Polityka i prawo
Rosja odpowiada za cyberataki w Europie Środkowo-Wschodniej
Eksperci podejrzewają, że Rosja stoi za cyberatakami wymierzonymi w organy państwowe krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Analizy ostatnich wydarzeń wskazują, że Moskwa może być odpowiedzialna za większość złośliwych kampanii. Tło geopolityczne ma tutaj kluczowe znaczenie.
Kristian Boikow, rzekomo odpowiedzialny za największy cyberatak w historii Bułgarii, został oskarżony o kradzież danych osobowych milionów obywateli z Krajowej Agencji Dochodów oraz wywołanie chaosu w całym państwie. Haker zaprzecza wszystkim zarzutom – informuje dziennik New York Times.
Incydent wywołał dyskusję na temat stanu cyberbezpieczeństwa Bułgarii. Skradzione dane zostały udostępnione mediom, co dodatkowo uderzyło w poszkodowanych. Ekspertów w tym przypadku zastanowił adres e-mail, z którego rozsyłane były uzyskane informacje. Ich nadawcą był rosyjski użytkownik.
Incydent miał miejsce w momencie, gdy Bułgaria finalizowała zakup ośmiu nowych F-16 w ramach wspieranego przez Stany Zjednoczone planu modernizacji wojska i dostosowania sił powietrznych Bułgarii do standardów NATO. Mladen Marinow, minister spraw wewnętrznych, bezpośrednio po wykryciu cyberataku podkreślił, że Rosja może być jego źródłem. „Zorganizowane grupy przestępcze zaangażowane w cyberataki zwykle szukają zysków finansowych, ale możliwe są motywy polityczne” – zaznaczył przedstawiciel bułgarskiego rządu cytowany przez New York Times.
Amerykańscy specjaliści uważnie śledzący rosyjską działalność w cyberprzestrzeni twierdzą, że włamanie do Krajowej Agencji Dochodów nosi znamiona operacji rosyjskiego wywiadu wojskowego (GRU). Eksperci jednak nie zidentyfikowali konkretnego źródła incydentu.
Według bułgarskich analityków Rosja postrzega członkostwo tego kraju w NATO i Unii Europejskiej jako narzędzie, za pomocą którego Moskwa mogłaby wywierać wpływ na podejmowane w ramach tych organizacji decyzje. Celem Kremla w tym zakresie miałoby być złagodzenie polityki wobec Rosji lub nawet realizacji promoskiweskiej polityki.
Jak wskazuje Ognian Shentov, dyrektor Centrum Studiów nad Demokracją w Sofii, Bułgaria ma prawdopodobnie najbliższe stosunki z Rosją spośród wszystkich państw członkowskich UE. „Zawsze staliśmy w połowie drogi między Grupą Wyszehradzką a Rosją” – zaznaczył ekspert.
Jak podaje New York Times, ostatni incydent, w wyniku którego naruszone zostały dane około 5 milionów osób, wywołał silne obawy dotyczące sposobów, w jakie Rosja może wywierać wpływ na sytuację w Bułgarii.
„Chociaż jest aktywnym członkiem NATO, Bułgaria ma słabą cyberobronę z wieloma lukami” – powiedział admirał James G. Stavridis, jeden z dowódców sojuszu. –„Możemy zaobserwować wysoką aktywność cyberprzestępczą sponsorowaną przez Rosję”.
Oskarżony o incydent Kristiyan Boikov podkreślił, że zmuszono go, aby się przyznał. „Grozili mi i mówili, jaka będzie moja przyszłość, jeśli się nie przyznam” – zaznaczył. Inni zatrzymani w tej sprawie Ivan Todorov, dyrektor firmy odpowiedzialnej za cyberbezpieczeństwo TAD, oraz jej pracownik Georgi Yankov twierdzą, że nie mają nic wspólnego z cyberatakiem. „Jestem facetem od sprzedaży. Nie znam nawet szczegółów technicznych” – tłumaczył Georgi Yankov.
Bozhidar Bozhanow, były doradca bułgarskiego rządu ds. cyberbezpieczeństwa, uważa, że najbardziej przerażające w przypadku naruszenia było to, jak łatwo hakerzy tego dokonali. „Twierdzenie premiera, że był to jakiś czarodziej, jest śmieszne” – zaznaczył. Specjalista nie wierzy w doniesienia, że Rosja stoi za cyberatakiem. Jeśli zrobiliby to hakerzy powiązani z Moskwą, skutki byłyby jeszcze poważniejsze – tłumaczy Bozhidar Bozhanow.
Ostatnie wydarzenia mocno obciążają Kreml. Mowa tutaj nie tylko bułgarskim incydencie, ale również cyberataku wymierzonym w czeskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Według lokalnych specjalistów za naruszenie odpowiada zagraniczne państwo. Brakuje jednak jednoznacznych dowód, aby wskazać konkretne źródło incydentu – informuje agencja Reutersa.
Incydent zmusił czeskie władze do przywiązania większej uwagi do kwestii cyberbezpieczeństwa. „Ostatni cyberatak przeciwko Ministerstwu Spraw Zagranicznych, został popełniony przez zagranicznego aktora państwowego” – można było wyczytać w oświadczeniu opublikowanym na stronie internetowej czeskiego Senatu. Jak podaje Reuters, zapytana o szczegóły na temat incydentu rzecznik MSZ odmówiła komentarza.
Haertle: Każdego da się zhakować
Materiał sponsorowany