Reklama

Strona główna

Duński gigant transportowy wciąż odczuwa skutki cyberataku Petya

Fot. AlfvanBeem / Wikimedia / domena publiczna
Fot. AlfvanBeem / Wikimedia / domena publiczna

Maersk, znana na całym świecie firma specjalizująca się w transporcie kontenerowym drogą morską, wciąż odczuwa skutki cyberataku Petya. Wirus spowodował uszkodzenia w systemie komputerowym duńskiej firmy na ogromną skalę, co sparaliżowało prace oddziałów przedsiębiorstwa.

Blisko 90 procent światowego handlu jest transportowane drogą morską, a statki i porty działają niczym tętnice światowej gospodarki. Polegają one przy tym coraz częściej na informatycznych systemach komunikacyjnych. Wszelkie usterki w sieciach informatycznych mogą więc powodować poważne zakłócenia w tworzeniu złożonych łańcuchów dostaw logistycznych - informuje serwis Reutersa. 

Ostatni globalny atak cybernetyczny Petya był przyczyną jednych z największych zakłóceń w działalności globalnej żeglugi. Kilka terminali portowych prowadzonych przez oddział Maersk, w tym w Stanach Zjednoczonych, Indiach, Hiszpanii i Holandii wciąż stara się powrócić do swego normalnego funkcjonowania po tym, jak w wyniku cyberataku doszło w nich do masowych zakłóceń. Poważne problemy dotknęły m.in. terminal kontenerowy firmy Maersk na południu Florydy w USA, gdzie spodziewany ładunek po prostu nie dotarł, gdyż inny oddział duńskiego przedsiębiorstwa w Indiach wciąż nie działa tak, jak powinien.

Problemy z systemami informatycznymi bardzo poważnie odbiły się na działalności firmy Maersk na całym świecie. Jej przedstawiciele twierdzą, że nadal nie ma możliwości naprawienia szeregu systemów informatycznych i nie można w tym momencie powiedzieć, kiedy normalna działalność transportowa zostanie przywrócona.

Czytaj też: Ukraina: za atakiem hakerskim stoją rosyjskie służby specjalne

Warto przy okazji przypomnieć, że Petya był kolejnym atakiem ransowmware o globalnym zasięgu. Zainfekowane zostały cele w Europie i Stanach Zjednoczonych. Najbardziej dotknięta została natomiast Ukraina. Atak bliźniaczo przypominał kampanię WannaCry, która miała miejsce w maju br. Tym razem dotknięty został zarówno sektor prywatny jak i publiczny. Infekcja zaczęła się na Ukrainie, gdzie zaatakowano najważniejsze elementy infrastruktury krytycznej takie jak lotnisko w Boryspolu - główny port lotniczy Kijowa. Początkowo podejrzewano, że jest to kolejny epizod rosyjsko-ukraińskiej wojny, okazuje się jednak, że atak sięga daleko poza granice naszego wschodniego sąsiada. Komentując cyberataki na Ukrainie, premier tego kraju powiedział, że ich skala jest bez precedensu. Zaznaczył, jednak że najważniejsze systemy nie zostały na szczęście dotknięte. 

Nowy ransomware znaleziono m.in. w biurach międzynarodowych korporacji takich jak: firma prawnicza DLA Piper. Zostały one zaatakowane przez złośliwe oprogramowanie, które szyfruje pliki i domaga się okupu w wysokości 300 dolarów wypłacanych w Bitcoinach. Podobną sumę żądali hakerzy związani z kampanią WannaCry. Ponadto atak nie ominął Rosji, Indii, Wielkiej Brytanii, Danii oraz Francji. Niedawną ofiarą nowego ransomware są Stany Zjednoczone. Pierwszym celem był koncern farmaceutyczny Merck. Jak podaje serwis Niebezpiecznik, również polskie firmy z branży logistycznej i  mniejsze spółki usługowo-handlowe zostały zaatakowane. Wiadomo, że ofiarą ransomware padło przedsiębiorstwo Raben, a także InterCars. Zaatakowane miały być również bankomaty.

Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze

    Reklama