Polityka i prawo
Japonia stworzy własnego wirusa komputerowego dla celów "cyberobrony"
Jak informuje dziennik „Japan Times”, kraj ten do 2020 roku stworzy własnego wirusa komputerowego w ramach strategii cyberobrony. Według polskiego eksperta szacunki japońskiego ministerstwa obrony należy traktować z ostrożnością.
Według gazety Japonia planuje wzmocnić swoje zdolności obronne i poszerzyć je o środki wykraczające poza siły lądowe, morskie i powietrzne. Mają one stanowić odpowiedź na rosnące wraz z rozwojem nowych technologii wyzwania bezpieczeństwa w cyberprzestrzeni i w kosmosie.
"JT" podaje, że Japonia pozostaje w tyle względem innych krajów, jeśli chodzi o siły zdolne do stawiania czoła cyberatakom. Obecnie personel przygotowany do wykonywania zadań obronnych w cyberprzestrzeni w Japonii liczy 150 osób. Kraj planuje zwiększyć go do 220. Dla porównania dziennik przytoczył za agencją Kyodo szacunki japońskiego ministerstwa obrony, zgodnie z którymi do wykonywania zadań cyberdefensywnych w USA ma być gotowych 6,2 tys. osób, w Korei Północnej - 7 tys., a w Chinach - 130 tys.
Wirus komputerowy, który w przyszłym roku stanie się częścią japońskiego cyberarsenału, ma zostać opracowany przez prywatną firmę i według administracji rządowej posłuży jedynie do celów defensywnych.
Zdaniem niezależnego konsultanta ds. prywatności i cyberbezpieczeństwa dr. Łukasza Olejnika związanego z Center for Technology and Global Affairs Uniwersytetu Oksfordzkiego "forma ogłoszenia powstania +wirusa komputerowego do celów obronnych+ jest niefortunna i wskazuje wręcz na nadmierną biurokrację zaangażowaną w proces".
W rozmowie z PAP ekspert podkreślił, że zlecenie opracowania wirusa prywatnej firmie nie powinno dziwić, gdyż "nie w każdym kraju jednostki państwowe są w stanie opracować wszystkie potrzebne rozwiązania - wówczas niektóre z nich zlecane są specjalistycznym podwykonawcom. W wielu zakresach prace tego rodzaju zleca firmom prywatnym również armia USA" - stwierdził Olejnik.
Badacz zaznaczył, że "nie wszystko można zlecić na zewnątrz - czasem może to zwiększać ryzyko dla działań operacyjnych i choć wiele firm zaczyna oferować różnego rodzaju rozwiązania, to o możliwości zakupu kompleksowych +zdolności cyber+ można obecnie zapomnieć". Jak dodał Olejnik, to duża różnica w stosunku do narzędzi konwencjonalnych, takich jak np. samoloty czy sprzęt wykorzystywany przez wojska lądowe.
Specjalista odniósł się również do informacji dotyczących sił odpowiedzialnych za cyberbezpieczeństwo poszczególnych państw. "Do danych podawanych w setkach lub tysiącach trzeba podchodzić ostrożnie" - zauważył Olejnik. Zwrócił uwagę, że część osób zaangażowanych w pracę w tego rodzaju zespołach może stanowić zaplecze analityczno-badawcze.
SZP/PAP
Haertle: Każdego da się zhakować
Materiał sponsorowany