Reklama

Social media

#CyberMagazyn: Good vibes only. Jakie są skutki uboczne insta-psychologii?

Autor. Vince Fleming/unsplash.com

„Jak odciąć się od energii, która ci nie służy? Zwizualizuj sobie wokół siebie lustro weneckie, od którego wszelkie negatywne rzeczy odbijają się jak piłeczka. A ty pozostajesz zdrowy i szczęśliwy. I dopuszczasz do siebie tylko to, co zechcesz” - mówi do mnie w okienku Instagrama uśmiechnięta blondynka po 50-tce. Kąciki moich ust nie wędrują jednak do góry ani o milimetr. Pojawia się natomiast irytacja.

Reklama

Autorka nagrania przedstawia się jako coach. Pomaga odzyskać radość i uwolnić zablokowane emocje, stosując autorskie połączenie treningu mentalnego z hipnoterapią. Oferuje darmowe 20-minutowe konsultacje. Po cennik i szczegóły zaprasza na priv. W komentarzach czytam: „Biorę uśmiech i ciach, odcinam się”. „Widać, że jesteś pozytywną osobą też po buzi, w ogóle nie masz tak zwanej zmarszczki gniewu. Ja niestety ją mam od zamartwiania się, ale staram się oduczać”. „Dziękuję ci za tę rolkę”.

Reklama

Mało optymistyczny paradoks

Za sprawą byłej pracownicy Facebooka, Frances Haugen, wiemy, że Instagram szkodzi zdrowiu psychicznemu. Jak się okazało, funkcjonalności, które są podstawą działania całej aplikacji, szkodzą najbardziej. Świadome budowanie kompulsywnego nawyku sięgania po wypacykowane treści i porównywanie ich do własnego życia, uznano za jedną z bezpośrednich przyczyn zaburzeń psychicznych. 

Reklama

Czytaj też

Badania, do których dotarł „The Wall Street Journal” wykazały, że same nastolatki obwiniają Instagram o rosnące wskaźniki zapadalności na depresję i stany lękowe. I nawet nie trzeba było im tego sugerować choćby pytaniem. Wśród młodych osób borykających się z myślami samobójczymi były takie, które powiązały pomysł odebrania sobie życia bezpośrednio z wpływem aplikacji. W obliczu tych badań, edukacja psychologiczna za pomocą Instagrama, brzmi jak mało optymistyczny paradoks. Czym się strułeś, tym się lecz?

Pośród specjalistów powraca narastający spór o to, komu faktycznie służy instagramowe perpetuum mobile. Czy pastelowe posty z prostymi, krótkimi zdaniami faktycznie mogą pomóc? Czy dodatkowo wzmacniają nawyk i wydłużają czas spędzony w aplikacji? W końcu „Instagram dobrze trafia do młodych ludzi” - stwierdzono w badaniach zlecanych przez firmę Zuckerberga. Systemowa edukacja dotycząca zdrowia psychicznego właściwie nie istnieje. Liczba prób samobójczych wśród młodych rośnie lawinowo. Którędy do nich dotrzeć z podstawową wiedzą, jeśli nie przez popularną apkę?

Czytaj też

„Czy spędzanie czasu na scrollowaniu treści psychoedukacyjnych, to nie jest podlewanie ognia benzyną?” - pytam psycholożkę i psychoterapeutkę. Taką z udokumentowanym wykształceniem.

„Z jednej strony widzę pozytywny aspekt, jak podnoszenie świadomości. Treści, które oscylują wokół psychologii różnic indywidualnych, psychologii pozytywnej, psychologii zdrowia czy rozwoju - mogą wnosić wiele dobrego do świata ich odbiorców. Gdy nagle ktoś odkryje, że jest taki wymiar osobowości jak introwersja, to może mieć na niego ogromnie pozytywny wpływ. Zwłaszcza, jeśli wcześniej taka osoba, czuła, że odstaje” - mówi Małgorzata Podolecka. „Jednocześnie insta-terapia często zachęca do autoanalizy, autodiagnozy i samouzdrawiania. W rzeczywistości te procesy najbezpieczniej jest przeprowadzać ze wsparciem specjalisty. W tej chwili na Instagramie można zaobserwować rewolucję >>uzdrawiania<< poprzedzoną tysiącami postów o tym, że wszyscy mamy traumę, do której trzeba się dokopać. Autorzy tych rewelacji mają też najczęściej dla nas jakiś produkt uzdrawiający: kurs, ebook, w najbardziej cynicznych przypadkach sole do kąpieli” - dodaje.

Działanie instagramowych pseudo terapii widać w gabinecie. „Młodzi ludzie coraz częściej trafiają na terapię z bardzo określoną autodiagnozą psychopatologiczą, która jest kompletnie nieadekwatna do stanu ich zdrowia psychicznego. Powierzchowne posty na Instagramie powodują, że ich odbiorcy interpretują normalne zachowania jako objawy zaburzeń. Nie każde trudne doświadczenie jest traumą. Fakt, że masz potrzeby nie oznacza, iż masz zależny styl przywiązania. Nie każdy człowiek, którego nie lubisz ma zaburzenie osobowości narcystyczne” - stwierdza stanowczo Podolecka.

Najbardziej  jednak martwi trend obsesyjnego wręcz skupienia na sobie. „Pojęcia, którymi wypełnione są social media to self-love, self-care, self-worth, self-healing i oczywiście inner child (wewnętrzne dziecko), którym należy się całodobowo opiekować. Tymczasem specjaliści wiedzą, że depresja to choroba autofokusu. Zachęcanie do autoanalizy i poszukiwania negatywnych schematów, może spowodować częstsze napieranie negatywnych myśli. Ruminacja, czyli ciągłe analizowanie tych samych, najczęściej mrocznych albo smutnych myśli, jest szkodliwa dla zdrowia. Taki nawyk może przedłużać depresję, a także osłabiać zdolność do myślenia i przetwarzania emocji” - tłumaczy psychoterapeutka. 

Czytaj też

Kto bardziej pozytywny, kto bardziej szczery?

„Ludzie korzystają z Instagrama, bo oferuje rywalizację. To jest w tym wszystkim najzabawniejsze” - powiedział jeden z byłych menedżerów pracujących dla platformy. Jego słowa potwierdzają wyniki badań, na które powołuje się „WSJ”. Problemy psychiczne młodych związane są przede wszystkim z nieustannym porównywaniem się.

Na Insta wyczerpujące wyścigi trwają w wielu kategoriach. Prym wciąż wiedzie wygląd, podróże i dekoracje wnętrz, ale swoje miejsce w rozgrywkach znalazła też psychologia. Wyraźnie wybija się auto-czułość, pozytywność i afirmacje zmieniające życie. Good vibes only. Nawet jeśli akurat cierpimy, należy to robić z uśmiechem.

„Tematem przewodnim toksycznej pozytywności jest zamazywanie negatywnych przeżyć i uczuć. Tymczasem badania z użyciem fMRI pokazują, że nazywanie przeżywanych trudnych emocji, zwiększa aktywność kory przedczołowej, a zmniejsza ciała migdałowatego. Innymi słowy świadome rozpoznanie i nazwanie emocji, zmniejsza ich siłę. Inne badania pokazały, że unikanie czy wypieranie trudnych emocji długoterminowo pogorszy nasze samopoczucie” - wyjaśnia Małgorzata Podolecka i jednocześnie dodaje, że pozytywność to bardzo ważny aspekt myślenia. „Wdzięczność czy optymizm pomagają nam osiągnąć dobre samopoczucie. Pozytywność staje się toksyczna wtedy, gdy jest nam wciskana na siłę lub gdy sami ją wybieramy, aby uniknąć przeżycia emocji o ładunku negatywnym. To akt zaprzeczania lub odrzucania stresu i trudnych doświadczeń” - wyjaśnia.

Czym różni się psychologia pozytywna od toksycznej pozytywności? „W przeciwieństwie do wielu przesiąkniętych ekscytacją postów, psychologia pozytywna nie namawia do egocentryzmu i tłumienia bolesnych emocji. Wskazuje raczej jakie cechy w sobie rozwijać, by lepiej radzić sobie w kryzysach” - tłumaczy psycholożka. „Wiele badań z zakresu pozytywności wskazuje, że najlepiej działa na nas poświęcanie swojego czasu na wolontariat. Pomagając innym, najbardziej pomagasz sobie. Tymczasem treści na instagramie często krzyczą: ja, ja, ja. Jest ogromne zaabsorbowanie sobą, brakuje równowagi” - mówi i przytacza anegdotę dotyczącą słynnych naukowców. 

Czytaj też

Abraham Maslow w swojej piramidzie potrzeb na najwyższym piętrze umieścił samorealizację. Viktor E. Frankl, austriacki psychiatra, twórca logoterapii (terapia sensu), napisał do Maslowa list. Podważył w nim jego teorię, twierdząc, że ponad samorealizacją jest transcendencja, czyli oddanie się jakiejś sprawie, poza własnym interesem. „Podobno Maslow zgodził się z nim, piramidy jednak nie modyfikował, a szkoda” - kwituje Podolecka.

Wzrost zysków aplikacji Instagram jest możliwy, jeśli będzie kontynuować swoją dotychczasową strategię. Pastelowe grafiki nagradzane przez algorytm być może przepoczwarzą się do innej formy, ale raczej nie znikną. A zapotrzebowanie na edukację i pomoc psychologiczną stale rośnie. W czasach nieustannego podłączenia, naiwnym optymizmem byłoby sądzić, że zrezygnujemy ze szkodliwej aplikacji. Pytam więc terapeutkę, o czym należy pamiętać scrollując psychoedukacyjne posty na Instagramie? „Psychika człowieka jest zbyt skomplikowana, by dała się opisać na grafice. Często nie jesteśmy też w stanie określić przyczyn cierpienia. A prawdziwy proces psychoterapeutyczny wymaga czasu i ciężkiej pracy” - podkreśla Małgorzata Podolecka.

Małgorzata J. Podolecka - psycholog, psychoterapeutka w nurcie integratywnym, certyfikowana trenerka FRIS® i PCM®. Wspiera w radzeniu sobie ze stresem i zmianą, budowaniu elastyczności poznawczej i odporności psychicznej oraz identyfikowaniu naturalnych predyspozycji i talentów.

Chcemy być także bliżej Państwa - czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać - zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.

Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze

    Reklama