Reklama

Social media

#CyberMagazyn: Czy Digital Services Act zmieni oblicze internetu? „Przepisy potrzebne, ale mogą być kłopoty”

Fot.: Thomas Lefebvre/Unsplash
Fot.: Thomas Lefebvre/Unsplash

Komisja Europejska szykuje się do wprowadzenia na rynku wspólnoty Digital Services Act (DSA). Nowe przepisy mają między innymi dać użytkownikom sieci większą kontrolę nad danymi, które są wykorzystywanie przez firmy funkcjonujące w obszarze cyfrowym. Będą one musiały zmienić swoją strategię dotyczącą moderacji i rekomendowania treści, a także targetowania reklam. Zdaniem ekspertów, zapowiedziane regulacje porządkują rynek, jednak będą oznaczały poważne konsekwencje i wydatki dla podmiotów działających w sieci.

Projekt nowych przepisów zebranych w formie Digital Service Act (DSA) został przedstawiony przez Komisję Europejską pod koniec 2020 roku.

Zdaniem KE nowe regulacje są zgodne z zasadą proporcjonalności, sprzyjają innowacjom, konkurencyjności i wzrostowi gospodarczemu oraz ułatwiają mniejszym platformom, MŚP i przedsiębiorstwom typu startup działalność na większą skalę.

Według autorów projektu przepisy te przywracają równowagę pod względem odpowiedzialności poszczególnych uczestników interakcji online: użytkowników, platform i organów publicznych. Podstawą zmian mają być wartości europejskie, zgodnie z którymi dobro obywateli stoi na pierwszym miejscu.

Jakie zmiany?

Według założeń, DSA lepiej chroni konsumentów oraz ich prawa podstawowe w internecie, ustanawiając precyzyjne ramy regulujące przejrzystość i zakres odpowiedzialności platform internetowych, poza tym sprzyjają innowacjom, wzrostowi gospodarczemu i konkurencyjności na jednolitym rynku.

Akt o usługach cyfrowych ma znacznie usprawniać mechanizmy usuwania nielegalnych treści oraz skutecznej chronić prawa użytkowników w internecie, w tym swobodę wypowiedzi. Zwiększa też poziom kontroli publicznej nad działalnością platform internetowych.

KE podaje konkretne propozycje, które są kluczowe w wypadku DSA:

  • Środki służące zwalczaniu nielegalnych towarów, usług lub treści w internecie, takie jak mechanizm sygnalizowania takich treści przez użytkowników, a w przypadku platform – mechanizm współpracy z „zaufanymi podmiotami sygnalizującymi”
    nowe obowiązki dotyczące identyfikowalności użytkowników biznesowych na internetowych platformach handlowych, aby pomóc w identyfikowaniu sprzedawców nielegalnych towarów.
  • Skuteczne zabezpieczenia dla użytkowników, w tym możliwość zakwestionowania decyzji platform w zakresie moderowania treści.
  • Szeroko zakrojone środki na rzecz przejrzystości funkcjonowania platform internetowych, w tym w sprawie algorytmów stosowanych w podpowiedziach
    obowiązki bardzo dużych platform w zakresie zapobiegania niewłaściwemu wykorzystywaniu ich systemów poprzez podejmowanie działań opartych na ocenie ryzyka oraz poprzez przeprowadzanie niezależnych kontroli zarządzania ryzykiem związanym z tymi systemami.
  • Udostępnianie naukowcom najważniejszych danych przez największe platformy, aby mogli oni badać, jak ewoluują zagrożenia w sieci
  • Struktura nadzorcza odpowiadająca złożoności przestrzeni internetowej: kraje UE będą odgrywać główną rolę, przy wsparciu nowej Europejskiej Rady ds. Usług Cyfrowych, w przypadku bardzo dużych platform – wzmocniony nadzór i egzekwowanie przepisów przez Komisję.
image
Fot.: KE

Uwagi do projektu

Propozycja KE ujęta w DSA wywołała wiele reakcji. Uwagi do projektu zgłaszają m.in. organizacje zajmujące się prawami użytkowników w internecie i ochroną ich wrażliwych danych osobowych.

Według większości tych podmiotów istnieje coraz więcej dowodów na szkodliwe konsekwencje algorytmów wykorzystywanych przez duże platformy internetowe do stosowania ukierunkowanych reklam oraz do organizowania, klasyfikowania i porządkowania ogromnej ilości treści zamieszczanych przez użytkowników.

Okazało się, że algorytmy dostarczające reklamy dyskryminują grupy marginalizowane przez sam sposób ich kierowania, nawet jeśli reklamodawca nie miał takiego zamiaru. Z kolei systemy rekomendujące zbudowane przez największe serwisy notorycznie promują kontrowersyjne, sensacyjne treści, prowadząc do erozji debaty publicznej.

„Google i Facebook często przedstawiają te problemy jako niezamierzone konsekwencje, skądinąd uczciwych i użytecznych systemów personalizacji i obiecują, że w przyszłości „zrobią to lepiej" – czytamy w dokumencie opublikowanym na platformie EDRi przez polską Fundację Panoptykon. - Jednak te kosmetyczne interwencje nie są w stanie rozwiązać sedna problemu: szkodliwej logiki tych systemów, która wynika z komercyjnych interesów platform. Ponieważ firmy takie jak Google, Facebook, Twitter czy TikTok zarabiają głównie na reklamie ukierunkowanej, ich nadrzędny cel biznesowy jest stosunkowo prosty: wyświetlać tyle reklam, ile ludzie są w stanie znieść, nie zniechęcając ich do korzystania z platformy. Muszą przykuć i utrzymać uwagę użytkowników, aby zmaksymalizować czas spędzany przez nich na platformie, ponieważ więcej czasu oznacza więcej pozostawionych danych i więcej wyświetleń reklam. Cele te są głęboko zakorzenione w konstrukcji stosowanych systemów algorytmicznych i same w sobie prowadzą do szkód indywidualnych i społecznych.”

Według organizacji społecznych instytucje europejskie powinny stworzyć warunki, które zwiększą zdolność użytkowników do podejmowania świadomych decyzji i sprawią, że będą oni mniej podatni na szereg manipulacyjnych i szkodliwych wniosków. Środkiem do tego celu jest zwiększenie przejrzystości algorytmów stosowanych przez dominujące platformy oraz zwiększenie kontroli użytkowników nad informacjami, które udostępniają i do których mają dostęp w sieci.

Tymczasem, jak zauważa Panoptykon, główny nurt debat nad DSA, zarówno w Brukseli, jak i w Polsce, w dużej mierze pomija ten aspekt, skupiając się raczej na tym, jak radzić sobie z nielegalnymi lub szkodliwymi treściami zamieszczanymi przez użytkowników.

„Rozmowy na temat tego, jak sama infrastruktura platform przyczynia się do zaobserwowanych problemów, jak maksymalizacja uwagi i ekstrakcja danych napędzają sposób, w jaki użytkownicy są profilowani, klasyfikowane i polecane, oraz jak naprawić nierównowagę władzy w cyfrowej sferze publicznej, ogranicza się do niewielkiej liczby postępowych europosłów i organizacji zajmujących się prawami cyfrowymi” - ocenia Panoptykon.

Koszty i szanse

Rodzi się oczywiste pytanie: W jaki sposób DSA wpłynie na dalszą ewolucję europejskiego rynku internetowego i działających na nim podmiotów?

Karol Horodelski, specjalista IT ds. tworzenia aplikacji internetowych w Billennium w rozmowie z CyberDefence24.pl zwraca uwagę na to, że planowane unijne rozwiązania mogą przynieść różne skutki dla poszczególnych segmentów internetowych.

„Rynek technologiczny w Europie ma prawo wiązać duże nadzieje z Digital Services Act – przyznaje Karol Horodelski. - Ujednolicenie prawa na poziomie Unii w perspektywie czasu zwiększy wartość lokalnych startupów i firm, ponieważ pozwoli im szybciej otwierać się na szeroki rynek, jakim jest Unia Europejska. Wynika to ze zmniejszenia się kosztów dostosowywania rozwiązań do prawa lokalnego każdego z krajów członkowskich. Do tej pory była to przewaga startupów, zakładanych chociażby w Stanach Zjednoczonych, gdzie różnice w prawie pomiędzy stanami były zdecydowanie mniejsze niż między krajami Unii.”

W opinii naszego rozmówcy duża część regulacji z DSA wzoruje się na dobrych praktykach, które już dziś można odnaleźć w sieci i zamienia je w prawo. Są to chociażby mechanizmy do oznaczania niewłaściwych treści czy transparentność w kwestii sposobu przetwarzania danych. Jest to szansa dla rozwoju firm usługowych, które specjalizowałyby się w doradztwie i modyfikacji istniejących rozwiązań, tak jak to działo się w przypadku GDPR.

„Konieczność dostosowania się do nowego prawa wygeneruje natomiast koszty po stronie firm technologicznych, które oferują własne produkty – przewiduje Horodelski. - Zazwyczaj sprzyja to większym graczom, którzy mają na to środki, a podmiotom próbującym wejść na rynek podnosi poprzeczkę. W przypadku DSA małe i średnie firmy mają być zwolnione z konieczności dostosowania się do nowego prawa w pełnym zakresie. Pojedyncze zapisy lub ulgi mogą zaważyć o tym, czy dany biznes będzie dla firmy opłacalny. Najbardziej obciążające regulacje wymierzone są w Big Tech, natomiast nie wydaje się, żeby miały one zagrozić ich dominacji na rynku.”

Najbardziej znaczące zmiany dotykają kwestii algorytmów służących do profilowania klientów pod kątem reklam. Zdaniem eksperta warto pamiętać, że beneficjentami obecnego stanu prawnego są firmy z branży Retail, które dzięki tej technologii zwiększają skuteczność swojej sprzedaży. Gdyby okazało się, że rozwiązania tego rodzaju w wyniku ustawy zostaną zabronione, to właśnie ta branża może zanotować spadek sprzedaży lub wzrost kosztów reklamy, a to bezpośrednio przełoży się na ceny końcowe dla konsumentów. Jest to cena prywatności i wolności wyboru jaką ma zagwarantować nowe prawo.

„Historia pokazała, że regulacje unijne potrafią mieć też nieprzewidziane konsekwencje – przyznaje Horodelski. - Za przykład niech posłuży regulacja kwestii ciasteczek w serwisach internetowych, której korzyści dla użytkowników w praktyce okazały się mocno dyskusyjne. Mam nadzieję, że nowe prawo nie skończy się tylko nowym oknem do potwierdzania zakresu danych przetwarzanych przez algorytmy.”

Uporządkowanie rynku – będą problemy

W ocenie Rafała Barańskiego, CEO braf.tech, współtwórcy aplikacji whiblo ustawa o usługach cyfrowych nie jest rewolucją, a uporządkowaniem i wzmocnieniem praw użytkowników do samodzielnego decydowania w internecie o swoich danych. Z jednej strony nowe regulacje zachowują to, co funkcjonuje dobrze już teraz, z drugiej – zwiększają przejrzystość korzystania z naszych danych.

„Obawiam się, że dla wielu firm technologicznych będą to kolejne z obowiązkowych i trudnych wymagań do spełnienia, co tylko pogłębi brak przejrzystości wielu procesów. Dlaczego? Zakładam, że nowe regulacje zostaną ujęte w dalsze ramy przepisów, które trzeba będzie spełnić zgodnie ze wskazaną dyrektywą lub ustawą” – przewiduje Rafał Barański.

Nasz rozmówca zwraca uwagę na to, że już w tej chwili słowo RODO jest używane jako słowo klucz we wszystkich obszarach dotykających danych osobowych.

„Wprowadzenie kolejnych regulacji jeszcze bardziej skomplikuje wszystkie procesy, nawet jeżeli regulatorom przyświeca chęć uporządkowania przepisów – podkreśla Barański. - Internet zdobył popularność m.in. dlatego, że był miejscem, w którym panowała szeroko pojęta wolność – wolność wymiany myśli, poglądów, ocen, wiedzy, doświadczeń. Regulacje z DSA spowodują narzucenie ram na kolejną płaszczyznę – poglądów i ocen właśnie. Reklamy zawsze będą, bo są kołem napędowym rozwoju wielu firm. Ich profilowanie jest skuteczne, bo najczęściej widzimy w sieci to, co potencjalnie może nas zainteresować.”

Jeżeli przepisy wejdą w życie, dostosowania aplikacji czy serwisów internetowych do nowej ustawy będzie z pewnością wyzwaniem – i to nie na najbliższe miesiące, a lata – twierdzi ekspert.

„Dla wielu firm technologicznych zmiany te wygenerują dodatkowe koszty, związane z modyfikacją oprogramowania czy zatrudnieniem osób, które będą sprawować kontrolę nad procesami. Jednak największe zmiany czekają branżę reklamową, w tym takie marki jak Google czy Facebook. Co więcej, regulacje te zapewne będą inne w różnych regionach świata” - prognozuje Barański.


Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.

image
Fot. Reklama

 

Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze

    Reklama