Do takiego wniosku doszli eksperci od cyberbezpieczeństwa biorący udział w panelu dyskusyjnym podczas spotkania stowarzyszenia sił zbrojnych ds. komunikacji i elektroniki ( Armed Forces Communications and Electronics Association, AFCEA). Na spotkaniu przemawiali specjaliści zatrudnieni w Departamencie Obrony, US Navy oraz Agencji Obrony Systemów Informacyjnych (Defense Information Systems Agency).
- Ludzie zajmujący się cyberbezpieczeństwem nie mogą tak naprawdę robić cyberbezpieczeństwa – przekonywał w przewrotny sposób Richard Hale z departamentu obrony.
Ponieważ w dobie internetu rzeczy każdy niemal przedmiot jest podłączony do sieci, wszystko staje się podatne na cyber-atak. To zagrożenie trzeba przewidywać już na etapie projektowania urządzeń. To oznacza, że każdy, kto ma cokolwiek wspólnego z projektowaniem, budowaniem, przygotowaniem oprogramowania oraz sprzedażą takich przedmiotów, musi mieć świadomość zagrożeń oraz partycypować w przygotowywaniu rozwiązań z zakresu cybersecurity. Podczas panelu dyskutowano nad przyszłością cybersecurity oraz zdolnościami rządu federalnego do reagowania na gwałtownie zmieniające się środowisko w sieci. Eksperci byli zgodni, że ochrona nie może być już wyłącznie domeną ekspertów od cybersecurity. Muszą się nią zajmować także inżynierowie, administratorzy systemów, menadżerowie pracujący nad projektem, ale również ludzie pozornie nie związani z zarządzaniem siecią. Internet rzeczy otwiera bowiem zupełnie nowe horyzonty dla cyberprzestępców. By na nie odpowiedzieć, trzeba mieć świadomość zagrożeń już na etapie projektowania urządzeń, które będą wpięte w Internet of Things.
Według specjalistów biorących udział w dyskusji koniecznością stanie się powołanie zespołów ds. cyberobrony, w skład których wejdą eksperci z wielu dziedzin. To wyzwanie, z którym już mierzy się amerykański biznes, a coraz bardziej przygotowuje się na to administracja.
Czytaj też: NSA wykorzysta Internet Rzeczy do inwigilacji