Polityka i prawo
Amerykanie spenetrowali rosyjskie sieci
Według nieoficjalnych informacji Amerykanie przygotowują się do odpowiedzi na hakerskie ataki Rosji w czasie wyborów 8 listopada tego roku. Agencje bezpieczeństwa mają mieć dostęp do większości ważnych sieci wykorzystywanych przez administrację rosyjską do codziennej pracy.
Sytuacja, kiedy Amerykanie włamują się do pozornie bezpiecznych sieci informatycznych Kremla, demonstrując swoją siłę, może przekształcić się w daleko idący chaos w cyberprzestrzeni. Eksperci zajmujący się analizą polityki rosyjskiej podkreślają, że Amerykanie wciąż nie do końca rozumieją charakteru kraju, który w ostatnim czasie zdecydowanie jest im wrogi.
Scenariuszy rozwoju sytuacji może być kilka, jak nie kilkanaście — podkreślają eksperci. Jednym z nich jest możliwe dalsze zaostrzanie wrogich stosunków pomiędzy dwoma mocarstwami, jednak niewykluczone jest także osłabienie napięć. Należy pamiętać, że Rosja zwykle traktuje na równi jedynie kraje pokazujące swoją siłę zarówno na poziomie gospodarczym, jak i militarnym.
Administracja Baracka Obamy długo wstrzymywała się przed odpowiedzią na cyberataki rosyjskich hakerów wspieranych przez Władimira Putina, ale teraz nastąpiła znaczna zmiana, jeżeli chodzi o sferę cyberprzestrzeni.
Nie bez znaczenia jest także uznanie domeny internetowej jako kolejnego obszaru działań wojskowych podczas szczytu NATO. Warto jednak odnotować, że takie stwierdzenie wobec tej strefy w Stanach Zjednoczonych miało miejsce już w 2011 roku, ale USA nie prowadziły działań ofensywnych wobec atakujących. Jedyne charakterystyki operacji, do jakich dotarł portal telewizji NBC News, opisywały, że armia amerykańska, włamując się do sieci państwowych, zbiera informacje i analizuje całą infrastrukturę.
Czytaj też: Dyrektor Wywiadu USA: Za masowymi atakiem DDoS stoi aktor niepaństwowy
Przy monitorowaniu takiej sieci jest ją dużo łatwiej wyłączyć, jeżeli wiadomo, jaki element odpowiada za jej sprawne funkcjonowanie. Jednak brakuje przykładów tego typu działań przede wszystkim z powodu znikomej transparentności prac takich agencji jak NSA. Podobna sytuacja miała miejsce w przypadku robaka Stuxnet, o którym mówi się, że jest dziełem amerykańskiego oraz izraelskiego wywiadu, ale nie ma na to ostatecznych dowodów.
Grupa Guccifer 2.0, która jest nazywana w USA "twarzą rosyjskiego wywiadu" twierdzi, że uzyskała dostęp do wewnętrznych sieci administracji i stale je monitoruje. Ostatnie działania agencji amerykańskich pokazują, że i Amerykanie zachowują czujność.
Haertle: Każdego da się zhakować
Materiał sponsorowany