Internet rzeczy już teraz jest najpopularniejszym sposobem na podłączenie urządzeń do globalnej sieci. Według Gartneta obecnie podłączonych urządzeń tej klasy jest 6,4 mld, czyli nieznacznie mniej niż ludzi na świecie. Rok 2020 ma przynieść wzrost tego sektora nawet do ponad 20 mld urządzeń sieciowych. A jest to jeden z najgorzej zabezpieczonych sektorów dotyczących bezpieczeństwa informacji przetwarzanych drogą elektroniczną. Wobec powyższego informacja o tym, że w rejonie Wielkiej Brytanii oraz krajów niemieckojęzycznych (Niemcy, Austria i Szwajcaria) 65 proc. firm nie sprawuje pełnej kontroli nad urządzeniami IoT, jest niepokojąca. Warto przyjrzeć się wnioskom, do których doszła firma wykonująca badanie.
Średnio w każdej firmie w ciągu następnych 18 miesięcy pojawi się co najmniej 7 tys. urządzeń klasy internetu rzeczy. W tych z sektora MŚP można spodziewać się ich mniejszej ilości, od kilkuset do nawet kilku tysięcy. Przyrost tego typu urządzeń może spowodować, że firmy nie posiadające odpowiednich zabezpieczeń dla punktów końcowych sieci staną się łatwymi celami dla hakerów.
Najbardziej zagrożonym na ataki i jednocześnie najbardziej przez nie doświadczonym sektorem pozostaje branża medyczna. W niej po raz pierwszy zaczęto używać internetu rzeczy do zdalnego sterowania ważnymi elementami infrastruktury odpowiedzialnymi za zdrowie oraz życie pacjentów. Najlepiej przygotowanym na zagrożenia sektorem w IoT jest IT oraz telekomunikacja.
Firmy biorące udział w badaniu jednocześnie stwierdziły, o czym wnioskuje się na podstawie ankiety, że najtrudniejszym zadaniem bezpieczeństwa tego sektora jest współpraca pomiędzy informatykami a użytkownikami tych urządzeń. Problemem w organizacjach pozostaje także brak wiedzy na temat niektórych urządzeń sieciowych, które mogą stać się w każdej chwili łatwym do zaatakowania przez hakerów punktem. Są to przede wszystkim urządzenia internetu rzeczy.
Opis badania jest dostępny na stronie IT Security Guru.
Czytaj też: KE chce certyfikować urządzenia podłączane do sieci