Social media
Antysemici w polskiej sieci oszukują boty. Serwisy nie usuwają takich treści
Największe serwisy społecznościowe nie radzą sobie ze skutecznym usuwaniem treści o charakterze antysemickim – wynika z raportu organizacji Center for Countering Digital Hate (CCDH). Z platform znika jedynie drobna część wpisów skierowanych przeciwko narodowości żydowskiej. Zdaniem ekspertów, ten problem w znaczący sposób dotyczy polskiej sieci. Przyczyną jest dobre przygotowanie grup antysemickich i opieszałość serwisów, a system blokowania treści nie powinien być jedynym rozwiązaniem.
Niedawno organizacja Center for Countering Digital Hate (CCDH) opublikowała raport dotyczący tego, w jaki sposób największe serwisy społecznościowe (Facebook, Twitter, Instagram, TikTok i YouTube) reagują na pojawianie się w ich ekosystemach treści o charakterze antysemickim.
Słaba reakcja
CCDH w ramach swoich analiz oznaczyła w różnych mediach społecznościowych (Facebook, Twitter, Instagram, TikTok i YouTube) 714 wpisów o treściach jawnie antysemickich, pochodzących m.in. od organizacji nazistowskich oraz propagujących rasizm.
Okazuje się, że w sumie platformy spośród oflagowanych postów usunęły jedynie 16 proc., uznając, że w jawny sposób naruszają one regulamin serwisu. 84 proc. pozostały bez odzewu na interwencję. Tymczasem wszystkie oznaczone treści osiągnęły łącznie 7,3 mln reakcji użytkowników.
Według raportu, Facebook usunął w swoim serwisie jedynie 10,6 proc. postów oznaczonych przez CCDH z powodu ich antysemickiego charakteru. Stało się tak pomimo tego, że wcześniej platforma deklarowała zmiany w swojej polityce i bardziej zdecydowane podejście m.in. do treści związanych z Holocaustem.
W wypadku Twittera usuniętych zostało 11 proc. antysemickich postów, YouTube zablokował 21 proc. materiałów. W wypadku Instagrama i TikToka odsetek ten kształtował się podobnie - na poziomie 18 proc.
Antysemici dobrze przygotowani
Zjawisko antysemityzmu w sieci w wyraźny sposób od lat dotyczy także polskich wersji największych serwisów społecznościowych. I raczej trudno o pochlebną ocenę ich metod szybkiego i skutecznego usuwania takich treści.
Konrad Dulkowski, prezes Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych w rozmowie z CyberDefence24.pl zwraca uwagę na kilka przyczyn tej opieszałości.
„Zgadzam się, że treści antysemickie nie są usuwane przez portale społecznościowe – przyznaje krótko Konrad Dulkowski. - Tak wynika z naszych własnych obserwacji wiele zawiadomień składanych do prokuratur dotyczy wpisów pozostających opublikowanymi od miesięcy, czasem nawet lat. Przede wszystkim to problem interpretacji kontekstu i specyficznego języka, jakim nauczyli się posługiwać antysemici. Wiedzą, by nie używać słowa „Żyd", bo wtedy algorytm łatwo wyłapie ich wpis. Piszą: „chazarzy", „żmijowe plemię", „obrzezańcy", a czasem wręcz... „Eskimosi". Wtajemniczeni wiedzą o kogo chodzi, a boty kontrolujące treści przepuszczają takie określenia”.
Najwięcej antysemickich treści jest na grupach, które teoretycznie są zamknięte. Ale to pozorne ograniczenie - grupy mają po kilkanaście tysięcy członków, a wpuszcza się do nich każdego, kto tylko złoży deklarację chęci uczestnictwa. Nasz rozmówca wie o tym, bo sam jest na wielu z takich grup, chociaż gdyby administratorzy sprawdzali członków, to z pewnością nie wpuściliby w swoje szeregi prezesa Ośrodka.
„Facebook usunął ze swojej platformy organizacje takie jak ONR, czy NOP. Na Twitterze funkcjonują bez przeszkód. Szczególnie Narodowe Odrodzenie Polski daje popisy kolejnych antysemickich i rasistowskich treści – podkreśla Dulkowski. - Obecnie po długim śledztwie został złożony akt oskarżenia przeciwko członkom zarządu tej organizacji. Ośrodek jest inicjatorem tego śledztwa.”
Według eksperta, wiele treści antysemickich jest trudnych do wykrycia przez boty także z powodu posługiwania się przez autorów jasnymi skojarzeniami, a nie wyartykułowanymi wprost zniewagami. Jak na przykład, Robert Bąkiewicz pozujący z plakatem dotyczącym tzw. ustawy 447 nawiązującym w swojej formie do obwieszczenia z czasów niemieckiej okupacji.
„Czy też karykatura Żyda wzięta wprost z publikacji Der Stürmer - pisma NSDAP - jaką posługiwał się w swoich publikacjach ONR – dodaje Dulkowski. - Osoby „wtajemniczone" wiedzą od razu o co chodzi, bot wobec takich treści jest bezsilny, a nawet żywy kontroler treści może mieć wątpliwości. Podobnie wygląda sprawa z zaprzeczeniem Holocaustu - treści są podawana jako „naukowe", ich autorzy noszą tytuły profesorskie. I twierdzą, że „przedsiębiorstwo Holocaust" to wymysł współczesnych Żydów, by na wyolbrzymionej tragedii budować kapitał finansowy i polityczny. A każdą ingerencję w wolność głoszenia tego, że komór gazowych tak naprawdę nie było uznają za atak na wolność badań akademickich. Zresztą nawet IPN nie chciał zająć się kłamstwem oświęcimskim, jakie opublikował na swoich stronach Klub Inteligencji Polskiej” – przypomina szef OMZRiK.
Problemy z raportowaniem
Profesor Michał Bilewicz, szef Centrum Badań nad Uprzedzeniami w Zakładzie Psychologii Stosunków Międzygrupowych Uniwersytetu Warszawskiego, podobnie jak Konrad Dulkowski w rozmowie z nami przyznaje, że problem antysemityzmu jest bardzo poważny w mediach społecznościowych.
„W naszych badaniach, prowadzonych na próbach reprezentatywnych wśród młodzieży i dorosłych w 2016 roku zauważyliśmy, że 74 proc. nastolatków i 37 proc. dorosłych deklarowało styczność z antysemickim hejtem w internecie – ujawnia Michał Bilewicz. - Zauważyliśmy też silną tendencję wzrostową - styczność z antysemickim hejtem wzrastała w porównaniu do 2014 roku. Później, w 2018 roku, analizowaliśmy częstość występowania antysemickich sformułowań w internecie w kontekście debaty wokół nowelizacji ustawy o IPN. W czasie tej dyskusji zaobserwowaliśmy wyraźny wzrost liczby postów zawierających antysemickie słowa klucze (np. „parchy", „żydki", „gudłaje" itp.), aż do ponad tysiąca takich postów dziennie.
Podobną tendencję zaobserwowali badacze z amerykańskiej ADL, badając nasilenie antysemickich treści na Twitterze w czasie kampanii #metoo. Zdaniem eksperta ewidentne jest, że poszczególne wydarzenia polityczne mogą się wiązać z poważnym nasileniem „twórczości" antysemickiej w mediach społecznościowych.
„Problemem jest też oczywiście raportowanie - w wielu takich sytuacjach zgłoszenia nie są skuteczne, o czym dobrze przekonuje raport Komisji Europejskiej sprzed dwóch lat, w którym porównano reakcje na podobne zgłoszenia w Facebooku, Twitterze i YouTubie – zaznacza Bilewicz. - Szczególnie w wypadku zgłoszeń od zwykłych użytkowników (nie od organizacji czy różnych „trusted flaggers") niektóre media (np. YouTube) bardzo niechętnie reagowały na zgłaszane treści. Obecnie prowadzone są działania na poziomie zarówno Komisji Europejskiej, jak i poszczególnych państw członkowskich, by zmierzyć się z tym problemem. Co ciekawe, niedawno polski rząd zobowiązał się do zorganizowania konferencji poświęconej antysemityzmowi w mediach społecznościowych w ramach nadchodzącej polskiej prezydencji w OBWE.”
Antysemityzm w sieci to lustro mediów
Jak skutecznie walczyć z antysemityzmem w mediach społecznościowych? Dr Krzysztof Kuźmicz, specjalista w dziedzinie medioznawstwa z Akademii Leona Koźmińskiego kreśli nieco szerszy kontekst antysemityzmu w sieci na tle obecnego od dawna w internecie zjawiska mowy nienawiści. W jego opinii nie ma jednej idealnej metody walki z tym zjawiskiem, potrzebny jest zbiór kilku różnych rozwiązań.
„Cyberprzemoc i mowa nienawiści w cyfrowej komunikacji to zjawiska zachodzące w mediach społecznościowych (i nie tylko) od lat - zaznacza Krzysztof Kuźmicz. - Specyfika technoświata stwarza poczucie anonimowości użytkowników, a dla części stanowi impuls do radykalnego manifestowania swoich poglądów, przybierając jaskrawe formy „hejtingu” i „trollingu”. Formułowane wówczas wypowiedzi pełne są agresji słownej, ale także wizualnej i audiowizualnej (dwie ostatnie stanowią bardziej wyrafinowaną formę użycia cyfrowych narzędzi w procesach komunikowania), która najczęściej polega na niekonstruktywnej krytyce otaczającej nas rzeczywistości, bazuje na schematach i stereotypach obecnych w danej kulturze, dotyczy wybranych jednostek i grup społecznych, a także określonego kontekstu historycznego.”
Według naukowca problemy społeczne obecne w realnym świecie posiadają swe odbicie w przestrzeniach medialnych, niejednokrotnie o wyższej intensywności i bezkompromisowości działań uczestników procesów komunikacyjnych.
„Z tej perspektywy skala zjawiska antysemickich treści obecnych w mediach społecznościowych, która została ukazana w raporcie organizacji Center for Countering Digital Hate (CCDH), nie powinna nikogo dziwić – ocenia Kuźmicz. - W tym miejscu warto zastanowić się nad rolą i znaczeniem mediów, a także możliwościami przeciwdziałania wszelkim formom cyfrowej agresji. Czy tworzenie coraz doskonalszych algorytmów przez serwisy społecznościowe wyruguje wpisy o charakterze przemocowym lub dezinformacyjnym? Jeśli poprzestaniemy wyłącznie na technicznym rozwiązaniu problemów społecznych, to skuteczność naszych działań pozostanie na niezadowalającym poziomie.”
Jak zaznacza nasz rozmówca media dla wielu z nas stały się podstawowym źródłem informacji o świecie, nieodzownym środowiskiem socjalizacyjnym, posiadającym ogromny potencjał edukacyjny i rozwojowy. Z tej perspektywy zawartość komunikatów medialnych ma kluczowe znaczenie w procesach konstruowania wiedzy przez jednostki, a także nabywania kompetencji komunikacyjnych i kształtowania prawidłowych relacji społecznych.
„Współwystępowanie wzmożonych działań natury technicznej, realizowanych po stronie operatorów mediów społecznościowych, z oddziaływaniami edukacyjnymi (edukacja medialna w szkołach i w środowiskach rodzinnych, szkolenia dla rodziców, kampanie społeczne w mediach), bieżącym monitoringiem treści medialnych przez instytucje zewnętrze (akademickie zespoły badawcze, organizacje pozarządowe, podmioty rynkowe, instytucje państwowe) oraz obecnością w przekazach medialnych (mainstreamowych i społecznych) istotnych problemów społecznych wraz z informowaniem o ich skali i możliwych skutkach, to w mojej opinii „mikstura”, która stanowić może skuteczne antidotum na tę społeczną chorobę” – ocenia Kuźmicz.
Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.
Haertle: Każdego da się zhakować
Materiał sponsorowany