Reklama

Potencjalne zagrożenie cybernetyczne w Tajlandii zostało dostrzeżone w nowelizacji ustawy dotyczącej przestępstw w przestrzeni internetowej. Część komentatorów zapowiadała, że zmiana spowoduje znaczny wzrost i tak już silnie działającej cenzury. A wszystko pod przykrywką walki z terroryzmem, ekstremizmem i atakami hakerskimi. Sprzeciw temu dała grupa Civilians Against the Single Gateway, która dokonała ataku na rządowe strony internetowe.

Jak podaje pisze Asian Correspondent, armia wykorzystała to jako dowód, że potrzebuje znacznej siły, jeżeli chodzi o problem cyberbezpieczeństwa. Stąd właśnie ma się wywodzić pomysł na rekrutację wśród cywili. Nie wiadomo jednak, jak będzie wyglądał proces rekrutacji. Czy będzie związany z przymusowym odbyciem służby wojskowej, która trwa 24 miesiące, czy tylko zostaną otwarte stanowiska dla ekspertów cyberbezpieczeństwa.

Czytaj też: Hakerzy Korei Północnej zaatakują Flotę Pacyfiku USA?

Generał Chalermchai Sittisat podkreślił, że życiorysy cywili biorących udział w rekrutacji będą szczegółowo sprawdzone. Jednak kandydaci mogą liczyć na odpowiednie wynagrodzenie w ramach służby dla kraju. Być może armia rozważa i inne korzyści, nie tylko finansowe, ponieważ wynagrodzenia ekspertów w sektorze prywatnym i publicznym cechują się dużą rozbieżnością.

Reklama

Komentarze

    Reklama