Social media
Amerykanie drżą o bezpieczeństwo wyborów. Służby wskazują na kolejne państwa
Kuba, Arabia Saudyjska oraz Korea Północna prowadzą złośliwe kampanie dezinformacyjne, których głównym celem jest wywarcie wpływu na amerykańską scenę polityczną przed zbliżającymi się wyborami prezydenckimi. Katalog podmiotów ingerujących w procesy demokratyczne w USA rozszerza się.
William Evanina, dyrektor amerykańskiej National Counterintelligence and Security Center (NCSC), podkreślił podczas wirtualnego spotkania U.S. Chamber of Commerce, że Kuba, Arabia Saudyjska i Korea Północna podejmują działania mające na celu wpłynięcie na scenę polityczną USA oraz zbliżające się wybory prezydenckie – donosi serwis CyberScoop.
Zdaniem przedstawiciela kontrwywiadu główni przeciwnicy prowadzą operacje informacyjne, których podstawowym zadaniem jest wywołanie wewnętrznego chaosu w społeczeństwie. Złośliwe działania nabierają siły z każdym dniem przybliżającym Amerykanów do dnia wyborów.
Członek NCSC zaznaczył, że kampanie dezinformacyjne ze strony Kuby, Korei Północnej i Arabii Saudyjskiej nie są aż tak zaawansowane jak te ze strony Rosji, Iranu czy Chin, lecz pomimo to stanowią poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. „Jest wiele państw, które biorą udział w >tej grze<, ale nie osiągają poziomu wielkiej trójki” – stwierdził William Evanina.
Lee Foster, specjalista FireEye, w rozmowie z CyberScoop, zaznaczył, że pro-kubańska sieć kont w social mediach poruszała ostatnio kwestie wyborów prezydenckich w USA, ale obecnie nie wykazują one bardzo dużej aktywności.
Według analizy przeprowadzonej przez Google Threat Analysis Group, na początku bieżącego roku hakerzy z Korei Północnej prowadzili zaawansowane kampanie wymierzone w organizacje informacyjne, aby w ten sposób uzyskać dostęp do danych, niezbędnych do szerzenia skutecznej dezinformacji w sieci.
Z kolei kampanie wpływu ze strony Arabii Saudyjskiej są nastawione przede wszystkim na ukrycie złośliwej działalności, co świadczy o najwyższej dbałości o szczegóły i tym samym skuteczności operacji.
Równocześnie William Evanina wyraził zaniepokojenie jakością zabezpieczeń infrastruktury wyborczej i tym, co może stać się w dniu kampanii. „Mówiłem to na tajnych odprawach i powiem to teraz. Martwię się o dzień wyborów. Martwię się o ataki ransomware” – przytacza stanowisko przedstawiciela NCSC CyberScoop.
„Zaobserwowaliśmy ostatnio wiele podmiotów państwowych inwigilujących różne elementy infrastruktury, które niekoniecznie są związane z wyborami, ale mogą mieć na nie znaczący wpływ” – podkreślił William Evanina.
W tym miejscu należy podkreślić, że na przestrzeni lat administracja Donalda Trumpa wypracowała zestaw środków reakcji na ingerencję w amerykański proces wyborczy. Zapewniają one większą swobodę Amerykanom w prowadzeniu cyberopercji przeciwko zewnętrznym aktorom. Co więcej, były doradca ds. bezpieczeństwa obecnego prezydenta USA John Bolton uważa, że Stany Zjednoczone powinny podjąć ofensywne działania w cyberprzestrzeni, aby skutecznie zneutralizować zamiary przeciwników i w ten sposób zapewnić najwyższy poziom bezpieczeństwa zbliżającym się wyborom.
Haertle: Każdego da się zhakować
Materiał sponsorowany