Social media
Ostatnie ostrzeżenie przed katastrofą? Sprawa fałszywego konta premiera Morawieckiego
Współczesne media coraz więcej wiadomości na temat bieżących decyzji politycznych czerpią z serwisów społecznościowych. Największą zaletą popularnych platform internetowych jest szybkość i zasięg przekazu informacji, dlatego też wielu polityków chcąc w krótkim czasie zainteresować szerokie grono odbiorców określonym tematem wybiera taką drogę komunikacji. Jednakże, model ten niesie ze sobą rozmaite niebezpieczeństwa. Przekonał się o tym ostatnio dziennikarz Polskiej Agencji Prasowej, który stworzył wiadomość na bazie wpisu z fałszywego konta premiera Mateusza Morawieckiego
Mniej więcej od czasu rekonstrukcji rządu Prawa i Sprawiedliwości, a więc odkąd Mateusz Morawiecki objął funkcję Prezesa Rady Ministrów, na serwisie Twitter funkcjonowało konto, którego właściciel podawał się właśnie za premiera. Z racji tego, że Morawiecki nie posiadał wcześniej oficjalnego konta na tej platformie, część dziennikarzy i komentatorów założyła, że szef rządu zdecydował się dołączyć do społeczności tweetujących. Warto zaznaczyć, że styl prowadzenia oraz warstwa wizualna konta były utrzymane w stylu charakterystycznym dla osób ze świata polityki.
Co czujniejsi użytkownicy Twittera ostrzegali, że konto może być jednak fałszywe. Nie posiadało ono bowiem symbolu zweryfikowania. Niektórzy dziennikarze pytali (za pośrednictwem serwisu) obecną na Twitterze Kancelarię Prezesa Rady Ministrów. Niestety, urzędnicy zachowali w tej sprawie milczenie – nie zdyskredytowali fałszywego konta. Tymczasem, fałszywemu profilowi premiera przybywało obserwujących – ich liczba sięgnęła kilku tysięcy.
Po jakimś czasie na platformie pojawiło się oficjalne, potwierdzone przez KPRM, konto Morawieckiego. Nie podjęto jednak kroków, by usunąć z serwisu fałszywy profil, który działał równolegle do oficjalnego.
Te błędy i niedopatrzenia zemściły się w ubiegłym tygodniu, podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. 14 stycznia o godzinie 15:29 fałszywe konto Mateusza Morawieckiego umieściło wpis brzmiący „Wspieram #WOŚP”. Na tę krótką informację zareagowało wielu internautów. Wiadomość ta doszła także do Polskiej Agencji Prasowej, która sporządziła depeszę bazującą na fałszywym tweecie.
Wiadomość z PAP poszła świat, zaczęły ją cytować niektóre serwisy. Po jakimś czasie, bardziej dociekliwi internauci dopatrzyli się błędu. Depeszę usunięto. Wobec nieuważnych pracowników Agencji obiecano wyciągnąć konsekwencje.
Ten z pozoru niegroźny przykład ilustruje, w jak fatalny sposób komunikują się najważniejsze polskie urzędy i agencje informacyjne. Szereg zaniechań czy zaniedbań, który dopuścił do powstania fake newsa o poparciu premiera dla WOŚP może doprowadzić kiedyś do sytuacji o wiele poważniejszej. Nietrudno bowiem wyobrazić sobie, że profesjonalnie prowadzone fałszywe konto na którymś z serwisów narazi na szwank kluczowe interesy Polski. Trudno zrozumieć, dlaczego KPRM nie podjęła zdecydowanych działań mających na celu usunięcie nieprawdziwego profilu z portalu społecznościowego. O ile pomyłka dziennikarza jest do (miernego, ale jednak) wytłumaczenia brakami w warsztacie, o tyle tego typu zaniechania w jednej z najważniejszych państwowych instytucji po prostu nie powinny mieć miejsca.
Nota bene, w chwili pisania tego artykułu na serwisie Twitter funkcjonują (poza oficjalnym) jeszcze dwa konta, które rzekomo należą do premiera Morawieckiego.
Haertle: Każdego da się zhakować
Materiał sponsorowany