Reklama

Social media

#CyberMagazyn: Jak Chiny wykorzystują influencerów dla celów propagandy państwowej?

Autor. dayamay / Pixabay

Zachodni influencerzy w mediach społecznościowych słyną z wielu ekscentrycznych zachowań, jednak pogadanki na tematy polityczno-społeczne, w których rozpowszechniane są tezy m.in. o tym, że pandemia koronawirusa ma swój początek w USA, a polityka Chin względem mniejszości etnicznych wcale nie ma na celu ich eliminacji, lecz obronę chińskiej integralności narodowej to pewna nowinka. Jak się okazuje - hojnie sponsorowana przez rząd prezydenta Xi.

Dziennik "New York Times" opisuje popularne w mediach społecznościowych osoby, które zdecydowały się - za lukratywnym wynagrodzeniem i w ramach opłacanych przez Pekin podróży - podjąć współpracę z chińskimi mediami i rządem. Administracja ChRL wkłada coraz więcej wysiłku w to, by promować na świecie korzystne dla kraju narracje - zwraca uwagę gazeta.

Gdzie dziennikarz nie wejdzie, tam YouTuber dotrze

Według "NYT" influencerzy sponsorowani przez rząd w Pekinie mieli dostęp tam, gdzie nie wpuszcza się zagranicznych dziennikarzy.

Każdy z twórców oprócz propozycji finansowych bądź faktycznych wypłat otrzymał również inną wymierną korzyść - ogromny ruch na swoich profilach w mediach społecznościowych, bo sponsorzy z Pekinu dobrze zadbali o to, by współpraca była lukratywna dla obu stron.

To ja dyktuję, co dzieje się na moim kanale, nie Pekin

Dziennik podaje, że wielu YouTuberów i innych twórców żyje w Chinach od lat. Bardzo często narracje promowane przez te osoby koncentrują się wokół odpierania krytyki zachodnich państw względem Chin - dotyczy to zarówno tematów wokół pandemii koronawirusa, jak i np. polityki względem muzułmańskiej mniejszości Ujgurów.

To my decydujemy o tym, co dzieje się na naszych kanałach wideo, a nie Komunistyczna Partia Chin - podkreślają twórcy. W rzeczywistości jednak nawet, jeśli tak jest, KPCh wykorzystuje ich twórczość do swoich celów, ich pracę dokumentują chińskie państwowe media, a dyplomaci często promują tworzone przez nich materiały w ramach "ocieplania wizerunku" Chin.

"Razem sześciu najpopularniejszych twórców wygenerowało na YouTube ponad 130 mln odsłon i ponad 1,1 mln subskrypcji" - czytamy w materiale "NYT".

Chiny kształtują swoją opowieść na świecie

Chiny coraz częściej wykorzystują obcokrajowców do tego, by łagodzić swój wizerunek i promować własną opowieść na temat swojego kraju na całym świecie - ocenia dziennik. W misji polepszania prasy Chin na świecie wykorzystywane są usługi, które w Państwie Środka nie działają, bo są zablokowane przez rząd - takie jak Twitter czy YouTube.

Były moderator treści w chińskich mediach społecznościowych Eric Liu w rozmowie z "NYT" ocenia, że Chiny nauczyły się doskonale nadużywać światowych platform internetowych. "Celem nie jest zwycięstwo, ale wywołanie chaosu i podejrzliwości aż do momentu, w którym prawda znika" - dodaje.

Czytaj też

Opowieści influencerów

Jednym z opisywanych przez nowojorski dziennik influencerów jest Izraelczyk Raz Gal-Or, któryego kanał na YouTube subskrybują miliony odbiorców. Umieszcza na nim materiały wideo, w których prowadzi wywiady ze zwykłymi ludźmi mieszkającymi w Chinach, ale i tymi, którzy do ChRL przybyli i mieszkają tam już jakiś czas.

W jednym z nagrań widzimy, jak Gal-Or odwiedza plantację bawełny w prowincji Xinjang, względem której wysunięto w zachodnich mediach oskarżenia o to, że bazuje na pracy przymusowej.

"Wszystko jest tutaj zupełnie normalnie" - mówi Izraelczyk, który wcześniej razem z niektórymi pracownikami je posiłek w plantacyjnej kantynie. "Ludzie są mili, robią swoje, żyją swoim życiem" - dodaje autor nagrań, który słowem nie wspomina, że na plantacji setki muzułmanów wykonywały pracę przymusową, co jest udokumentowane w materiałach rządowych, do których dotarli dziennikarze zachodnich mediów.

Ojciec chłopaka to szef firmy z sektora mediów YChina, który cieszy się wsparciem inwestycyjnym Chińskiego Banku Rozwoju.

Chiny wolne od opresji

Innym twórcą internetowym jest Kanadyjczyk Kirk Apesland, który według dziennika specjalizuje się w odpieraniu zarzutów o represje wobec Ujgurów w prowincji Xinjiang. Kanał o nazwie Gweilo 60, co w dialekcie kantońskim znaczy "Cudzoziemiec", pełen jest opowieści o tym, że ludzie w Chinach nie podlegają żadnej opresji politycznej i są szczęśliwi.

Czytaj też

W obozach dla Ujgurów - zdaniem Apeslanda - prowadzona jest "edukacja", której celem jest to, aby "ci ludzie mieli pracę, umiejętności i tak dalej w przyszłości". Według Kanadyjczyka "to ogromna różnica względem Zatoki Guantanamo, gdzie po prostu cię zamykają".

W odpowiedzi na pytania "NYT" Apesland w specjalnym nagraniu wideo przyznał, że bierze pieniądze od chińskiego rządu i zgadza się na opłacane przez niego podróże. Porównuje to jednak do współpracy... z lokalnymi organizacjami turystycznymi.

Zagraniczni, medialni celebryci

Australijski Instytut Polityki Strategicznej opublikował raport, w ramach którego stwierdzono, iż organ odpowiedzialny za regulację internetu w Chinach zapłacił do tej pory 30 tys. dolarów "zagranicznym internetowym celebrytom" w ramach promocji rządowej narracji na temat walki z ubóstwem. Pieniądze otrzymała firma, która pośredniczyła w wynajmie influencerów dla kampanii "Randka z Chinami".

Według instytutu influencerzy podczas swoich podróży byli instruowani przez przedstawicieli chińskiej administracji na temat tego, co mają mówić i na jaki temat.

Nie ma dowodów na udział w operacjach informacyjnych

Należący do Google'a serwis YouTube, odpowiadając na pytania dziennika poinformował, że nie znalazł dowodów na udział twórców w "zorganizowanych opercjach wpływu". Serwis przy okazji zaznaczył, że regularnie usuwa kanały promujące określone narracje w ramach realizowanych kampanii.

YouTube, jak zwraca uwagę dziennik, wymaga jednak od swoich twórców, aby informowali o tym, że zamieszczają na kanałach materiały sponsorowane. Serwis zgodził się, że przypomni wymienionym przez dziennik twórcom o tym obowiązku.

Jak zaznacza gazeta, kanały prywatnych osób nie kwalifikują się do oznaczania jako fundowane przez rząd. Pozwala to ukryć niektórym YouTuberom, że pracują dla chińskich mediów państwowych.

Chcemy być także bliżej Państwa - czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać - zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.

Reklama
Reklama
Reklama