W sumie ataki dotknęły dwunastu wydawnictw. Według ekspertów sprawcy przeprowadzili bardzo skuteczny, skoordynowany atak typu DDoS.
Niektórzy wskazują na zbieżność czasową cyberataku z raportem szwedzkiej służby bezpieczeństwa i kontrwywiadu (Säkerhetspolisen/Säpo) opublikowanym trzy dni temu. Raport odnosi się do rosyjskiej aktywności wywiadowczej w Szwecji. Wynika z niego, że Rosja prowadzi przeciwko Szwecji wojnę psychologiczną. Według autorów raportu Moskwa wspiera ruchy ekstremistyczne i uprawia dezinformację. Ma to spowodować, że Szwedzi stracą zaufanie do wybranych demokratyczne władz swojego kraju.
Na krótko przed atakiem osoba posługująca się kontem J@_notJ na Twitterze zamieściła wpis zapowiadający, że szwedzki rząd i media szerzące fałszywą propagandę zostaną zaatakowane. Godzinę później ten sam autor obwieścił: "To jest efekt fałszywej propagandy. Aftonbladet.se #offline".
Według statystyk szwedzkiej firmy Netnod analizującej ruch w Internecie, w sobotę wieczorem znacząco wzrosła w Szwecji aktywność rosyjskich operatorów internetowych. I choć nie musi to oznaczać, że zmasowany atak hakerski został zorganizowany w Rosji, wiele wskazuje na to, że zostały do niego wykorzystane zainfekowane wirusami rosyjskie komputery.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi policja w Sztokholmie. O zdarzeniu poinformowano też służby specjalne.
Szefowa szwedzkiej agenci zarządzania kryzysowego MSB Helena Lindberg przyznała, że była zdziwiona, jak łatwo wyłączono jednocześnie strony największych szwedzkich dzienników.
Zdaniem Karin Olsson z gazety Expressen, sobotnie wydarzenia są dowodem na to, że szwedzkie społeczeństwo jest słabo chronione przed tego typu atakiem. Gdyby nastąpił on w sytuacji kryzysowej, mógłby mieć poważne konsekwencje, wywołując niepokój i poczucie braku stabilności.
Thomas Mattsson z tej samej gazety podkreśla, że atak ten potwierdza duża rolę mediów i wartość informacji, które przekazują. Niektórzy twierdzą wręcz, że hakerzy uderzyli w wolność słowa w Szwecji.