Reklama

Social media

Amerykanie drżą o bezpieczeństwo wyborów. Służby wskazują na kolejne państwa

Fot. Donald J. Trump/Wikimedia Commons/Domena publiczna
Fot. Donald J. Trump/Wikimedia Commons/Domena publiczna

Kuba, Arabia Saudyjska oraz Korea Północna prowadzą złośliwe kampanie dezinformacyjne, których głównym celem jest wywarcie wpływu na amerykańską scenę polityczną przed zbliżającymi się wyborami prezydenckimi. Katalog podmiotów ingerujących w procesy demokratyczne w USA rozszerza się.

William Evanina, dyrektor amerykańskiej National Counterintelligence and Security Center (NCSC), podkreślił podczas wirtualnego spotkania U.S. Chamber of Commerce, że Kuba, Arabia Saudyjska i Korea Północna podejmują działania mające na celu wpłynięcie na scenę polityczną USA oraz zbliżające się wybory prezydenckie – donosi serwis CyberScoop.

Zdaniem przedstawiciela kontrwywiadu główni przeciwnicy prowadzą operacje informacyjne, których podstawowym zadaniem jest wywołanie wewnętrznego chaosu w społeczeństwie. Złośliwe działania nabierają siły z każdym dniem przybliżającym Amerykanów do dnia wyborów.

Członek NCSC zaznaczył, że kampanie dezinformacyjne ze strony Kuby, Korei Północnej i Arabii Saudyjskiej nie są aż tak zaawansowane jak te ze strony Rosji, Iranu czy Chin, lecz pomimo to stanowią poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. „Jest wiele państw, które biorą udział w >tej grze<, ale nie osiągają poziomu wielkiej trójki” – stwierdził William Evanina.

Lee Foster, specjalista FireEye, w rozmowie z CyberScoop, zaznaczył, że pro-kubańska sieć kont w social mediach poruszała ostatnio kwestie wyborów prezydenckich w USA, ale obecnie nie wykazują one bardzo dużej aktywności.

Według analizy przeprowadzonej przez Google Threat Analysis Group, na początku bieżącego roku hakerzy z Korei Północnej prowadzili zaawansowane kampanie wymierzone w organizacje informacyjne, aby w ten sposób uzyskać dostęp do danych, niezbędnych do szerzenia skutecznej dezinformacji w sieci.

Z kolei kampanie wpływu ze strony Arabii Saudyjskiej są nastawione przede wszystkim na ukrycie złośliwej działalności, co świadczy o najwyższej dbałości o szczegóły i tym samym skuteczności operacji.

Równocześnie William Evanina wyraził zaniepokojenie jakością zabezpieczeń infrastruktury wyborczej i tym, co może stać się w dniu kampanii. „Mówiłem to na tajnych odprawach i powiem to teraz. Martwię się o dzień wyborów. Martwię się o ataki ransomware” – przytacza stanowisko przedstawiciela NCSC CyberScoop.

„Zaobserwowaliśmy ostatnio wiele podmiotów państwowych inwigilujących różne elementy infrastruktury, które niekoniecznie są związane z wyborami, ale mogą mieć na nie znaczący wpływ” – podkreślił William Evanina.

W tym miejscu należy podkreślić, że na przestrzeni lat administracja Donalda Trumpa wypracowała zestaw środków reakcji na ingerencję w amerykański proces wyborczy. Zapewniają one większą swobodę Amerykanom w prowadzeniu cyberopercji przeciwko zewnętrznym aktorom. Co więcej, były doradca ds. bezpieczeństwa obecnego prezydenta USA John Bolton uważa, że Stany Zjednoczone powinny podjąć ofensywne działania w cyberprzestrzeni, aby skutecznie zneutralizować zamiary przeciwników i w ten sposób zapewnić najwyższy poziom bezpieczeństwa zbliżającym się wyborom.

Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze

    Reklama