Social media
Badanie: trolle zachowują się w internecie inaczej, niż zwykli użytkownicy
Naukowcy z Uniwersytetu Technologicznego na Cyprze i brytyjskiego Uniwersytetu w Birmingham przeanalizowali sposób komunikacji ponad tysiąca kont na Twitterze. Jak oceniają, konta prokremlowskich trolli można rozpoznać na podstawie szeregu wskazówek.
W ramach swojego eksperymentu, badacze przeanalizowali ponad 27 tys. wpisów pochodzących z kont kontrolowanych przez rosyjską organizację Internet Research Agency (IRA), znaną jako "petersburska fabryka trolli". Lista profili została wcześniej udostępniona przez śledczych biorących udział w dochodzeniu Kongresu USA w sprawie rosyjskiej ingerencji w wybory prezydenckie z 2016 roku.
Naukowcy stwierdzili, że wpisy pojawiające się na kontach propagandowych były skupione przede wszystkim na określonych wydarzeniach ze świata np. na zamieszkach po protestach w amerykańskim Charlottesville, bądź na konkretnych organizacjach (jak np. Państwo Islamskie) i tematach politycznych (jak np. rywalizacja obecnego prezydenta USA Donalda Trumpa z kandydatką Demokratów Hillary Clinton). Badacze oceniają, że zanim rosyjscy propagandziści zaczęli realizację operacji informacyjnych w internecie, dokonali głębokiej analizy Amerykanów w mediach internetowych skupiających się po obu stronach sporu politycznego.
Trolle zachowują się inaczej niż zwykli użytkownicy Twittera - twierdzą naukowcy i oceniają, że osoby korzystające z serwisu mogą je zidentyfikować samodzielnie. Dla przykładu, profile obsługiwane przez IRA częściej podawały w informacji na temat swojej lokalizacji kraj, nie zaś specyficzne miejsce zamieszkania (miasto lub stan). Badacze argumentują, że to niecodzienne zachowanie - prawdziwi użytkownicy Twittera bowiem w tej kwestii zazwyczaj podają dość szczegółowe dane. Dla rosyjskich trolli najczęściej podawane dane lokalizacyjne to "USA". Zaledwie 1,1 proc. prawdziwych użytkowników Twittera w danych lokalizacyjnych udostępnia jedynie informacje o kraju - podkreślają naukowcy.
Konta należące do rosyjskich trolli częściej niż prawdziwi użytkownicy do zamieszczania wpisów na Twitterze wykorzystywały stronę internetową serwisu - twierdzi zespół badawczy. Prawdziwi użytkownicy, dla kontrastu, najczęściej korzystają z aplikacji mobilnych do obsługi serwisu, bądź ze specjalistycznego oprogramowania służącego do zaawansowanego zarządzania kontem, takiego jak TweetDeck. Profile kontrolowane przez IRA w 50,1 proc. przypadków korzystały ze strony internetowej serwisu, drugim zaś najpopularniejszym sposobem zamieszczania wpisów na platformie była dla nich aplikacja twitterfeed (13,5 proc.).
Badacze wykazali, że w między styczniem 2016 roku a wrześniem 2017 roku, wiele kont kontrolowanych przez IRA masowo usuwało wpisy na Twitterze i zmieniało dane wyświetlane w publicznych profilach. W ten sposób, jak argumentują badacze, konta mogły być ponownie wykorzystywane do propagowania całkowicie odmiennych niż wcześniej treści, przy jednoczesnym utrzymaniu wcześniej zdobytych obserwatorów danego profilu.
Zespół badawczy argumentuje, że obecnie wysiłki wielkich platform internetowych nie wystarczą, aby poradzić sobie z problemem rosyjskiej dezinformacji i obecności trolli na platformach społecznościowych.
"Działania podejmowane przez trolle internetowe wykorzystują słabości społeczeństwa. Jedynym lekiem na to jest większa refleksja zarówno grup społecznych jak i jednostek względem tego, co czytamy w internecie, w szczególności zaś - względem tego, co sami udostępniamy" - napisali naukowcy w podsumowaniu swojego badania.
Haertle: Każdego da się zhakować
Materiał sponsorowany