Reklama

Social media

Wielkie protesty antycovidowe w Australii. Na Facebooku wspierają je konta nieistniejących osób

Autor. Edrece Stansberry / Unsplash

Wielkie protesty przeciwników szczepień w Australii, w tym Konwój do Canberry (Convoy to Canberra), wspierają tysiące fałszywych kont na Facebooku, należących do nieistniejących osób z krajów takich, jak Indie czy Kanada. Ruch społeczny animowany jest w grupach przez sieci botów.

Reklama

Protest, który w ub. tygodniu odbył się w Canberze, zrzeszał przede wszystkim przeciwników obowiązku szczepień na COVID-19, ale udział w nim brali również przeciwnicy rządu oraz przedstawiciele innych grup antyestablishmentowych, w tym - fani teorii spiskowych, dotyczących zdrowia publicznego i rzekomej władzy rządu światowego oraz spisku elit.

Reklama

Jak social media organizują protesty

Protest z Canberry, ale i podobne demonstracje z całego świata, organizowane były przede wszystkim z wykorzystaniem mediów społecznościowych - głównie Facebooka.

Reklama

Canberra jest tu przypadkiem szczególnym, bo znaczny udział wśród narzędzi używanych do koordynacji działań miał szyfrowany komunikator Telegram, którego kanały w praktyce nie podlegają żadnej moderacji.

Środki na ten oraz inne protesty gromadzone były natomiast z wykorzystaniem platform crowdfundingowych, takich jak GoFundMe i GiveSendGo. W niektórych przypadkach jednak zbiórki były likwidowane ze wględu na naruszenia regulaminu usług.

Według serwisu Crickey, jedna z grup na Facebooku zrzeszająca protestujących liczyła ponad 177 tys. członków. Została usunięta z serwisu w ubiegłą środę przez koncern Meta (do którego należy Facebook).

Społeczny ruch animowany przez boty

Kto stoi za kontami angażującymi się w animację ruchu protestujących? Tak naprawdę nie wiadomo. Część profili zlokalizowana jest w Indiach, inne - w Kanadzie, a niektóre uczestniczą w kilku międzynarodowych grupach o tematyce zbliżonej do "Konwoju na Canberrę".

Eksperyment przeprowadzony przez analityczkę think-tanku Instytutu Dialogu Strategicznego wykazał, że część kont to fikcyjne postaci, opierające się wyłącznie o cyfrowo generowane awatary i profile zakładane wiosną ubiegłego roku. Jako przykład, wskazano konto Jamesa Rhondesa, niezwykle aktywnego uczestnika dyskusji w grupach powiązanych z protestami, który - jak się okazuje - nie istnieje, a reprezentuje go zdjęcie, wygenerowane przy pomocy algorytmów sztucznej inteligencji.

Fotografia nie jest jednak doskonała - zawiera artefakty możliwe do wyłapania dla wprawnego oka, które szybko zauważy, że "szyja nie wyrasta bezpośrednio z pleców", jak to ma miejsce na zdjęciu, a zagięcia tkaniny kołnierzyka koszuli bynajmniej nie powstają w wyniku rozmazania pikseli. Analiza wykazała również, że w przypadku profilu Rhondesa, zmieniane były personalia konta - tzw. Facebook ID było pierwotnie przyporządkowane do innego imienia i nazwiska użytkownika.

Inny animator protestów w Australii zlokalizowany był według zamieszczonych na Facebooku w Bangladeszu i redagował swoje wpisy we właściwym dla tego kraju języku. Przeważnie przekierowywał użytkowników na strony, na których można było oglądać transmisję z protestów po uregulowaniu drobnej kwoty przez kartę kredytową. Witryny służyły jednak przede wszystkim gromadzeniu danych płatniczych i były oszustwem.

Protesty w Kanadzie koordynowało wykradzione konto

Serwis Grid News informował o tym, że podobne nieprawidłowości miały miejsce w przypadku protestów antyepidemicznych w Kanadzie, gdzie jedna z największych grup zrzeszających demonstrantów była koordynowana przez... konto, które zostało zhakowane i wykradzione innemu użytkownikowi.

Nie wiadomo, czy za botami i fałszywymi profilami angażującymi się w koordynację protestów w zupełnie im obcym kraju stoi coś więcej niż zwykła chęć oszustwa - ale w ub. roku opisano przypadek, w którym niemiecki ruch promujący teorie spiskowe na temat COVID-19 angażował się w podburzanie ludzi do protestów w Australii, w której był jeden z najcięższych lockdownów na świecie.

Grupy, które były wykorzystywane do koordynacji tych demonstracji, w dużej mierze jednak były miejscem, gdzie dyskutowali Australijczycy. Boty z Bangladeszu to pewne novum.

Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.

Reklama
Reklama