Reklama

Polityka i prawo

Hakerzy zaatakowali włoskie MSZ

Fot. Pierreci (Wikipedia) CC 3.0
Fot. Pierreci (Wikipedia) CC 3.0

Jak podaje agencja AFP, urządzenia należące do włoskiego ministerstwa spraw zagranicznych zostały zainfekowane przez złośliwe oprogramowanie. Według nieoficjalnych źródeł, za atak hakerski mają odpowiadać rosyjskie służby wywiadowcze.

Żaden z przedstawicieli rządu Włoch nie potwierdził w oficjalnym komunikacie, że za atakami hakerskimi stoją Rosjanie. Minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow, zaprzeczył doniesieniom medialnym brytyjskiego dziennika The Guardian. Dodał, że w tej sprawie nie pojawiły się wystarczające dowody, które mogłyby obarczyć rosyjskie agencje wywiadowcze.

Atak na urządzenia należące do włoskiego ministerstwa spraw zagranicznych został zauważony w zeszłym roku i trwał cztery miesiące. Po jego wykryciu systemy bezpieczeństwa zostały zaktualizowane. Jak twierdzą nieoficjalnie źródła cytowane przez dziennikarzy The Guardian, obecność złośliwego oprogramowania nie miała wpływu na działanie ministerstwa. Zainfekowana została jedynie poczta elektroniczna ministra. Kanał do przesyłania tajnych dokumentów pozostał nienaruszony.

Czytaj też: Francja przygotowuje się na cyberwojnę

Premier Paolo Gentiloni, sprawujący urząd ministra spraw zagranicznych do grudnia 2016 nie korzystał z poczty elektronicznej. Dlatego też, obecność wirusa nie miała w jakikolwiek sposób wpłynąć na bezpieczeństwo jego gabinetu. Z kolei informacje przesyłane na skrzynkę pocztową z ambasad muszą zostać zaszyfrowane przed ich wysłaniem, co chroni wiadomości ministerstwa przed ingerencją obcych służb.

Sprawą aktualnie zajmuje się prokuratura w Rzymie. Więcej informacji w sprawie dowodów potwierdzających udział służb rosyjskich w rozsiewaniu złośliwego oprogramowania może pojawić się dopiero po zakończeniu czynności śledczych. Przedstawiciele włoskiej administracji są jednak przekonani, że to właśnie Rosja odpowiada za atak hakerski.

Reklama
Reklama

Komentarze