Polityka i prawo
Australijskie MSZ alarmuje. Cyberataki mogą przyczynić się do wojny
Jak informuje dziennik „Sydney Morning Herald” Marise Payne, australijska minister spraw zagranicznych, jest zdania, że cyberbezpieczeństwo oraz wirtualna sieć stanowią kluczową sferę funkcjonowania współczesnych państw, a cyberataki mogą przyczynić się do eskalacji konfliktu, prowadząc nawet do wojny.
Podczas wystąpienia w Lowy Institute w Sydney Payne przypomniała, że Australia niedawno ucierpiała wskutek ataków hakerskich na jej instytucje demokratyczne, m.in. parlament oraz infrastrukturę dużych partii politycznych.
Jak mówiła, hakerzy w swoich działaniach "wykorzystywali szarą strefę i atakowali sposobami, które nie zostały jeszcze uregulowane przez prawo i standardy międzynarodowe".
Zdaniem australijskiej minister spraw zagranicznych cyberoperacje tego rodzaju mogą łatwo przerodzić się w konflikt pomiędzy państwami, jesli nie będą sprawnie kontrolowane. "W cyberprzestrzeni istnieje szara strefa, którą niestety chce wykorzystywać coraz więcej graczy" - oceniła i dodała, że "właśnie dlatego potrzebujemy większej jasności co do stosowania zasad prawa międzynarodowego w cyberprzestrzeni".
Payne powiedziała, że według śledczych za cyberatakami na australijskie instytucje polityczne najprawdopodobniej stoją sprawcy działający na zlecenie rządu Chin. Podkreśliła jednak, że krajowe organy ścigania wciąż prowadzą dochodzenie w tej sprawie.
W jej opinii wskazywanie podmiotów odpowiedzialnych za cyberataki, czyli ich atrybucja, jest może znacznie polepszyć ochronę przed tego rodzaju zdarzeniami w przyszłości. "Atrybucja przykuwa uwagę opinii publicznej, wskazuje też stronę, która jest winna ataków" - stwierdziła.
Australia zamierza uczestniczyć w dwóch ważnych panelach poświęconych regulacjom prawa międzynarodowego w cyberprzestrzeni, które w tegorocznej agendzie ma Organizacja Narodów Zjednoczonych.
Według niezależnego konsultanta i badacza ds. prywatności i cyberbezpieczeństwa związanego z Center for Technology and Global Affairs Uniwersytetu Oksfordzkiego dr Łukasza Olejnika "cyberoperacje o charakterze ofensywnym prowadzone są przez różne grupy i państwa coraz częściej. Idzie za tym rozwój państwowych doktryn cyberbezpieczeństwa, a wzrost ryzyka i napięć staje się realnym problemem". Jak powiedział PAP specjalista "biorąc pod uwagę dużą dynamikę wielu cyberataków i brak przejrzystości przy ich prowadzeniu nie można wykluczyć, że w pewnym momencie dojdzie do mylnej interpretacji działań adwersarzy. Wiele krajów zaznaczyło już - również oficjalnie - że przewidują one możliwość odpowiedzi na cyberataki z użyciem innych środków, co nie wyklucza także broni konwencjonalnej". Zdaniem Olejnika "jest mało prawdopodobne, aby rzeczywisty konflikt zbrojny w takim wypadku był prowadzony wyłącznie w cyberprzestrzeni. Może być wręcz przeciwnie" - wskazał.
Reprezentujący Australię w sprawach cyfrowych Tobias Feakin tymczasem zapowiedział, że zaplanowane w tym roku obrady ONZ poświęcone cyberprzestrzeni zorientowane będą na "uregulowanie szarej strefy", o której wcześniej mówiła australijska minister spraw zagranicznych.
"Wszystko, co nie kwalifikuje się według obecnego prawa jako konflikt zbrojny, znajduje się w tej szarej strefie. Jest ona niemiłosiernie wykorzystywana przez cały szereg krajów" - powiedział Feakin i zwrócił uwagę, że pomiędzy wieloma państwami na świecie istnieją znaczące różnice w opinii na temat tego, jak powinien wyglądać i działać internet. Jego zdaniem to właśnie one m.in. prowadzą do rosnącej konkurencji w cyberprzestrzeni.
SZP/PAP