Reklama

Tankowce „Atlantas” i „Calida” transportujące w sumie 2 mln baryłek irańskiej ropy naftowej dla Lotosu dotarły do gdańskiego Naftoportu. Jeżeli przerób surowca z dostawy testowej będzie satysfakcjonujący to spółka zapowiada dalsze rozmowy celem zakontraktowania większych wolumenów. Nie wiadomo czy chodzi o umowy krótkoterminowe czy długoterminowe niemniej pole do popisu jest spore. Duże, jawne kontrakty na dostawy dla Rafinerii Gdańskiej to ponad 7 mln ton rocznie, a zdolności zakładu wynoszą 10,5 mln ton.

Wpłynięciu „Atlantasa” i „Calidy” nadano dużą rangę ponieważ w przystępny sposób pokazuje mediom ważny proces – zwiększania przez polskie koncerny paliwowe udziału surowca z Bliskiego Wschodu kosztem rosyjskiego. Zjawisko to opisano już w wielu tekstach na łamach Energetyka24.com (do niektórych odsyła za pomocą interlinków niniejsza publikacja). Warto jednak krótko przypomnieć o tym, że PKN Orlen podpisał w maju br. kontrakt długoterminowy z saudyjskim Saudi Aramco co zmieniło odwieczne reguły gry w regionie zdominowanym tradycyjnie przez Rosjan (Saudyjczycy po raz pierwszy w historii wkroczyli nad Bałtyk, umowa ma ponadto znaczenie regionalne bo objęła jednocześnie Polskę, Litwę, Czechy). Proces ten przebiega jednak stopniowo i dla części obserwatorów jest słabo zauważalny. Jedynie w momentach takich jak pojawienie się w Gdańsku supertankowca „Atlantas” opinia publiczna uświadamia sobie, że coś się zmienia. Statek tych rozmiarów działa bowiem na wyobraźnię o wiele bardziej niż zapowiedzi kontynuowania zakupów irańskiej ropy przez Lotos czy sfinalizowania umowy długoterminowej z Iranem przez PKN Orlen (rozmowy toczą się od ubiegłego roku), co według informacji Energetyka24.com będzie miało miejsce we wrześniu.

"Atlantas" w gdańskim Naftoporcie. Fot. Lotos

Tymczasem osoby zawodowo obserwujące rynek ropy dostrzegają zmiany na niemal każdym kroku. Bezpardonowa walka cenowa producentów i przetasowania na rynkach (wypieranie rosyjskiego surowca w Europie -w tym po raz pierwszy nad Bałtykiem- a saudyjskiego w Chinach) – to doskonały przykład dotyczący aspektu globalnego tego zjawiska. Zapowiedź uruchomienia przez PERN, polskiego operatora rurociągów, nowych usług takich jak separacja i blendowanie ropy – w dość wymowny sposób pokazuje natomiast, że zmiany dotykają również Rzeczpospolitą (wzrost wolumenów surowca z Bliskiego Wschodu różniącego się parametrami od rosyjskiego wymusza ich oddzielanie w rurociągach bądź mieszanie w różnych proporcjach celem uzyskania satysfakcjonujących rezultatów).

Skoro o PERN mowa to jego działania z dużym wyprzedzeniem pokazują zamiary PKN Orlen i Lotosu – w tym przypadku związane z polityką dywersyfikacji dostaw. Według nieoficjalnych informacji Reutersa po rozładowaniu „Atlantasa” zostanie on napełniony rosyjską ropą spółki Mercuria (powiązanej z Rosjanami), która zostanie dostarczona i sprzedana w Azji. Nie to w tej informacji jest jednak najciekawsze. Agencja twierdzi bowiem, że wspomniana firma traderska (od lat kluczowy element w polskim sektorze paliwowym, choć słabnący od czasu wdrożenia bezpośrednich umów Lotosu i Orlenu z rosyjskimi producentami) nie przedłuży umowy z PERN na dzierżawę zbiornika w Naftoporcie. Choć władze Mercurii twierdzą, że nie oznacza to rezygnacji z działań w Polsce (jej spółka zależna J&S ma udziały w gdańskim terminalu naftowym) to jednak kwestia ta wyraźnie wiąże się z polityką dywersyfikacji wdrażaną przez polskie firmy. Lotos i Orlen chcą zwiększać wolumen importowy z Bliskiego Wschodu i potrzebują przestrzeni magazynowej należącej do PERN, który jest spółką skarbu państwa. Decyzja o nieprzedłużeniu dzierżawy zbiornika nie musi zatem wynikać z decyzji Mercurii... 

Coraz więcej przesłanek zaczyna świadczyć o tym, że Lotos, Orlen i PERN zwierają szyki w celu wdrożenia działań, dzięki którym będzie możliwy drastyczny wzrost wolumenów importowych z Bliskiego Wschodu (koordynacja zakupów, wykorzystania zbiorników dla potrzeb polskich rafinerii, efektywna separacja i blendowanie ropy). Świadczy o tym także skala zleconych przez NASK przygotowań celem zabezpieczenia Naftoportu i infrastruktury przesyłowej (np. kluczowy dla dywersyfikacji Rurociąg Pomorski) przed cyberatakami. Najwyraźniej państwo polskie spodziewa się tego, że Rosjanie mogą sięgnąć po „twarde środki” widząc jak zaawansowane są działania dywersyfikacyjne Rzeczpospolitej, która pozostaje jednym z kluczowych rynków zbytu dla rosyjskiej ropy. Na szczególną uwagę w tym kontekście zasługują informacje magazynu Time, który poinformował o wybuchach i pożarach jakie w irańskich instalacjach naftowych mógł spowodować cyberatak jednego z krajów trzecich.

Zobacz także:

Reklama

Komentarze (2)

  1. serw

    Piszesz tak, bo jesteś pracownikiem Lotosu, czy chcesz tylko poćwiczyć jako analityk rynku naftowego ?

  2. fasdfa

    Miejsce gdzie rozładowują ropę od Arabów powinni nazwac "Apple Juice" tak aby uświadomic ludziom tu w kraju i moze jak dotrze to do Rosji, że tyle ile ropy przypłynie od Arabów to tyle Rosja traci. A wszystko to wynika z niszczenia polskiej żywności przez Rosje.

Reklama