Armia i Służby
Azersko-armeńska wojna w sieci. Hakerzy wysłani na front
Azerscy hakerzy przeprowadzili serię cyberataków wymierzoną w 90 serwisów informacyjnych w Armenii oraz instytucje państwowe tego kraju, w tym ministerstwo spraw zagranicznych. Operacje w cyberprzestrzeni są narzędziem walki w ramach trwającego konfliktu o sporny region Górskiego Karabachu. W Azerbejdżanie doszło natomiast do zakłócenia głównych platform mediów społecznościowych oraz popularnych komunikatorów.
Walki w regionie Górskiego Karabachu nasilają się. Przejawem eskalacji napięcia są nie tylko konwencjonalne uderzenia za pomocą ciężkiej artylerii, wykorzystanie pojazdów opancerzonych czy dronów bojowych, ale także operacje w cyberprzestrzeni. „Azerbejdżan zaatakował Armenię falą cyberataków” – poinformował Forbes.
Hakerzy z Azerbejdżanu przeprowadzili zaawansowaną kampanię, w ramach której udało im się włamać do wielu ormiańskich stron internetowych. Posiadając do nich dostęp zamieścili hasło: „Karabach to Azerbejdżan”, nawiązując do przemówienia prezydenta Azerbejdżanu Ilhama Aliyeva. Na zhakowanych stronach znajdowało się również zdjęcie bohatera narodowego tego państwa Mubariza Ibragimowa, wraz z cytatem: „Karabach to ziemia azerska i jeśli armeński żołnierz nie chce umrzeć, musi uciec z ziem Azerbejdżanu”.
Hakerzy grupy Karabakh Hacking Team poinformowali o przeprowadzonej operacji za pomocą Telegrama. W specjalnym komunikacie wskazali, że włamali się do 90 armeńskich serwisów informacyjnych, publikując narodowe hasła jako przejaw walki o sporny region Górskiego Karabachu.
Wśród naruszonych witryn znajduje się między innymi agencja Armenpress, która obecnie od kilku godzin jest całkowicie niedostępna dla użytkowników (zdjęcie poniżej).
Co więcej, Azerscy hakerzy „pochwalili się”, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych Armenii oraz Narodowa Służba Bezpieczeństwa tego państwa zostały zhakowane. Cyberprzestępcy opublikowali linki do bazy danych, które rzekomo wykradli z poszkodowanych instytucji.
Andrzej Poczobut, dziennikarz oraz członek Zarządu Głównego Związku Polaków na Białorusi, wskazał, że operacje prowadzone w cyberprzestrzeni przez Azerskich hakerów można rozpatrywać jako przejaw wojny informacyjnej, będącej elementem trwającego konfliktu w regionie.
5 popularnych ormiańskich portali informacyjnych zostało złamanych. Władze Armenii twierdzą, że dokonali tego Azerscy hackerzy. To się dopiero nazywa wojna informacyjna!
— Andrzej Poczobut (@poczobut) September 27, 2020
W niedzielę w Azerbejdżanie doszło również do powszechnego ograniczenia mediów społecznościowych po eskalacji napięcia związanego z atakami rakietowymi przeprowadzonymi wczesnym rankiem 27 września przez Siły Zbrojne Azerbejdżanu. Jak poinformował wówczas portal Defence24.pl, celami tych ataków miały być cywilne wioski, w tym stolica Republiki Arcachu (Górski Karabach) – Stepanakert.
Eksperci NetBlocks jednoznacznie stwierdzili, że w tym okresie platformy social mediów oraz popularne komunikatory takie jak Facebook, WhatsApp, YouTube, Instagram, TikTok, LinkedIn, Twitter, Zoom, Skype oraz Messenger były niedostępne dla użytkowników.
Confirmed: Social media and communications platforms restricted across #Azerbaijan following clashes with #Armenia over Nagorno-Karabakh; real-time internet measurement data show impact to cellular / fixed-lines; incident ongoing #Karabağ #Azerbaycan
— NetBlocks.org (@netblocks) September 27, 2020
https://t.co/AVV1ySNcdM pic.twitter.com/jYAKUlfIIl
„Ograniczenia weszły w życie jako środek bezpieczeństwa ogłoszony przez Ministerstwo Transportu, Komunikacji i Technologii w celu zapobieżenia prowokacjom na dużą skalę ze strony Armenii” – wskazują specjaliści NetBlocks.
Analiza przeprowadzona przez ekspertów wykazała, że wskaźniki wydajności Internetu z 15 punktów obserwacyjnych potwierdzają, iż dostęp do platform został znacząco ograniczony. „Niektóre aplikacje mobilne pozostają częściowo dostępne” – czytamy na oficjalnej stronie NetBlocks.
Zakłócenia sieci w celu stłumienia napięcia w danym regionie stają się obecnie popularnym narzędziem w rękach władz państwowych. Tego typu rozwiązanie wykorzystano między innymi na Białorusi.
Jak informowaliśmy wcześniej, również reżim Łukaszenki zakłócał dostęp do internetu oraz sieci telekomunikacyjnych, aby w ten sposób stłumić trwające w kraju protesty przeciwko władzy obecnego prezydenta. Skutecznie utrudniany był dostęp do zachodnich witryn, w tym platform mediów społecznościowych, a także blokowano usługi VPN. W przeddzień wyborów wyłączono również komunikację telefoniczną w Mińsku i jego okolicach.
Po czasie okazało się, że amerykańska firma Sandvine Inc. dostarczyła reżimowi Łukaszenki technologię do zakłócania internetu na Białorusi. Przedsiębiorstwo udostępniło swoje rozwiązania krajowym służbom bezpieczeństwa jeszcze przed wyborami prezydenckimi.