Reklama

Social media

Jak często państwo inwigiluje Polki i Polaków?

Fot. Etienne Girardet / Unsplash
Fot. Etienne Girardet / Unsplash

”Trybunał Konstytucyjny niedawno orzekł, że nie zajmie się kwestią przepisów regulujących zasady inwigilowania obywateli i obywatelek Polski przez służby. Największym problemem na tym polu nie jest jednak skala nadzoru nad społeczeństwem, ale to, w jakich okolicznościach do niego dochodzi” – ocenił Wojciech Klicki, prawnik Fundacji Panoptykon w rozmowie z serwisem Cyberdefence24.pl.

Obowiązująca od 2016 roku tzw. ustawa inwigilacyjna (precyzyjnie: ustawa z dnia 15 stycznia 2016 r. o zmianie ustawy o policji oraz niektórych innych ustaw – Dz. U. 2016. Poz. 147) to prawo, które w znaczący sposób ułatwiło dostęp służb do danych internetowych, a także zmniejszyło przejrzystość ich działania w zakresie nadzoru elektronicznego nad Polakami. Na podstawie ustawy policja oraz inne organy mogą pozyskiwać dane o aktywności internetowej obywatelek i obywateli w oparciu o mechanizm tzw. bezpiecznego łącza w celu „zapobiegania lub wykrywania przestępstw albo w celu ratowania życia lub zdrowia ludzkiego, wsparcia działań poszukiwawczych lub ratowniczych”, bądź też w celu realizacji zadań ustawowych, jak to ma miejsce w przypadku Centralnego Biura Antykorupcyjnego (CBA).

W 2016 roku weszło w życie również inne prawo – tzw. ustawa antyterrorystyczna (precyzyjnie: ustawa z dnia 10 czerwca 2016 r. o działaniach antyterrorystycznych, Dz. U. 2016. Poz. 904). Poszerzyła ona uprawnienia, którymi dysponuje Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW), pozwalając m.in. na zakładanie bez żadnych konsultacji podsłuchów, instalowanie ukrytych kamer w dowolnym miejscu lub uzyskiwanie dostępu do czyjejś korespondencji. Ustawa pozwoliła również ABW na łatwy dostęp do rejestrów publicznych, a także poszerzyła uprawnienia Straży Granicznej i policji – m.in. o możliwość pobierania obrazu linii papilarnych, a nawet materiału genetycznego cudzoziemców w przypadkach wątpliwości względem ich tożsamości.

Ochrona bezpieczeństwa narodowego koronnym argumentem dla nadzoru

Obie legislacje były wcześniej przedstawiane społeczeństwu jako niezbędne ze względu na konieczność wzmożonej ochrony bezpieczeństwa narodowego w obliczu skomplikowanej sytuacji międzynarodowej.

O tym, jak wykorzystywany może być argument obrony bezpieczeństwa narodowego, najlepiej świadczy ostatnio ujawniona sprawa bezprawnej inwigilacji dziennikarzy i aktywistów oraz naukowców i dyplomatów z wykorzystaniem systemu Pegasus.

"System ten, według produkującej go izraelskiej spółki NSO Group, jest przeznaczony do walki z terroryzmem, a każde państwo, które kupuje licencję na Pegasusa, jest przez NSO sprawdzane pod kątem poszanowania praw człowieka" - słyszymy z ust przedstawicieli tej spółki.

Po dramatycznych atakach terorrystycznych w Madrycie i Londynie Unia Europejska przyjęła tzw. dyrektywę retencyjną, zobowiązującą operatorów telekomunikacyjnych do przechowywania danych abonentów i udostępniania ich na żądanie służb.

W 2020 roku Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł, że dyrektywa ta jest niezgodna z prawem unijnym, a uzasadnieniem dla tak szerokiej retencji danych nie może być nawet zagrożenie terrorystyczne.

Przestępstwa wagi ciężkiej i nie tylko

„Polska zinterpretowała tę dyrektywę rozciągając ją na wszystkie przestępstwa” – mówi Wojciech Klicki, prawnik Fundacji Panoptykon serwisowi Cyberdefence24. „Policja po dane telekomunikacyjne sięga nawet w przypadku wykroczeń – a to duża różnica w stosunku do czynów terrorystycznych” – dodał.

Ostatnie dane na temat liczby zapytań polskich służb o dostęp do danych telekomunikacyjnych pochodzą z 2019 roku, kiedy to o billingi Polek i Polaków wystąpiono aż 1,35 mln razy. W ostatnich latach policja zakładała rocznie ponad 8 tys. podsłuchów, a w samym 2019 roku pozostałe służby podsłuchiwały 1267 osób.

„Problem nie polega na tym, ile razy zakładano podsłuchy, tylko w jakich warunkach to się stało” – ocenił Klicki. Dodatkowo, jak wskazał - w sytuacji, gdy wniosek o założenie podsłuchu trafia do sądu, istnieje prawie całkowite prawdopodobieństwo, że zostanie on rozpatrzony pozytywnie.

„Sądy nie dysponują żadnym narzędziem weryfikacji zasadności tych wniosków” – stwierdził Wojciech Klicki.

Świadome społeczeństwo - większy nadzór nad służbami?

Fundacja Panoptykon, którą reprezentuje, zorganizowała kampanię społeczną „Podsłuch jak się patrzy”, której celem jest zwiększenie w polskim społeczeństwie świadomości problemu, jakim jest brak odpowiedniego, niezależnego nadzoru nad działaniami służb. „W Polsce mamy do czynienia z brakiem mechanizmów kontrolnych nad inwigilacją. Możemy zwiększyć tę kontrolę na dwa sposoby – dzięki wymiarowi sprawiedliwości, na przykład przy pomocy Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i Trybunału Praw Człowieka, ale też dzięki presji społecznej wynikającej ze zrozumienia problemu” – stwierdził ekspert.

Zdaniem Wojciecha Klickiego świadomość społeczna problemu, jaki stanowi brak nadzoru nad możliwościami inwigilacji, którymi dysponują polskie służby, wynika z przekonania Polaków, że problem ten dotyczy „osób z pierwszych stron gazet”. Jak wskazał, „nie utożsamiamy się z nimi. Trzeba pokazać, że to dotyczy każdego z nas” – powiedział.

Według prawnika z Panoptykonu dobrym przykładem mogą być protesty społeczne takie jak te, do których dochodziło w związku z rządowymi ograniczeniami sanitarnymi nałożonymi na biznes, bądź demonstracje związane z Ogólnopolskim Strajkiem Kobiet. „Inwigilacja jest problemem, który wykracza ponad kwestie światopoglądowe i barwy polityczne” – ocenił specjalista.

Problem instytucjonalny

„O opinię na temat takiego stanu rzeczy spytaliśmy wszystkie kluby, zarówno po stronie koalicji rządzącej, jak i po stronie opozycji” – powiedział Klicki. Jak stwierdził „wszystkie kluby opozycyjne zgodziły się, że obecną sytuację trzeba zmienić. Ważnym pozostaje pytanie, czy ktokolwiek na scenie politycznej będzie miał na tyle wyobraźni, by zdać sobie sprawę, że to, co dziś stosuje wobec swoich oponentów, jutro może zostać wykorzystane przeciwko niemu?” – powiedział Klicki portalowi Cyberdefence24.

W opinii prawnika problem ma charakter instytucjonalny i to właśnie na poziomie instytucji trzeba szukać rozwiązań. „Potrzebne jest sformowanie niezależnego organu, który będzie obejmował działania inwigilacyjne służb swoim nadzorem. To nasz postulat (Fundacji Panoptykon – red.), ale i zespołu eksperckiego przy Rzeczniku Praw Obywatelskich” – wskazał.

Jak miałby wyglądać taki organ? Według Klickiego – powinien składać się z niezależnych i niezawisłych sędziów wybieranych przez Sejm i Senat, którzy dysponowaliby uprawnieniami organu kontrolnego.

Nie bez znaczenia zdaniem przedstawiciela Panoptykonu jest też świadomość u osób, które zakładają podsłuchy, że ich ewentualne nadużycia nie przejdą niezauważone.

... i problem moralny

„Jeśli (zakładający podsłuchy – red.) będą wiedzieć, że po zakończeniu czynności obiekt dowie się, że był podsłuchiwany – nieważne, czy to będzie sześć czy dwanaście miesięcy po fakcie – to sytuacja taka ma jednak szansę wpłynąć na percepcję problemu” – ocenił Klicki. „Trybunał Konstytucyjny wydał w 2006 roku postanowienie sygnalizacyjne, zobowiązujące Parlament do wprowadzenia mechanizmu informowania. Tak się nigdy nie stało, od tego czasu mija 15 lat” – przypomniał.

Według Wojciecha Klickiego, jedynie kilkanaście procent ze wszystkich założonych w ub. roku podsłuchów zostało wykorzystanych do wszczęcia postępowania przez organy ścigania. Reszta osób, które były poddawane inwigilacji przez państwo, najprawdopodobniej nigdy się o tym nie dowie.


Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture. 

imageFot. Reklama.
Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze

    Reklama