Polityka i prawo
Czy regulacje Big Techów ochronią użytkowników przed utowarowieniem?
Regulacje Big Techów to temat budzący ogromne kontrowersje po stronie biznesu cyfrowego i nie mniejsze nadzieje po stronie użytkowników, którzy zaczęli rozumieć, że dla firm technologicznych stają się zasobem. Czy ramy prawne mają szansę ich ochronić?
Regulacje wielkich firm technologicznych - w szczególności tych z USA - to temat budzący bardzo duże kontrowersje wśród przedstawicieli biznesu cyfrowego. Po stronie użytkowników, powstające pakiety ram prawnych budzą z kolei nadzieje - samoregulacja sektora cyfrowego nie zdała egzaminu, a my coraz bardziej zdajemy sobie sprawę z tego, że dla gigantów z Doliny Krzemowej jesteśmy zasobem do eksploatacji.
O tym, czy regulacje mają szansę ochronić użytkowników przed utowarowieniem, rozmawiali uczestnicy panelu „Rola regulacji w gospodarce cyfrowej. Czy to jedyny sposób, aby użytkownicy nie stali się towarem?”, który odbył się podczas tegorocznej edycji konferencji Cyber24Day, 10 października w Warszawie.
Udział w dyskusji brali: prezes zarządu Związku Cyfrowa Polska Michał Kanownik, dyrektor departamentu Prawa i Legislacji Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Jakub Bińskowski, prezeska Fundacji Panoptykon Katarzyna Szymielewicz, a także doktor adwokat Paweł Litwiński i współprzewodniczący Polskiej Sieci Ekonomii oraz wykładowca na Akademii Leona Koźmińskiego - Jan Oleszczuk-Zygmuntowski.
Regulacje są potrzebne, ale jest ich za dużo
Zdaniem Michała Kanownika, regulacji jest obecnie za dużo. „Tak, regulacje rynku cyfrowego są bardzo potrzebne, co do tego nikt nie ma wątpliwości, natomiast jest bardzo cienka granica między regulacją mądrą, efektywną, a barierami, które mogą powodować ograniczenia w rozwoju innowacyjności nowych produktów, usług, które są nam wszystkim potrzebne i z których chętnie korzystamy hjako konsumenci. Ten balans jest bardzo ciężko znaleźć” - powiedział.
W opinii prezesa Związku Cyfrowa Polska, tworzeniu regulacji powinny towarzyszyć reguły, które zadbają aby nie stwarzały one barier dla biznesu i usług, jak i dla konsumentów w dostępie do nich, a także aby wśród konsumentów i biznesu była obecna edukacja oraz budowanie świadomości, na temat obowiązków, praw, korzyści, kosztów i zagrożeń towarzyszących produktom i usługom cyfrowym.
Jako przykład regulacji, które hamują innowacyjność, Kanownik podał te w technologiach łączności, które przekładają się na to, że Europa już teraz pozostaje w tyle np. jeśli chodzi o rozwój technologii 5G.
Jakub Bińkowski związany z ZPP, zgodził się z Michałem Kanownikiem. „Jest ich przede wszystkim za dużo” - powiedział. Obecnie, jego zdaniem, za wiele negatywnych zjawisk obarcza się winą wielkie firmy technologiczne, a sposób, w jaki to się dzieje, nie jest racjonalny. „W zasadzie została zatracona wszelka racjonalność w skali używanych pojęć, w skali języka, którym się o technologiach dyskutuje” - powiedział. Wskazał tu klikalne medialne nagłówki, które np. odnoszą się do zagrożeń dla demokracji powodowanych przez produkty Big Techów. „W dyskusji notorycznie używa się pojęć takich jak totalitaryzm, totalna dystopia, Big Tech feudalizm” - zwrócił uwagę.
Problemy regulacji
Zdaniem prezeski Fundacji Panoptykon Katarzyny Szymielewicz, regulacje muszą tworzyć pewien bezpieczny fundament postępowania dla użytkowników usług cyfrowych.
„RODO jako prawo było bardzo konserwatywne” - powiedziała, odnosząc się do sugestii, jakoby była to pierwsza regulacja, która w gospodarce cyfrowej miała dokonać rewolucji. Jej zdaniem, skuteczność przepisów zależy od wielu czynników. „Jaka jest narracja, jaka jest egzekucja prawa, w jakiej polityce jesteśmy zanurzeni? Jakie są przyzwolenia na działania ratunkowe?” - wyliczała Szymielewicz, wskazując, że RODO to konserwatywna regulacja oparta o ocenę ryzyka, która miała bardzo długi okres vacatio legis, a świadomość jej istnienia i wpływu na rynek można określić na 7 lat. Mimo tego, jak podkreśliła, rynek reklamy profilowanej tylko rósł i nie udało się go zlikwidować.
Szymielewicz wskazała też na trudności prawne w walce z podmiotami nadużywającymi RODO. „Mamy dwie czy trzy sprawy, które trwają i wloką się nie dlatego, że ktoś nie rozumie że to jest nadużycie i łamanie RODO, tylko dlatego, iż tyle właśnie trwa wygranie z potężnym rynkiem, który utrzymał się, bo była »wolna amerykanka«” - powiedziała. „Gdyby regulacje były skuteczne, to by nie było nowych. Dobrym przykładem jest DSA, które jest regulacją idącą dalej niż RODO. Dlaczego? Bo jest to reakcja UE na przegięcie dużego biznesu, który pod wpływem RODO się nie posunął. Jestem przekonana, że gdyby wyleciały z internetu banery wymuszające zgodę, dark patterns, czyli manipulacyjne projektowanie interfejsów, które służy temu, aby ludzie oddawali dane, których nie chcą oddawać, gdyby wyleciał Ad Tech, czyli pośrednicy w branży reklam, reklamy profilowane o bardzo wrażliwe dane, gdyby to wszystko zadziałało - to nie mielibyśmy DSA w takiej formie” - mówiła prezeska Panoptykonu.
Jak wskazała, problemy tego rodzaju eskalują od 20 lat i RODO ich nie powstrzymało. Wymieniła w tym miejscu m.in. oddziaływanie algorytmów, pojawienie się zjawisk takich jak polaryzacja i dezinformacja, a także wpływ mechanizmów wielkich platform, które te problemy eskalują. „Dlatego więc Unia przychodzi i mówi: to teraz spróbujmy trochę bardziej radykanie, z innej strony - od strony ryzyka dla społeczeństwa a nie jednostki” - skwitowała, dodając, że pakietowe regulacje takie jak DSA i DMA to wynik bezradności regulatorów wobec rynku, który nie chce się uregulować i robi wszystko, aby obejść już istniejące ramy, jednocześnie inwestując ogromne pieniądze w lobbing i walkę na drodze prawnej, aby się nie posunąć nawet o krok.
Mecenas Paweł Litwiński odnosząc się do tych słów stwierdził, że z jego perspektywy - prawnika pracującego dla biznesu - regulacji nie jest za dużo. Jak podkreślił, założenie, że biznes sam się ograniczy (samoregulacja) nie ma racji bytu, bo celem biznesu jest zarabanie pieniędzy i „dopóki ktoś tego biznesu nie ograniczy, on sam również tego nie zrobi” - powiedział i dodał, że warto sobie zdać dodatkowo sprawę z tego, że biznesem też są państwa - bo państwa na tym rynku też działają i czerpią konkretne korzyści.
Litwiński powiedział, iż zgadza się z oceną, że regulacje nie działają, ale nie dlatego, że są złe, tylko dlatego, że egzekwowane są w sposób nieefektywny, a dodatkowo wciąż mamy do czynienia z modelem regulacyjnym z lat 80. Obecny stan regulacji nie pozwala również ani prawnikom, ani biznesowi osiągnąć pewności prawnej - a to kluczowe w doradztwie i działaniu branży internetowej.
Ochronić jednolitość rynku
Jan Oleszczuk-Zygmuntowski powiedział, że „cały czas funkcjonujemy w paradygmacie, w którym celem jest jednolity rynek cyfrowy”. Właśnie tak powinny jego zdaniem działać podmioty na rynku, a elementy takie, jak świadome zgody czy edukacja użytkowników to ważne filary jednolitego rynku, na którym konsument sam podejmuje decyzje. Zdaniem Oleszczuk-Zygmuntowskiego, transparentność dawana przez DSA jako jeden z wymogów działania na tym rynku nie jest w stanie go uzdrowić. Problemem są bowiem monopole naturalne, które powstały i które zmuszają użytkowników do funkcjonowania w realiach, w których tak naprawdę wybór jest bardzo ograniczony.
Monopol naturalny przekłada się na trudności w innowacjach, bo - jak wskazał związany z Akademią Leona Koźmińskiego ekspert - jeśli na rynku „powstają konkurenci do Facebooka, którzy by go pokonali, to ten ich łyka. Epoka walczących ze sobą biznesów skończyła się dwadzieścia lat temu, teraz tylko widzimy domykanie się tej przestrzeni wolności w internecie i te innowacje, które obserwujemy, na przykład sztuczna inteligencja - nie zostały w Europie zahamowane przez regulacje, bo nie ma żadnych regulacji w tej sferze” - ocenił.
Jak dodał, w tej dziedzinie wygrywają Stany Zjednoczone, bo mają niezwykłą łatwość sięgania po dane użytkowników, a duże modele językowe trenują się na wszystkich treściach wrzucanych do internetu.
Dlaczego nie samoregulacja?
Jakub Bińkowski z ZPP stwierdził, że biznes nie uregulował się sam, bo „taka jest logika biznesu, taka jest logika kapitalizmu i trudno spodziewać się, aby ktoś stwierdził, że zarobił już dużo i więcej zarabiać nie będzie”. Jego zdaniem, to tu właśnie jest przestrzeń dla regulatora, a że „żyjemy w obszarze pewnej cywilizacji, to rolą cywilizacji jest, że pewne rzeczy się reguluje”. W opinii Bińkowskiego, regulacje wprowadzane w UE są ukierunkowane przeciwko amerykańskim firmom i „nie ma w tym wielkiej dodatkowej logiki”. Podkreślił też, że w jego opinii mnożenie kolejnych przepisów nie doprowadzi do poprawy sytuacji.
Michał Kanownik ze Związku Cyfrowa Polska dodał, iż odpowiadając na pytanie o to, dlaczego rynek sam się nie reguluje, można stwierdzić, że „z tego samego powodu, dla którego producenci samochodów produkują nowe samochody a linie lotnicze mają nowe połączenia - ponieważ ludzie chcą latać samolotami, chcą kupować nowe meble, samochody i tak dalej. Rynek tego oczekuje” - skonstatował.
Jego zdaniem, regulacje w przyszłości tworzone powinny być jasne, klarowne i zrozumiałe, a państwo nie powinno tworzyć takich, które są barierami dla innowacyjności.
Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected].