Reklama

Social media

Czy Elon Musk przełknie truciznę, którą przygotował mu Twitter i naprawdę wykupi serwis?

Wiadomość o tym, że Elon Musk planuje wykupić całego Twittera, zeleketryzowała świat nowych technologii. Według szefa Tesli, Twitter ma „ogromny potencjał jako platforma dla wolnego słowa”, a on jest w stanie go wydobyć. Firma jednak nie chce zostać przejęta przez kontrowersyjnego miliardera. Jakie będą dalsze losy ulubionej sieci społecznościowej polityków i dziennikarzy z całego świata?

Reklama

O planach Elona Muska związanych z wykupieniem całego Twittera informowaliśmy w naszym serwisie dokładnie w tym samym czasie, kiedy informacja ta obiegała cały świat.

Reklama

Musk, przez niektórych uważany za wizjonera, przez innych - za złote dziecko biznesu, które cały swój sukces zawdzięcza finansowo rodzicom, upiera się, że nie chce kupić Twittera po to, aby na nim zarabiać - lecz aby "wyzwolić jego potencjał dla bycia platformą wolnego słowa".

Twitter jego zdaniem to platforma, która cieszy się dużym zaufaniem społecznym, jest inkluzywna i "niezwykle ważna dla przyszłości cywilizacji".

Reklama

Czy Elon Musk ma w portfelu wystarczająco dużo, by kupić Twittera?

Według agencji Associated Press - nie. To samo wynika z dokumentów złożonych przez niego w amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, w których czytamy, że oferta wykupu serwisu zostanie sfinansowana ze środków, które Musk dopiero przewiduje pozyskać.

Szef Tesli zaznaczył jednak, że jeśli będzie chciał, będzie dysponował odpowiednimi środkami (jego prywatny majątek to 265 mld dol.) - pytanie, czy był w tym dostatecznie przekonujący dla amerykańskiej administracji, jak i dla samego Twittera.

Czytaj też

Jeśli Musk będzie zdeterminowany, aby szybko pozyskać środki, może sprzedać 17 proc. swoich udziałów w Tesli, która wyceniana jest na ponad bilion dolarów. To spowoduje jednak znaczny spadek wartości akcji tej spółki, ostatecznie zatem Muskowi nie pomoże.

W jakim stanie jest Twitter?

W listopadzie ubiegłego roku wieloletni prezes Twittera i twórca tej platformy Jack Dorsey ustąpił ze swojego stanowiska i przekazał je w ręce Paraga Agrawala, który zaczął od zrobienia w firmie zasadniczej reorganizacji wewnętrznej. To jednak nie przełożyło się w żaden sposób na to, jak platforma działa - serwis nadal pozostaje ulubioną domeną w internecie dla polityków, dziennikarzy i celebrytów, pozwalając im na efektywne i szybkie wywieranie wpływu.

Twitter nigdy nie radził sobie dobrze finansowo - ma znacznie mniejszą bazę użytkowników niż Facebook czy TikTok, opiera się również na nieco innych mechanizmach monetyzacji reklamy - kierując ją do szerszych kręgów odbiorców, a nie do wąsko i szczegółowo targetowanych - w oparciu o analizę danych - użytkowników grup.

Spółka zapowiedziała, że "przyjrzy się" ofercie Muska, jej rzecznik jednak podkreślił, że dalszych komentarzy na ten temat nie będzie.

Zatruta pigułka. Twitter nie chce Muska

"Zatruta pigułka" to metafora opisująca instrument finansowy, którego Twitter może użyć, aby pozbyć się niechcianego adoratora, jakim w tym wypadku jest Elon Musk - zwraca uwagę AP.

Na czym polega jej działanie? Na przykład - na zalaniu rynku tyloma nowymi akcjami, że wykup firmy stanie się dla Muska bardzo drogi i nieopłacalny. Zatruta pigułka może też oznaczać działanie firmy, która celowo zaciąga bardzo dużo niekorzystnych zobowiązań, mających potencjalnie odstraszyć niechcianego inwestora i sprawić, że przejęcie będzie mniej atrakcyjne.

Czytaj też

To strategia często stosowana w latach 80-tych ubiegłego wieku przez firmy, które broniły się w ten sposób przed wrogimi przejęciami w czasach rynkowej "wolnej amerykanki" i grasujących po Wall Street inwestorów-łowców. 

Skąd wiemy, że Twitter może rozważać podanie Muskowi trucizny? Firma zapowiedziała, że do jego oferty odniesie się dopiero w oficjalnej odpowiedzi do Komisji Papierów Wartościowych i Giełd. Według AP, kapsułka z trucizną pęknie, jeśli Musk zgromadzi więcej niż 15 proc. udziałów Twittera - a obecnie ma 9 proc.

Niektórzy analitycy spekulują, że opisane wyżej działanie może z perspektywy Twittera być strategią negocjacyjną, która może zmusić Muska do złagodzenia swojego stanowiska i zaproponowania oferty znacznie mniej niszczącej dla firmy. Obecnie Musk oferuje za Twittera 43 mld dol. i twierdzi, że to ostateczna oferta.

Jak Musk chce zreformować ulubiony serwis dziennikarzy i polityków?

Elon Musk wielokrotnie określał samego siebie jako "absolutystę wolności słowa". Serwis tymczasem wprowadził ostrzejsze niż kiedykolwiek mechanizmy moderacji treści - przykładem może być choćby zbanowanie byłego prezydenta USA Donalda Trumpa, który tym samym stracił główną platformę do komunikacji ze swoimi zwolennikami.

Musk najpewniej złagodzi zasady moderacji na Twitterze - co oznacza kłopoty m.in. w Unii Europejskiej, która od długiego czasu chce już wprowadzić zasadę odpowiedzialności platform internetowych za publikowane tam treści, które np. dezinformują lub rozsiewają propagandę Państwa Islamskiego, zachęcając tym samym do terroryzmu.

Na razie jednak Musk kusi użytkowników serwisu obietnicą natychmiastowego wprowadzenia przycisku edycji wpisów , czego społeczność Twittera domaga się od lat. Już to wystarczy, by szerokie kręgi cieszyły się na myśl o nowym właścicielu, a ten - notował PR-owe wzwyżki.

Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.

Reklama

Komentarze

    Reklama