Reklama

Potwierdziły się wcześniejsze doniesienia pierwszego kanału niemieckiej telewizji publicznej ARD i dziennika "Süddeutsche Zeitung" o przedterminowej dymisji szefa Federalnej Służby Wywiadowczej (Bundesnachrichtendienst) Gerharda Schindlera. Informację tę potwierdził oficjalnie minister bez teki i szef Urzędu Kanclerskiego Peter Altmaier.

Główną przyczyną dymisji Gerharda Schindlera wydaje się być nieufność polityków wobec taktyki i działań BND pod kierownictwem jej dotychczasowego szefa. Federalna Służba Wywiadowcza podlega bezpośrednio urzędowi kanclerskiemu, co oznacza, że decyzję o odwołaniu Schindlera ze stanowiska podpisała osobiście kanclerz Angela Merkel.

Schindler objął urząd szefa BND w 2012 r. Do jego największych sukcesów można zaliczyć powołanie w 2013 r. pionu wywiadu cybernetycznego, który w praktyce uzyskał większą swobodę w prowadzeniu działalności operacyjnej niż Bundeswehra. Miało to umożliwić niemieckim cyberszpiegom osiągnięcie skuteczności porównywalnej z wynikami analogicznych jednostek wywiadowczych USA, Rosji i Chin. Mimo tego w ostatnich latach Niemcy nie mogły pochwalić się sukcesami w dziedzinie bezpieczeństwa cyberprzestrzeni. Na ocenie działalności BND i jej szefa w zakresie cyberbezpieczeństwa zaciążyły najpierw głośna afera podsłuchowa i zarzut przekazywania przez niemiecki wywiad informacji amerykańskim służbom specjalnym, a następnie cyberatak na Bundestag w 2015 r. 

Z perspektywy Warszawy istotne jest, że za kadencji Schindlera BND miała - jak donosiły niemieckie media - prowadzić działalność z zakresu wywiadu radioelektronicznego przeciwko krajom sojuszniczym, m.in. Polsce. Z informacji pochodzących ze źródeł parlamentarnych w Berlinie wynikało, że amerykańskie władze w odpowiedzi na forsowane przez niektórych polityków niemieckich pomysły ograniczenia współpracy BND z NSA miały zagrozić rządowi federalnemu przekazaniem niektórych danych polskim władzom. Zapewne chodziło o dane przechwycone przez instalację wywiadu radioelektronicznego (SIGINT) w Bad Aibling. To właśnie pozyskanymi tą drogą danymi, m.in. o sojusznikach z UE i NATO, Berlin miał się dzielić z Waszyngtonem.

Na następcę Gerharda Schindlera oficjalnie został wyznaczony 54-letni Bruno Kahl , prawnik od lat ściśle współpracujący z chadeckim politykiem i ministrem finansów Wolfgangiem Schäuble. W przeciwieństwie do swego poprzednika, który, zanim został szefem BND przeszedł długą ścieżkę kariery od jednostki spadochronowej Bundeswehry przez obronę cywilną w ministerstwie spraw wewnętrznych, Federalną Straż Graniczną (Bundegrenzschutz) i pełniący rolę kontrwywiadu cywilnego Federalny Urząd Ochrony Konstytucji (Bundesamt für Verfassungsschutz) aż po nadzór merytoryczny nad tą ostatnią służbą i Federalnym Urzędem Kryminalnym (Bundeskriminalamt/BKA), Kahl nie ma doświadczenia w dziedzinie zarządzania instytucjami bezpieczeństwa narodowego. W czasach pierwszego rządu Angeli Merkel należał do grona najbliższych współpracowników Wolfganga Schäublego, który kierował wtedy ministerstwem spraw wewnętrznych. Pełnił wówczas rolę rzecznika prasowego i dyrektora biura ministra, a następnie zarządzał jego administracją.

Na razie nie ma żadnych informacji, jaką wizję działalności BND będzie miał przyszły szef tej służby. Według doniesień ARD dymisja dotychczasowego szefa Federalnej Służby Informacyjnej związana jest z planowaną zasadniczą reformą jednostek cybernetycznych Bundeswehry, którą zapowiedziała niedawno minister obrony Ursula von der Leyen, o czym informowaliśmy w artykule "Niemcy idą na wojnę... w Internecie".

Paweł Góralski, współpr. Jarosław Jakimczyk

Reklama
Reklama

Komentarze