Reklama

Problemem dla zespołów nie ma być ochrona systemów, ponieważ DISA obecnie (Amerykańska Agencja Obrony Systemów Informacyjnych) już teraz przetwarza miliony maili dziennie. Według Lynna mowa tu o 43,3 mln wiadomości poczty elektronicznej przesyłanej do sieci wojskowych, z czego ponad 36 mln z nich zostaje zablokowana, podobnie jeżeli chodzi o 300 mln prób dostępu do sieci, co miesiąc. Daje to miesięcznie ponad 1,1 mld akcji, na które osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo sieci wojskowych w DISA, muszą odpowiedzieć, aby utrzymać działanie sieci.

Jak widać po ilościach zadań, ochrona sieci jest zapewniona na wysokim poziomie. Jednak według Lynna, zespoły mimo swojej wstępnej gotowości bojowej, ciągle nie wiedzą jak ma wyglądać realna walka w cyberprzestrzeni. Lynn, poruszył także kwestie zmiany podejścia do sieci informatycznych.

Zamiast stawiania kolejnych serwerowni i uciążliwego podłączania wszystkich usług, zastąpienia ich rozwiązaniami wirtualnymi i programowymi. Sieć oparta o oprogramowanie ma być o tyle lepszym rozwiązaniem, że można je swobodniej skalować na potrzeby różnych sieci oraz skopiować, tam gdzie jest akurat potrzebne. Dzięki takiemu rozwiązaniu, możliwe jest także szybsze przywrócenie sprawności środowiska sprzed awarii.

Co więcej Lynn zauważył, że takie środowisko nie wymaga dodatkowej konfiguracji, ponieważ posiada wszystkie niezbędne aplikacje, które mogą zostać użyte w dużo krótszym czasie niż tradycyjne rozwiązania.

Takie rozwiązanie, w którym sieć pracuje w środowisku wirtualnym, bez dostępu do infrastruktury, ma mieć jeszcze jedną zaletę. W przypadku dostania się złośliwego oprogramowania lub hakera wewnątrz struktury sieci, można ją po prostu przenieść lub zamknąć i postawić od nowa, blokując w ten sposób dostęp z zewnątrz, powiedział generał Alan Lynn podczas swojego wystąpienia na MilCom.

Czytaj też: USA: Dostęp do internetu może zagrozić wojsku podczas operacji

Reklama
Reklama

Komentarze