Armia i Służby
Rosja broni się przed dronami. Zakłóca GPS
Wokół miast położonych na zachodzie Rosji odnotowano zakłócenia GPS, co jest zbieżne z prowadzeniem przez Ukrainę ataków przy użyciu dronów dalekiego zasięgu. To sugeruje, że w ten sposób siły Putina chcą chronić swoje terytorium, kosztem lokalnych usług.
Współcześnie GPS stał się elementem naszej codzienności. Korzystamy z niego chociażby podczas podróży samochodem, aby bez problemów trafić do wyznaczonej lokalizacji. Ze względu na swoją powszechność i popularność stanowi to atrakcyjny cel potencjalnego ataku (np. zagłuszania). A to może doprowadzić z jednej strony do wystąpienia utrudnień i chaosu, a z drugiej – pokrzyżować plany atakującemu, co nie jest bez znaczenia dla bezpieczeństwa.
Czytaj też
Rosja zakłóca GPS wokół miast
Taki scenariusz miał miejsce w Rosji, gdzie w ciągu ostatniego tygodnia miało dojść do zakłóceń GPS w miastach położonych na zachodzie kraju – podaje Wired, powołując się na wyniki analizy danych.
Magazyn wskazuje, że problemy pojawiły się po tym, jak Ukraina przeprowadziła ataki przy użyciu dronów dalekiego zasięgu w głąb Rosji. Na początku miesiąca rozpoczęto operacje z udziałem bezzałogowców, których celem stały się bazy wojskowe sił Putina.
Jak zwraca uwagę kmdr por. rez. Maksymilian Dura z Defence24, tego typu działania prowadzone były już wcześniej i obejmowały uderzenia w m.in. obiekty energetyczne i magazyny paliw. Jednak siły Zełenskiego nie przyznawały się do ataków.
„W grudniu sytuacja się zmieniła” – mówi nam komandor porucznik. Tłumaczy, że wynika to z faktu, iż „skutecznie zaatakowano lotniska rosyjskiego lotnictwa strategicznego i to dodatkowo znajdujące się kilkaset kilometrów od miejsca startu dronów”.
Biorąc pod uwagę uderzenia dronów, zakłócenie przez Kreml GPS wokół rosyjskich miast na zachodzie kraju może być celowe. Wszystko po to, aby utrudnić działanie bezzałogowców, bazujących na tym systemie nawigacji.
Erik Kannike, specjalista firmy SensusQ monitorujący sytuację, zaznacza w rozmowie z Wired, że incydenty „rozszerzyły się na niespotykaną dotąd skalę”. „To, co możemy zauważyć od mniej więcej tygodnia, to >>bańki zakłócające GPS<<, które obejmują setki, jeśli nie tysiące kilometrów wokół rosyjskich miast o taktycznym znaczeniu” – wyjaśnia ekspert.
Jego zdaniem ostatnie odnotowane zakłócenia GPS w pobliżu aglomeracji mogą mieć faktycznie związek z ukraińskimi atakami – to sposób Kremla na ochronę swojego terytorium.
Cytowany przez magazyn ekspert zwraca uwagę, że na razie to niepotwierdzone wnioski, lecz z logicznego punktu widzenia incydenty mogą być przejawem celowego działania Rosji w odpowiedzi na uderzenia sił Zełenskiego głęboko za linią frontu.
Należy jednak mieć na uwadze, że zakłócenia, których celem jest obrona określonego rejonu nie stwarzają jedynie problemów atakującym, ale również wszystkiemu dookoła. Można więc powiedzieć, że Rosja, decydując się na zakłócenia GPS nad miastami położonymi na zachodzie kraju, jest świadoma trudności, jakie wystąpią na tych obszarach z usługami i technologiami bazującymi na tym systemie nawigacji.
„Sygnał GPS stanowi podstawę w m.in. telekomunikacji, sieciach energetycznych, komunikacji czy systemach sterowania maszynami” – podkreśla kmdr por. rez. Maksymilian Dura z Defence24. Sięganie po zakłócenie obronne oznacza, że będą „padać” lokalne usługi, które mają znaczenie dla tamtejszej społeczności. Coś za coś.
Czytaj też
Czerwone punkty na mapie
Problemy z GPS w Rosji zostały wykryte przez GPSJam. Na stronie wyświetlane są obszary, na których występują zakłócenia.
Obecnie „czerwone punkty” widzimy wokół m.in. Sarańska (rozwinął się tam np. przemysł elektrotechniczny, maszynowy czy metalurgiczny), Samary (ośrodek przemysłu maszynowego, metalurgicznego petrochemicznego), Wołgogradu (węzeł kolejowy; port lotniczy; ośrodek przemysłu maszynowego, metalurgicznego, chemicznego) i Penzy (przemysł maszynowy, drzewny). Mówimy więc o regionach położonych na zachodzie kraju, bliżej Ukrainy.
W momencie rozpoczęcia inwazji 24 lutego br. nie dochodziło do poważniejszych zakłóceń. Wyjątek stanowiła m.in. Moskwa (w okolicach rosyjskiej stolicy zakłócenia są zjawiskiem normalnym), Sankt Petersburg czy Mińsk (Białoruś).
Z czasem sytuacja niewiele zmieniała się aż do 12 grudnia, kiedy to na mapie pojawiło się wiele żółtych i czerwonych plam.
Warto jednak mieć na uwadze, że GPSJam działa w oparciu o dane ADS-B wysyłane przez samoloty, a więc rozwiązanie pokazuje jedynie sytuację nad tymi obszarami, nad którymi przelatywały samoloty.
Pomimo tego, zdaniem Todda Waltera (naukowca z Uniwersytetu Stanforda), cytowanego przez Wired, GPSJam jest „cennym źródłem” pokazującym zagłuszenia systemu nawigacji.
Czytaj też
Rosyjskie możliwości
Zakłócanie GPS może „uniemożliwić dronom działanie na tych obszarach (miasta na zachodzie kraju – red.)” – pisze Wired. Pytanie, jakie Kreml posiada zdolności w tym zakresie?
Warto wspomnieć o wojskowych rozwiązaniach, wykorzystywanych do zagłuszania sygnału i prowadzenia walki elektronicznej. Przykładem mogą być pojazdy wyposażone w anteny, przemieszczające się na obszary, które Kreml chce chronić.
Poza tym Rosja posiada doświadczenie w zakresie prowadzenia wojny elektronicznej. Wystarczy przywołać wojnę w Syrii, gdzie Moskwa testowała swoje rozwiązania w tym obszarze, czy 2018 rok, kiedy to taksówki zlokalizowane przy Kremlu w praktyce widniały na mapie, jakby były oddalone o tysiące kilometrów dalej.
Co więcej, tam, gdzie wybiera się z wizytą prezydent Putin - tam można spodziewać się zakłóceń.
Tego typu działania stanowią również element wojny w Ukrainie. Przykładowo w marcu br. unijna agencja bezpieczeństwa lotniczego ostrzegała przed zagłuszaniem lub fałszowaniem systemów nawigacji wokół naszego wschodniego sąsiada i pobliskich obszarów. Jednak patrząc całościowo, kraj Putina nie jest tak silny, jak powszechnie się uznaje.
„Zdolności Rosji w zakresie walki elektronicznej nie są tak dobre, jak oceniano na Zachodzie i jak chwalili się sami Rosjanie” – ocenia na naszych łamach kmdr por. rez. Maksymilian Dura.
Ekspert tłumaczy, że siły Putina „są w stanie jedynie postawić zakłócenia aktywne dużej mocy, które utrudniają pracę cywilnych odbiorników GPS, ale nie są wystarczająco skuteczne w odniesieniu do wojskowych odbiorników GPS, dodatkowo z kierunkowymi antenami”.
Rosja nie ma możliwości zakłócania systemu nawigacji np. wokół ukraińskich miast. „To jest niemożliwe po prostu” – zaznacza ekspert Defence24. Jak dodaje, Rosja nie jest w stanie dywersyjnie zakłócić GPS np. na terenie Kijowa, chyba że nad stolicą znajdować się będzie statek powietrzny z nadajnikiem zakłóceń.
W ocenie komandora porucznika realizacja takiego scenariusza jest utrudniona. Wynika to z faktu, że nadajniki zakłóceń są bardzo łatwe do wykrycia i zniszczenia.
Czytaj też
Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected].