Reklama

Polityka i prawo

Jeden z twórców polskiego internetu: „Obawiam się masowej kontroli i inwigilacji” [WYWIAD]

Fot. Brett Jordan/unsplash
Fot. Brett Jordan/unsplash

„Obawiam się, że sieć zostanie wykorzystania do manipulowania społeczeństwem. Oczywiście, to już się dzieje. Mam jednak na myśli masową kontrolę i inwigilację. Podkreślę raz jeszcze – obawiam się, że internet stanie się  – w rękach władzy – smyczą dla obywateli” – zaznacza w rozmowie z CyberDefence24.pl dr Marcin Gromisz, jeden z twórców polskiego internetu. 

Internet stał się integralną częścią naszego życia. Każdego dnia czerpniemy z niego to, co najlepsze – wykorzystujemy go do m.in. komunikacji, poszukiwania informacji, rozrywki czy pracy i nauki. W czasie pandemii koronawirusa zyskał dodatkowe znaczenie, ponieważ w jeszcze większym stopniu nasza codzienność stała się cyfrowa.

17 sierpnia 2021 roku to szczególny dzień – internet w Polsce obchodzi swoje 30. urodziny. W związku z tym faktem postanowiliśmy porozmawiać z dr Marcinem Gromiszem, członkiem zespołu specjalistów Wydziału Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego, który jako jeden z pierwszych naukowców podłączył nasz kraj do międzynarodowej sieci. 


Szymon Palczewski, CyberDefence24.pl: 17 sierpnia obchodzimy 30. „urodziny” internetu w Polsce. Powszechnie przyjęło się, że to właśnie 17 sierpnia 1991 roku miał miejsce przełomowy moment w naszym kraju - podłączono nasz kraj do sieci. Jednak jest to symboliczna data, a od którego momentu możemy mówić o początkach internetu nad Wisłą?

Dr Marcin Gromisz, jeden z twórców internetu w Polsce: Początki internetu w naszym kraju wiążą się z realizacją konkretnego projektu, który był prowadzony etapami. W jego ramach pewne łącza zostały uruchomione w trybie testowym właśnie w połowie sierpnia 1991 roku. Wówczas można było mówić o nawiązaniu pierwszego połączenia – choć testowego – między Warszawą a Kopenhagą. Stąd też 17 sierpnia nie wydaje się złą datą dla obchodzenia „urodzin” internetu w Polsce.

To znaczy, że wcześniej nie było w Polsce żadnego dostępu do międzynarodowej sieci?

Trzeba uściślić, że historia podłączenia Polski do sieci światowej, zaczęła się rok wcześniej (1990 r. – przyp. red.) i to był tak naprawdę przełom. Wtedy udało się włączyć nasz kraj do sieci EARN, obejmującej duże centra komputerowe, przeznaczonej do wymiany poczty elektronicznej, z pewną namiastką przesyłania danych.

W momencie, gdy do międzynarodowej sieci zostały podłączone polskie uczelnie, pojawiły się kanały cyfrowe, którymi można było transmitować dane. Kiedy nasz zespół zorientował się, że istnieje wolny kanał pomiędzy Warszawą a Kopenhagą, byliśmy już gotowi z infrastrukturą wydziałową. Dlatego też momentalnie wykorzystaliśmy okazję i nawiązaliśmy odpowiednie kontakty z europejskimi organizacjami sieciowymi. To one „wpuściły” nas do europejskiego internetu. Z czasem – a konkretnie jesienią 1991 roku – udało się podłączyć również inne polskie ośrodki.

Czyli wszystko zaczęło się od Uniwersytetu Warszawskiego.

Tak. Pracownicy Wydziału Fizyki UW jako pierwsi w Polsce uzyskali stałe połączenie z internetem. Już od początku 1990 roku realizowaliśmy projekt komputeryzacji naszego wydziału. Polegało to na budowie nowoczesnej – jak na tamte czasy – infrastruktury, np. zasobów dyskowych, mocy obliczeniowych. Generalnie bazowaliśmy na rozwiązaniach z zakresu technologii internetowej. Wtedy była to nowość, nawet w krajach wysoko rozwiniętych. Podłączenie do internetu już w sierpniu 1991 roku okazało się być skutkiem ubocznym projektu komputeryzacji naszej jednostki.

Kto poza panem wchodził w skład zespołu realizującego projekt, który doprowadził do powstania internetu w Polsce? Jak duża była to grupa?

Mówimy o zespole, którego trzon stanowiła grupa 4-5 specjalistów. Składał się z pracowników Wydziału Fizyki UW, a szefem był dr hab. Roman Szwed.

O jakich konkretnie specjalistach mówimy?

To przede wszystkim fizycy, jeden kolega był elektronikiem.

Wracając do tamtych chwil, gdy pracował pan wraz z kolegami nad projektem – jakie emocje panu towarzyszyły? Czuł pan wtedy, że internet może okazać się czymś przełomowym?

Wspominam ten czas bardzo dobrze, bo po pierwsze człowiek był młody… [uśmiech], a po drugie w tamtym czasie w Polsce generalnie panował duży optymizm. To był okres wielkiego przełomu (politycznego, po 1989 roku – przyp. red.) i wydawało się, że wszystko w naszym kraju jest możliwe.

Muszę podkreślić, że nasi specjaliści uczyli się nowych technologii podczas wyjazdów zagranicznych do laboratoriów w Szwajcarii, Niemczech itd. Dlatego mieliśmy świadomość, że internet to coś nowoczesnego. Co więcej, posiadaliśmy pewien przywilej, że to właśnie my w Polsce możemy pracować nad tego typu rozwiązaniami. To było bardzo przyjemne uczucie.

Z drugiej jednak strony nie wszystko było takie „kolorowe”. Wynika to z faktu, że praca nad przełomowymi technologiami zawsze wiąże się z pokonywaniem problemów. W związku z tym nasuwa się pytanie: jakie były największe wyzwania związane z budową internetu w naszym kraju?

Pierwszą i najistotniejszą przeszkodą był ustrój, lecz jak wiemy, historia ją szczęśliwie wyeliminowała. Następstwem przemian politycznych było powszechne uznanie Polski za państwo niekomunistyczne.

Kolejny aspekt, to pieniądze. Gdy posiadaliśmy już łącza, problemem okazało się pozyskanie środków finansowych. Ostatecznie jednak, dzięki podejmowanym wysiłkom, udało nam się jakoś je zapewnić. Możemy więc powiedzieć, że w tamtym okresie występowały trudności organizacyjne.

Poważnym wyzwaniem było również ubóstwo infrastruktury telekomunikacyjnej w naszym kraju. To jeden z kluczowych problemów. W tamtym czasie dało się już sprowadzać urządzenia sieciowe zza granicy, można było pracować na komputerach PC odpowiednio zaprogramowanych, natomiast brakowało łączy. Wszystkie były złej jakości, zmonopolizowane wówczas przez Telekomunikację Polską.

W jaki sposób udało się pokonać te infrastrukturalne przeszkody?

Zacząłbym od tego, że dużym ułatwieniem był fakt, iż w Warszawie znajdował się węzeł krajowy sieci EARN. NASK, który wówczas był częścią Uniwersytetu Warszawskiego, dzierżawił od Telekomunikacji Polskiej łącze międzynarodowe. My – jako Wydział Fizyki UW – dzierżawiliśmy łącza telekomunikacyjne w obrębie miasta. W związku z tym udało się zorganizować węzeł krajowy na Krakowskim Przedmieściu, a nasz wydziałowy węzeł sieciowy na ulicy Hożej. Cała infrastruktura bazowała na liniach dzierżawionych od Telekomunikacji Polskiej.

Następnie musieliśmy zapisać się do europejskiej organizacji sieciowej, aby uzgodnić zasady przesyłu danych.

Patrząc z tamtej perspektywy, czy spodziewał się pan, że za 30 lat internet będzie obecny na każdym kroku naszego życia? Stanie się integralną jego częścią?

Tego, że będzie powszechnie dostępny – tak. Ale nie zdawałem sobie sprawy, że może być wykorzystywany w taki sposób, jak obecnie.

W tamtych czasach powstawały książki futurystyczne czy science fiction, gdzie próbowano przewidzieć wpływ sieci na np. opinię publiczną. Jednak te aspekty socjologiczne internetu nas nie zajmowały, skupialiśmy się raczej na technologii.

Sytuacja nieco się zmieniła w 1993 roku, gdy pojawiała się usługa „WWW”, przypominająca mniej więcej te strony internetowe, z których korzystamy współcześnie. Koledzy wówczas stworzyli witrynę, gdzie opublikowali pewne materiały. Spotkało się to z wielkim hejtem. Bardzo nas to zaskoczyło. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że takie drobiazgi mogą irytować ludzi. To właśnie wtedy „zaczęło nam coś świtać”, że internet może być silnym narzędziem społecznym.

To, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć przyszłości i rozwoju technologii – nawet jako jej twórcy – jest piękne. Gdyby wszystko dało się zaprogramować, byłoby nudno [uśmiech].

Był pan bezpośrednio zaangażowany w powstanie i dalszy rozwój internetu w naszym kraju. Z perspektywy czasu – jak bardzo się on zmienił? Co w szczególności przykuło pana uwagę?

Jestem zdziwiony brakiem krytycyzmu użytkowników w analizie treści, jakie są publikowane w internecie. To mnie bardzo zaskoczyło. Kiedyś mówiło się, że słowo drukowane jest prawdą. Teraz mam wrażenie, że to powiedzenie zostało przeniesione w odniesieniu do sieci…

Z drugiej jednak strony każdego dnia kilkadziesiąt lub nawet więcej razy pozyskujemy użyteczne informacje z internetu, np. przy wykorzystaniu wyszukiwarek. Widzimy więc, że jest on także bardzo silnym narzędziem.

Czy pana zdaniem to, że każdy użytkownik może tworzyć treści i je udostępniać w sieci, to wada czy zaleta internetu?

Według mnie to zaleta, ogromna zaleta. Jednak należałoby w jakiś sposób przygotować ludzi, może mentalnie, do ponoszenia odpowiedzialności za to, co robią w sieci. To wyzwanie dla osób odpowiedzialnych za edukację w naszym kraju, aby wpajać odpowiednie wzorce zachowania społecznego.

Proszę zwrócić uwagę, że we wczesnych latach 90., kiedy internet raczkował i korzystała z niego ograniczona liczba osób – głównie na uczelniach wyższych i w instytucjach naukowych. Wtedy wykształciła się tzw. etykieta sieciowa, która zakazywała m.in. obrażania innych. Jeżeli ktoś ją łamał, był piętnowany. Tego się trzymano.

Z pana bagażem doświadczeń - jaka pana zdaniem będzie przyszłość internetu? Jak potoczy się jego rozwój?

W warstwie technologicznej będzie rosło pasmo przesyłu, niezależnie czy to będzie 5G, 6G czy jeszcze coś innego. Prawdopodobnie spadnie również energochłonność infrastruktury internetowej oraz wzrośnie jej czułość – myślę tu o urządzeniach bezprzewodowych. Należy spodziewać się zwiększenia liczby węzłów, które będą wszechobecne, a także nastąpi powiększenie pojemności informacyjnej komputerów.

Można też zastanawiać się, czy nie będziemy świadkami jakiegoś fundamentalnego odkrycia, które zrewolucjonizuje telekomunikację. Ale na razie na horyzoncie czegoś takiego nie widać.

A poza technologią?

Podkreśliłbym znaczenie procesu fragmentacji – proszę zauważyć, że Rosja tworzy swój własny internet, Chiny również… I właśnie w tym obszarze mogą nastąpić duże zmiany. Obawiam się, że sieć zostanie wykorzystania do manipulowania społeczeństwem. Oczywiście, to już się dzieje. Mam jednak na myśli masową kontrolę i inwigilację. Podkreślę raz jeszcze – obawiam się, że internet stanie się smyczą dla obywateli w rękach władzy.

Bez wątpienia rozwój internetu przyczyni się do ułatwienia naszego życia. Codzienność stanie się coraz wygodniejsza. Z drugiej jednak strony może spaść kreatywność ludzi. Proszę spojrzeć na to, co robi komunikacja przez internet z językiem polskim – wszystko zostaje skrócone, uproszczone, wyrównane … Tracimy na tym.

Niepokoi mnie również fakt, że coraz więcej elementarnych funkcji życiowych i społecznych jest uzależnionych od internetu. To pociąga za sobą szereg zagrożeń. Przykładowo, technologia może zostać wykorzystana przez terrorystów do wywołania poważnych zakłóceń infrastruktury.

Proszę mnie źle nie zrozumieć. Nie kreślę tutaj żadnego czarnego scenariusza, lecz zwracam uwagę na problemy, które należy rozwiązać.

Dziękuję za rozmowę i za podłączenie naszego kraju do internetu.

Bardzo mi miło, dziękuję. 


Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture. 

image
Fot. Reklama
Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze

    Reklama