Reklama

Polityka i prawo

Sądy w UE mogą nakazać Facebookowi usunąć nielegalne wpisy

Fot. Dominic Smith/Flickr/CC 2.0
Fot. Dominic Smith/Flickr/CC 2.0

Europejskie sądy mogą nakazać Facebookowi globalne usuwanie wpisów uznanych za nielegalne, np. zniesławiających - orzekł w czwartek Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej odnosząc się do sprawy wniesionej przez austriacką polityczkę Evę Glawisching-Piesczek.

Szefowa austriackiej partii Zielonych argumentowała, że została zniesławiona przez jednego z użytkowników Facebooka, który opublikował na swoim profilu na Facebooku artykuł na jej temat. Stwierdzono w nim m.in. iż kobieta jest "skorumpowaną niedołęgą", członkinią "faszystowskiej partii" oraz "parszywą zdrajczynią ludu".

W lipcu 2016 roku polityczka skierowała do europejskiej siedziby Facebooka list, w którym zwróciła się z prośbą o usunięcie tej treści, koncern jednak odmówił. Wtedy Glawisching-Piesczek zdecydowała się skierować pozew przeciwko firmie i sprawę wygrała. Sąd najwyższy w Austrii orzekł, że język, którego użyto w tekście, jest obraźliwy.

Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej rozpoznawał natomiast pytanie o to, czy Facebook zobowiązany jest do ograniczenia dystrybucji tych treści również poza obszarem Europy. Koncern argumentował, że taka decyzja stanowiłaby ograniczenie prawa wolności słowa i wypowiedzi w innych krajach, ostatecznie jednak sprawę w TSUE przegrał.

Dodatkowo Trybunał orzekł, iż Facebook zobowiązany jest do usuwania wszystkich "identycznych" bądź "równoznacznych" treści, które zostaną uznane za nielegalne.

Zdaniem dyrektora programowego Fundacji ePaństwo Krzysztofa Izdebskiego "chociaż rozstrzygnięcie TSUE odnosiło się do sprawy, w której stroną był Facebook, wyraźnie wskazano w nim, że należy szerzej rozumieć kategorię podmiotów, na które oddziałuje wyrok" i "może on mieć konsekwencje dla wielu platform działających podobnie jak Facebook". Ekspert podkreślił, że wprowadzona przez TSUE kategoria treści równoznacznych z komentarzami uznanymi już za mające charakter bezprawny oznacza, że "dostawca usług może stosować automatyczne filtrowanie takich treści w celu poszukiwania sformułowań podobnych do tych, które zostały uznane za naruszające prawo".

Izdebski ocenił, że wyrok TSUE "z jednej strony jest swego rodzaju ukłonem w stosunku do osób, na temat których bezprawne treści rozchodzą się na setkach profili i istnieją trudności w każdorazowym wskazywaniu konkretnego miejsca publikacji". W jego opinii czwartkowe orzeczenie stwarza również "ryzyko związane z automatycznym filtrowaniem treści", które powinno być rozpatrywane "zarówno w kontekście prawa do prywatności, jak i wolności wypowiedzi".

Źródło:PAP
Reklama

Komentarze

    Reklama