Reklama

O zagrożeniu ze strony Chińskiej Republiki Ludowej jako rodzącym się wyzwaniu dla służb wywiadu i kontrwywiadu Królestwa Norwegii wspomniał ostatnio w tamtejszej telewizji TV 2 generał lejtnant Morten Haga Lunde, nowy szef norweskiego wywiadu wojskowego (Etterretningstjenesten). Zaznaczył przy tym, że chodzi przede wszystkim o powiązanych z chińskimi władzami hakerów. W ostatnim czasie bowiem obrali oni sobie za cel działające w Norwegii firmy, m.in. z sektora zbrojeniowego. To właśnie cyberzagrożenia – wedle wypowiedzi szefa Etterretningstjenesten – stają się coraz częściej jednym z największych problemów, z którymi muszą się zmierzyć służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo najbardziej wrażliwych i strategicznych instytucji publicznych i prywatnych przedsiębiorstw kraju będącego północną flanką NATO w Europie.

W przeciwieństwie do Rosjan Chińczyków interesują w głównej mierze tajemnice norweskiego sektora naukowo-technicznego. Dzięki pozyskanym przez wywiad sekretom przemysłowym firmy z Chin mogą rozwijać własne technologie. Według gen. Lunde można byłoby nawet wskazać przykłady wdrożenia do chińskich systemów uzbrojenia rozwiązań, których pierwotne źródła znajdują się w Norwegii. Szef norweskiego wywiadu wojskowego nie ujawnił jednak na poparcie swych słów bliższych danych dotyczących efektów chińskiego szpiegostwa naukowo-technicznego. Z jego oświadczenia nie wynika, że Norwegia stała się priorytetem w działalności operacyjnej wywiadu Pekinu. Aktywność chińskich służb specjalnych w tym skandynawskim kraju jest raczej pokłosiem globalnej strategii wywiadowczej władz Państwa Środka.

Gen. Lunde podkreślił natomiast, że cyberszpiegostwo i inne rodzaje aktywności w cyberprzestrzeni traktowane są jako instrument realizacji własnych interesów przez najważniejszych światowych graczy. W tym kontekście wobec Norwegii największą aktywność obok Chin mają wykazywać tradycyjnie Rosjanie. Zarówno Pekin jak i Moskwa posiadają wysoko rozwinięte zdolności do działań z użyciem najnowszych metod wywiadu elektronicznego (ELINT).

Kompleksowe operacje chińskiego wywiadu w Norwegii

Norweskie służby ochrony państwa nie mogą jednak skupiać się wyłącznie na zagrożeniach związanych z operacjami chińskich szpiegów w cyberprzestrzeni. W styczniu br. dwóch badaczy z Uniwersytetu w mieście Agder, znajdującym się w południowej części państwa, zostało wydalonych, gdyż uznano, że zagrażają oni bezpieczeństwu narodowemu. Obywatel Chińskiej Republiki Ludowej i Europejczyk narodowości nieujawnionej przez norweskie władze byli – według Policyjnej Służby Bezpieczeństwa (PST) - powiązani z niewymienionym z nazwy uniwersytetem w Chinach, który łączą bliskie więzi z Armią Ludowo-Wyzwoleńczą. Wydaleni wykazywali szczególne zainteresowanie rozwiązaniami technicznymi, które mogą znaleźć zastosowanie w konstrukcji systemów rakietowych.

O unikatowym charakterze niedawnego wystąpienia publicznego gen. Lunde świadczy jednoznaczne wskazanie rządu w Pekinie jako stojącego za działaniami hakerów wykradających tajemnice Norwegii. Chiny były i są nadal podejrzewane o prowadzenie na masową skalę infiltracji sieci teleinformatycznych należących do instytucji publicznych i prywatnych firm na całym świecie. Na ogół jednak rządy i służby specjalne zaatakowanych państw nie określały precyzyjnie tożsamości mocodawcy, który stał za atakami hakerów. Wiązało się to z tym, że reakcje chińskich władz i ich służb dyplomatycznych na wszelkie sugestie pod adresem Pekinu w kontekście działań przestępców i szpiegów w cyberprzestrzeni były zawsze zdecydowane. Wzbudzało to powszechne obawy o zakłócenie wymiany handlowej z jednym z najchłonniejszych rynków zbytu. W przypadku Norwegii strona chińska określiła ostatnie działania i wypowiedzi przedstawicieli władz w Oslo jako przejaw mentalności zimnowojennej.

Eskalacja działań wywiadowczych i konflikt interesów

Spirali wzajemnych oskarżeń pomiędzy Królestwem Norwegii i Chińską Republiką Ludową nie sposób rozpatrywać w oderwaniu od konfliktu interesów, jaki obserwujemy od dłuższego czasu w rejonie Arktyki. Norwegia jest niejako skazana na nieustanne zmagania z chińskimi służbami specjalnymi. Szczególnie, że sekrety naukowo-techniczne będą nadal w orbicie zainteresowań strony chińskiej, a towarzyszyć będzie temu dalszy wzrost zapotrzebowania na informacje polityczne i wojskowe dotyczące bezpieczeństwa szlaków żeglugowych na Dalekiej Północy. Niewypowiedziana chińsko-norweska wojna służb tajnych zatem prędko nie dobiegnie końca, a jej dalsza eskalacja wydaje się wielce prawdopodobna.

Do wzrostu napięcia może przyczynić się stanowisko obu norweskich służb specjalnych (PST i Etterretningstjenesten). Instytucje te w wyniku własnych działań operacyjnych i zapewne dzięki danym udostępnionym przez partnerów zagranicznych zerwały z ezopowym językiem w narracji dotyczącej infiltracji wywiadowczej Norwegii przez komunistyczne Chiny. Zaostrzenie języka publicznych komunikatów na temat aktywności obcych wywiadów widoczne było już w wypowiedzi z marca ub.r. poprzedniego szefa Etterretningstjenesten gen. Kjella Grandhagena, który 5 stycznia br. przeszedł w stan spoczynku. Taka zmiana w komunikacji służb ochrony państwa nie mogła jednak nastąpić bez politycznego przyzwolenia ze strony najwyższych władz państwowych. Tym samym zostało naruszone tabu, a Chińska Republika Ludowa dołączyła obok Rosji i Iranu do grona państw notorycznie podejrzewanych o prowadzenie operacji wywiadowczych, których celem najczęściej jest kradzież poufnych danych i penetracja systemów teleinformatycznych innych krajów.

Norwegia priorytetem chińskiego wywiadu w Skandynawii

Autorzy zeszłorocznego raportu firmy FireEye, poświęconego cyberszpiegostwu wymierzonemu w kraje skandynawskie, wskazali, że aż 50 proc. wszystkich przeanalizowanych ataków i incydentów dotyczyło Norwegii,  a zdecydowana większość cyberuderzeń miała pochodzić właśnie z Chin. Wśród ważnych celów cyberataków wymieniono m.in. norweski koncern zbrojeniowy Kongsberg, który bierze udział w licznych programach międzynarodowych i prowadzi samodzielnie prace badawczo-rozwojowe, a w Polsce znany jest przede wszystkim z dostaw pocisków rakietowych NSM (Naval Strike Missile) dla Nadbrzeżnego Dywizjonu Rakietowego Marynarki Wojennej RP.

Cyberszpiegostwo – jak się okazuje - uchodzi za najdogodniejszą formę prowadzenia działań operacyjnych przez chiński wywiad, ponieważ władzom w Pekinie stosunkowo łatwo jest odciąć się od operacji wykrytych przez obce służby kontrwywiadowcze.

Nie zmienia to faktu, że trudno byłoby znaleźć na Starym Kontynencie państwo, z którym Chiny miałyby obecnie gorsze relacje niż z Norwegią, która jako jedyne państwo NATO zdecydowała się dać tak wyraźny, publiczny sygnał dezaprobaty dla działalności operacyjnej chińskich służb specjalnych, prowadzonych m.in. w cyberprzestrzeni. Prędzej czy później będzie to musiało przełożyć się na rozmowy Oslo z partnerami w Sojuszu Atlantyckim na temat polityki bezpieczeństwa wobec Pekinu.

Reklama
Reklama

Komentarze