Kampania phishingowa stworzona przez Rosjan miała dotrzeć do jednego z maili byłego pracownika Partii Republikańskiej. Wiadomość wyłapał filtr antyspamowy, więc do zarażenia komputera nie doszło.
Eksperci podkreślają, że ten jeden mail wygląda dosyć specyficznie, a więc mógł zostać wykryty przez zabezpieczenia. Istniało oczywiście zagrożenie zarażenia urządzenia byłego pracownika – gdyby otworzył on załącznik lub kliknął w łącze w wiadomości elektronicznej. Prawdopodobieństwo takiego zdarzenia było jednak mniejsze niż w przypadku działań wobec drugiej partii.
Z trwającego obecnie postępowania wyjaśniającego nie wynika, czy wiadomość z załącznikiem była skonstruowana tak samo, jak ta która przyczyniła się do utraty danych przez Demokratów lub przynajmniej miała podobny poziom przygotowania. Powstaje pytanie, dlaczego filtry antyspamowe w skrzynkach pocztowych Demokratów nie zadziałały prawidłowo? Jeżeli wiadomość była stworzona na potrzeby innej kampanii lub przez inną grupę, może się okazać, że to nie będzie odosobniony przypadek.
Czytaj też: Rosja przygotowuje się na odparcie amerykańskiego cyberataku
Wyjaśniałoby to ostatnią teorię CIA przedstawioną na łamach "Washington Post". Agencja wierzy, że urządzenia należące do Partii Republikańskiej także zostały zhakowane. Brakuje jednak dowodów na działalność rosyjskich hakerów wobec sztabu Donalda Trumpa, a jeden adres e-mail nie wydaje się wystarczającym dowodem na szeroko zakrojoną działalność Kremla.