Reklama

Strona główna

Bitcoin zagrożony rządowym cyberatakiem?

  • Orbity Fobosa i sondy MAVEN. Ilustracja: NASA, CU

W środę na stronie Bitcoin.org pojawiły się informacje, że obecnie rozwijający platformę do obrotu kryptowalutą nie są wstanie zapewnić odpowiedniego poziomu zabezpieczeń dla swojego rozwiązania. Portal podkreślił, że nie ma odpowiednich zasobów, żeby bronić się przed atakami rządowych hakerów.

Strona Bitcoin.org jako kraj, który jest szczególnym zagrożeniem bezpieczeństwa dla osób korzystających z kryptowaluty wskazał Chiny. Jednocześnie w oficjalnym komunikacie nie padają słowa jednoznacznie identyfikujące, dlaczego takie zagrożenie może mieć miejsce. Podawana jest jedynie informacje w komunikacie, że ataku mogą odbywać się na terytorium Chin z powodu źródeł poprzednich ataków właśnie z Państwa Środka.

Sama strona jest według osoby zajmującej się rozwojem infrastruktury Bitcoin - Erica Lombrozo, nie jest związana z wspieraniem projektu i pełni jedynie funkcję informacyjne na temat samej kryptowaluty. Co więcej informacja o potencjalnych ataku jest według niego wyjściem przed szereg, ponieważ wiadomość nie była konsultowana, z żadnym z twórców.

Według Lombrozo, obecnie żaden z plików powiązanych z projektem nie jest celem ataku hakerów, a tym bardziej hakerów powiązanych z rządami państwowymi. Jednak nie można wykluczyć możliwości, w której ktoś mógł pobrać pliki, sfabrykować je i udostępniać użytkownikom na stronie nie powiązanej z samym projektem rozwoju Bitcoin – jak podkreśla Lombrozo w rozmowie dla The Register.

W komunikacie Fundacji Bitcoin, działającej pod adresem Bitcoin.org czytamy także, że nieostrożne ściąganie plików dot. waluty oraz sama wymiana pomiędzy użytkownikami może okazać się niebezpieczna. Jednocześnie autorzy informacji wskazują, na uważne przyglądanie się z pomocą jakich kluczy oraz sygnatur bezpieczeństwa korzysta program Bitcoin Core, który stanowi trzon korzystania z wirtualnych pieniędzy. Wirtualne portfele wykorzystują  rozwijany przez społeczność otwarty kod źródłowy, do którego dostęp może uzyskać każdy. Jak podkreśla Lombrozo, istotnie należy uważać i sprawdzać z jakich kluczy korzystają osoby, z którymi przeprowadzamy transakcje, dodał jednak, że nadmierne sianie paniki nie jest wskazane w tym przypadku. Przyznał także, że nie rozumie, dlaczego ktoś napisał informację jawnie wskazującą na Chiny w przypadku ataków na serwisy Bitcoin.

Czytaj też: Hakerzy zaatakowali giełdę Bitcoin – straty wynoszą prawie 80 mln dolarów

Reklama

Komentarze

    Reklama