Polityka i prawo
Bułgarska prokuratura znalazła winnych wycieku danych. Oskarżeni o terroryzm
Dyrektor przedsiębiorstwa handlowego Tad Grup Georgi Jankow oraz ekspert IT tej firmy Kristian Bojkowow zostali oskarżeni przez bułgarską prokuraturę o terroryzm. Sprawa dotyczy kradzieży danych około 5 mln obywateli z systemów urzędu podatkowego.
W minionym tygodniu w Bułgarii wybuchł duży skandal w związku z wykradnięciem danych osobowych i finansowych niemal wszystkich pracujących Bułgarów z bazy urzędu podatkowego, która okazała się źle zabezpieczona.
Chodzi nie tylko o numery identyfikacyjne, adresy, nazwiska i dane o dochodach 4,66 mln Bułgarów oraz 1,38 mln osób zmarłych i 300 tys. podmiotów prawnych - w zhakowanej bazie danych są informacje o płacach, umowach na zlecenie, emeryturach, w tym otrzymywanych z zagranicy, ubezpieczeniach zdrowotnych czy rejestracjach na stronach hazardowych.
W minionym tygodniu, po potwierdzeniu przez ministra finansów Władysława Goranowa wiadomości o wycieku danych, zatrzymano 20-letniego Bojkowowa, zajmującego się cyberbezpieczeństwem, lecz po 24 godzinach zwolniono go, ponieważ jego domniemane przestępstwo zakwalifikowano jako wykroczenie administracyjne, za które grozi wyłącznie grzywna.
Po ponownej rewizji w firmie i skonfiskowaniu wszystkich jej komputerów we wtorek zatrzymano na 24 godziny Jankowa. W środę zwolniono go za kaucją w wys. 10 tys. euro i zarzucono mu terroryzm. To samo oskarżenie postawiono Bojkowowi.
Prokuratura nie udzieliła szczegółowych informacji o tym zarzucie, a adwokat firmy skomentował fakt, że oskarżonych o terroryzm zwalnia się za kaucją, nazywając go "komicznym".
Wcześniej zastępca prokuratora naczelnego Iwan Geszew, kandydat na stanowisko prokuratora generalnego, w wywiadzie telewizyjnym stwierdził, że Tad Grup zajmuje się „cyberwymuszaniem”. Według niego firma zbierała dane dotyczące premiera Bojko Borisowa, prokuratora naczelnego Sotira Cacarowa i posła partii tureckiej mniejszości DPS, biznesmena i barona medialnego Deliana Peewskiego. Według Geszewa zamówienie polityczne na cyberatak pochodzi od pozaparlamentarnej partii Demokratyczna Bułgaria, będącej częścią dawnej centroprawicy z początku lat 90.
Lider Demokratycznej Bułgarii, dawny szef kontrwywiadu, Atanas Atanasow w wywiadzie prasowym powiedział, że wyciek danych jest dziełem władz, a nie hakerów.
Jednocześnie w środę urząd podatkowy poinformował na swojej stronie internetowej, że wyciek wszystkich danych - nazwisk, numerów identyfikacyjnych, numerów dokumentów tożsamości, informacji majątkowej i dochodowej – dotyczy wyłącznie 189 osób. Poradzono im zmienić dokumenty tożsamości. Pozostałym kilku milionom osób polecono zachować ostrożność oraz zapewniono, że wszystkie banki, firmy kredytowe i ubezpieczeniowe, notariusze oraz inne podmioty będą bardzo uważnie sprawdzać dane przy zawieraniu transakcji.
Fiskus zobowiązał się zagwarantować poszkodowanym możliwość sprawdzenia jakie konkretnie dane zostały wykradzione, lecz na razie nie spełnił tej obietnicy. Eksperci – adwokaci, notariusze, bankowcy - przestrzegają przed oszustwami.
SZP/PAP
Haertle: Każdego da się zhakować
Materiał sponsorowany