Reklama

Stephen D. Croker z Rady Nadzorczej ICANN powiedział, że „przekazanie odpowiedzialności było przewidziane już 18 lat temu, i tylko dzięki ogromnej pracy internetowej społeczności udało się stworzyć finałowy projekt, który obecnie jest wdrażany”. Dodał też, że społeczność potwierdziła wielopodmiotowy model zarządzania Internetem. Jego zdaniem model w którym o kształcie Internetu decydują wszyscy czyli przedstawiciele biznesu, świata nauki, eksperci IT, społeczeństwo obywatelskie oraz wielu innych podmiotów stanowi najlepszy sposób na zagwarantowanie, że Internet pozostanie wolny, otwarty i dostępny dla wszystkich, tak ja ma to miejsce obecnie. Internauci nie zauważą, żadnej zmiany w użytkowaniu sieci.

ICANN odgrywał mała, ale bardzo ważną rolę w ekosystemie Internetu. Przez 15 lat, pracował z innymi organizacjami technicznymi jak Zespołem Zadaniowym Inżynierii Internetowej, czy regionalnymi instytucjami zajmującymi się rejestrowaniem domen oraz innymi ciałami.

Ostatni rozdział w procesie prywatyzacji zaczął się w 2014 roku, kiedy to NTIA poprosiło ICANN o stworzenie globalnej społeczności złożonej z wielu podmiotów: przedstawicieli sektora prywatnego, świata nauki, ekspertów IT, społeczności obywatelskiej, rządów oraz użytkowników końcowych Internetu. Zebrali się oni razem w celu sformułowania propozycji zastąpienia NTIA w historycznej roli oraz usprawnienia mechanizmu odpowiedzialności ICANN’s. Przygotowany zestaw rozwiązań wypełnił surowe kryteria NTIA w marcu 2014 roku. Od tego czasu grupa pracowała nad implementacją wszystkich założeń.

Nowe założenia mają wzmocnić istniejący wielopodmiotowy model ICANN i są również wymierzone w zwiększenie przejrzystości i transparentności podejmowanych decyzji. Usprawnienia dotyczą m.in. wzmocnienia światowej społeczności internetowej, która może nie zgodzić się z decyzją podjętą przez organizację ICANN czy radę.

Przekazaniu uprawnień starają się zapobiec niektórzy politycy i prawnicy w Stanach Zjednoczonych. Czterech prokuratorów generalnych ze stanów Arizona, Teksas, Oklahoma i Newada złożyło wniosek, żeby zapobiec procesowi przekazania odpowiedzialności za krytyczne funkcje Internetu do organizacji non-profit ICANN.

Prokuratorzy wystosowali pięć zarzutów:

  • Kontrakt jest własnością rządów i musi zostać zaakceptowany przez Kongres przed dalszym zatwierdzeniem,
  • Proces ten naruszy pierwszą poprawką do konstytucji zakazującą ograniczenia wolności słowa,
  • NTIA nie ma odpowiednich prerogatyw, żeby decydować o kontrakcie,
  • NTIA nie przeprowadziła właściwej publicznej dyskusji
  • Tranzycja nie chroni w odpowiedni sposób domen .gov i .mil

Treść sformułowanego wniosku jest bardzo trafna – co jest rzadkością w tym obszarze. Mimo to można znaleźć rażące błędy w argumentacji.

Najpoważniejszym zarzutem jest sprawa tego co stanie się z domenami .gov i .mil. Stany polegają na takich domenach i podnoszą argument, że po przekształceniu nie ma żadnego zabezpieczenia i gwarancji, że ICANN nie skasuje nazw domen rządowych lub w innych sposób zwiększy koszty dla funkcjonowania administracji państwowej.

Wydaje się jednak mało prawdopodobne, żeby wniosek odniósł skutek. Zdaniem ekspertów ICANN nigdy nie skasuje nazw domenowych, ponieważ związało by się to z podważeniem autorytetu tej organizacji i mogłoby nawet doprowadzić do upadku Internetu jaki znamy.

Ponadto ironią jest, że we wniosku użyto tych samych argumentów, które są podnoszone przez inne państwa przeciwko roli Stanów Zjednoczonych w kontrakcie IANA. Zarzucano im, że teoretycznie mogą skasować domeny najwyższego poziomu należące do innych państw. W rzeczywistości nigdy nie miało to miejsca.

Również politycy z Partii Republikańskiej na czele z byłym kandydatem na prezydenta Tedem Cruzem próbowali zatrzymać ten proces. Nie udało im się jednak tego zrobić.

 

Reklama
Reklama

Komentarze