Tureccy hakerzy uderzyli w oficjalne strony greckiego parlamentu, ministerstwa spraw zagranicznych i ministerstw gospodarki, a także krajową giełdę. Twierdzili, że udało im się przejąć nad nimi kontrolę na około 90 minut – donosi agencja AFP.
Ataku miała dokonać grupa Anka Neferler Tim, czym pochwaliła się za pośrednictwem swojego fanpage'a na Facebooku „Grecja grozi Turcji na Morzu Egejskim i we wschodniej części Morza Śródziemnego. A teraz zagraża konferencji w sprawie Libii”.
Włamanie miało nastąpić, gdy dowódca libijskiej armii Khalifa Haftar przeprowadził rozmowy w Atenach, dwa dni przed konferencją pokojową w Berlinie, w której on i szef uznanego przez ONZ rządu Trypolisu, Fayez al-Sarraj, będą uczestniczyć. Rząd niemiecki nie zaprosił natomiast do udziału w konferencji ani Grecji, ani Cypru, pomimo, że jak wskazywał Witold Repetowicz w analizie dla portalu Defence24.pl „ewentualne porozumienie może naruszyć kluczowe interesy tych dwóch państw”. Jak wskazywał Repetowicz zawarta 27 listopada 2019 r. umowa pomiędzy Rosją a Turcją umożliwia „przejęcia przez Turcję cypryjskich złóż gazu i zniweczenie przez nią planu budowy gazociągu wschodniośródziemnomorskiego, który pompowałby do Europy (przez Grecję) gaz z cypryjskiego złoża Afrodyta, izraelskiego złoża Lewiatan i egipskiego złoża Zohr”.
Jak kontynoował Repetowicz, realizacja projektu leży w interesie Egiptu, Izraela, Cypru oraz Grecji, które są w niego zaangażowane bezpośrednio, ale również Włoch i całej Unii Europejskiej. Stanowi ona jednak zagrożenie dla interesów Tureckich a także stanowi konkurencję dla dostaw gazu rosyjskiego do Europy. „Zarówno Moskwa, jak i Ankara zainteresowane są w jego storpedowaniu” - podkreśla ekspert.
Czytaj też: Rosyjsko-turecki plan podziału wpływów w Libii