Reklama

Według Billa Gertza z Free Bacon, Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza (PLA) dużo wcześniej zrozumiała sposób prowadzenia walk w nowej rzeczywistości. W przeciwieństwie do Amerykanów, którzy nadal inwestują w tarcze antyrakietowe i potencjał nuklearny, Chiny zajęły się wojną informacyjną. Na tym polu Państwo Środka wydaje się wygrywać. 

Przykładem działań, które pokazują, jak poważnie tego typu wojnę traktują Chiny – co podkreśla Gertz – jest rozwój dziennika „China Daily” w wersji angielskiej, wydawanego w nakładzie 900 tys. i czytanego przez 43 mln osób w sieci czy funkcjonowanie tuby propagandowej Pekinu – China Central Television, która jest całodobową stacją informacyjną. Poza tym Chiny mają własną wyszukiwarkę internetową, bazującą na Google.

Stworzenie algorytmu, który w przypadku wyszukania informacji na temat zdarzeń na placu Tian’anmen jako pierwszy pokazuje wyniki kompletnie niezwiązane z tamtymi wydarzeniami, ma być oznaką dużej wiedzy, jaką posiadają programiści z Chin. Termin „Tiananmen Square Massacre” wpisany do najpopularniejszej wyszukiwarki w tej części świata – Baidu, pokazuje odnośniki do artykułów z „China Daily”, w których zaprzecza się, jakoby w czerwcu 1989 doszło do jakiejkolwiek masakry w Pekinie. Można jedynie natrafić na relacje ze złożenia kwiatów za osoby, które zginęły w obronie niepodległości narodu. Wszystko pod pomnikiem Bohaterów Ludowych (ang. People’s Heroes) na placu Tian’anmen, co niewiąże się z zajściem z 1989. Samo wydarzenie w Chinach jest raczej określane mianem incydentu z 4 czerwca, niż masakry na słynnym placu w Pekinie. Próżno także szukać w Baidu słynnego zdjęcia „Tank Man”.

Jak podkreśla Gertz, to tylko elementy większego mechanizmu, który promuje obecną władzę Chin, jednocześnie atakując jej największego wroga – Stany Zjednoczone. Widać to po ataku na Federalny Urząd Zarządzania Kadrami (OPM), który spowodował duże zamieszanie wśród osób posiadających dostęp do tajnych dokumentów. Pracownicy federalni stali się w ten sposób podatni na dalsze działania organizowane przez agencje wywiadowcze. Za atak hakerski na OPM najprawdopodobniej odpowiada Chińska Armia Ludowa. Jednak w tej sprawie administracja Baracka Obamy nie zdecydowała się na odpowiedź.

Stefan Halper z uniwersytetu Cambridge podkreśla, że Chiny już stosują nowy rodzaj wojny, który nie wymaga inwestycji w tradycyjne zbrojenia. Pekin dużo wcześniej zrozumiał, że nie wygrywa ten, który wygrywa wojny konwencjonalne, tylko którego narracja jest uznawana za prawdziwą – dodał.

Czytaj też: Chińscy hakerzy włamali się do nadzoru bankowego USA. Śledztwo FBI

Jake Barber z US Cyber Command zaznacza, że USA mogą znaleźć się na pozycji przegranych w konflikcie, o którym nie miały pojęcia, że jest prowadzony. Podkreśla, że wysokim przedstawicielom administracji i armii brakuje zrozumienia nowego prowadzenia walk pod postacią wojny informacyjnej.

Problem wydaje się zauważać Michael Flynn, który będzie doradcą ds. bezpieczeństwa Donalda Trumpa. Podkreśla on w swoich wypowiedziach, że wojsko powinno zmienić swoje podejścię do prowadzenia walki z uwzględnieniem zasad panujących w epoce informacji.

Reklama

Komentarze

    Reklama