcia się z wartościami, jakie reforma ma wnosić w europejską gospodarkę i życie obywateli państw członkowskich".
Zdaniem organizacji zrzeszających aktywistów działających na rzecz ochrony wolności słowa w internecie i promotorów wolnego dostępu do treści w sieci, "język proponowanej dyrektywy zwiększa ryzyka związane ze swobodnym korzystaniem z internetu w sposób zgodny z argumentami protestujących wcześniej w tej sprawie pionierów internetu, naukowców, organizacji obywatelskich, ekspertów i środowiska start-upowego".
List podpisali przedstawiciele firm i organizacji działających w internecie z całej Europy. Wśród sygnatariuszy z Polski znajdują się m.in. Centrum Cyfrowe, Fundacja ePaństwo, organizacja Startup Poland, a także firmy Brand24 i SentiOne.
Prezes INSPRO ocenia, że obecny kształt dyrektywy "to krok w kierunku ograniczania swobody wypowiedzi i blokowania dostępu do informacji". Jego zdaniem "art. 13 przykładowo wprowadziłby obowiązek monitorowania komentarzy publikowanych przez internautów w takich serwisach, jak Wykop.pl".
Choć celem monitoringu ma być ochrona praw autorskich, to zdaniem Górskiego proponowany kształt reformy może spowodować, że "tylko duże korporacje będzie stać na zakup automatycznych robotów" służących do przeczesywania zamieszczanych przez użytkowników komentarzy. "Taki robot to koszt około 60 mln dolarów, do czego dochodzą także koszty infrastruktury serwerowej" - tłumaczy Górski. "Małe portale, na przykład lokalna prasa, będą musiały zlikwidować swoje fora internetowe i możliwość zamieszczania komentarzy. Witamy w Nowym Wspaniałym Świecie" - dodaje.
Zdaniem Górskiego zagrożenie stanowi również art. 11 proponowanej dyrektywy. W jego myśl wydawcy będą mogli korzystać z tzw. praw pokrewnych w odniesieniu do agregowanych przez portale treści, które do tej pory robiły to bez dzielenia się zyskiem z właścicielem praw autorskich.
"Rozwiązanie ma być uderzeniem w duże korporacje, takie jak Facebook czy Google, jednak przykłady z Niemiec i Hiszpanii, gdzie zastosowano podobne regulacje, wskazują że rezultatem końcowym jest wzmocnienie korporacji, a nie ochrona wydawców" - mówi i podkreśla, że choć twórcy proponowanego brzmienia artykułu 11 dyrektywy o ochronie praw autorskich przekonują, że prawo będzie skuteczne, gdy zacznie obowiązywać na terenie całej Unii Europejskiej, to "nie przedstawili do tej pory wiarygodnych dowodów w tej sprawie".
W rozmowie z PAP Górski argumentuje, że błędne stosowanie artykułów 11 i 13 proponowanej dyrektywy o ochronie praw autorskich może skończyć się "blokowaniem dostępu do wiedzy" w sieci. "Zapisy dyrektywy są tak ogólne i elastyczne, że mogą pozwolić na różne formy blokowania i ograniczania dostępu do informacji, a to właśnie on jest jednym z fundamentów prowadzenia skutecznej działalności oddolnej i obywatelskiej" - podkreśla prezes INSPRO.
Jak mówi, "internet mimo wszelkich wad jest efektywnym narzędziem dla obywateli, którzy chcą ze sobą rozmawiać i troszczą się o dobro wspólne, a także chcą szukać rozwiązań dla wyzwań, jakie stoją przed nami tak w skali lokalnej, jak i globalnej". Zdaniem Górskiego, internet jest szansą dla innowacji politycznych, społecznych i biznesowych.
"Wszelkie umowy typu ACTA, TTPIP czy CETA, mają za zadanie umocnić wielkich i globalnych graczy, a osłabić małych, lokalnych" - twierdzi Górski. "Potrzebny jest w tej kwestii obywatelski opór i patrzenie władzy na ręce - zarówno unijnej, jak i korporacyjnej" - dodaje, uzasadniając sprzeciw wobec proponowanego tekstu dyrektywy.