Reklama

 W Gwardii Narodowej USA powstaje obecnie 11 zespołów odpowiedzialnych za zapewnienie odpowiedniego poziomu cyberbezpieczeństwa na terenie kraju oraz w jednostkach na które składa się sama Gwardia. Z kolei Siły Rezerwy mają przewidziane utworzenie 10 zespołów, które będą działać w ścisłej współpracy z Army Cyber Command. Wciąż mają trwać dyskusję dotyczące wsparcia tych dodatkowych oddziałów misji wykonywanych poza oraz na terytorium kraju – jak twierdzi płk. Daryl Brach na łamach C4ISRNET.

Problem ma w głównej mierze polegać na tym, że większość specjalistów wojskowych, którzy pracują w tych konkretnych oddziałach, jest rozsiana po niemal całych Stanach Zjednoczonych. Większość z nich znajduje się w trzech stanach, Luizjanie, Teksasie oraz w Arkansas. Brach wyraził także swoje zaniepokojenie przy tworzeniu tych oddziałów. Według niego, trzeba je budować od podstaw, niemal organicznie, tak, żeby jedne oddziały nie podkradały specjalistów innym jednostkom odpowiedzialnym za bezpieczeństwo.

Jednym ze źródeł  tych oddziałów mają być zdaniem Bracha, pracownicy prywatnego sektora teleinformatycznego oraz cyberbezpieczeństwa pochodzący z takich firm jak IBM, Microsoft czy Cisco.

Dopiero teraz ma być możliwe wykonywanie odpowiednich ćwiczeń wraz z członkami Gwardii, ponieważ udało się pokonać problemy związane z kwestią prawną tego rozwiązania. Co więcej pracownicy tego sektora, mogą zacząć współpracować z Gwardią tylko w sytuacji, kiedy będą mieli zapewnione odpowiednie możliwości rozwoju, co ma się stać w najbliższej przyszłości.

Czytaj też: Cyberbezpieczeństwo musi być priorytetem - mówi amerykański senator

Reklama

Komentarze

    Reklama