Reklama

Social media

Korea Południowa walczyła o wolność słowa. Dziś walczy z dezinformacją

Fot. crow_imagenes / Pixabay
Fot. crow_imagenes / Pixabay

Myśląc o współczesnych problemach z dezinformacją, zdecydowanie rzadko kierujemy się w stronę Korei Południowej. Kraj ten obecnie boryka się z zalewem teorii spiskowych, których głównymi źródłami są spory historyczne. Czy nowe prawo uchwalone przez partię rządzącą prezydenta Mun Jae-ina pomoże w walce z problemami, które zagrażają integralności południowo-koreańskiej demokracji?

Teorie spiskowe w Korei Południowej narastają m.in. wokół powstania w Gwangju. Według niektórych było to heroiczne poświęcenie na rzecz demokracji, które pochłonęło setki żyć obywateli i obywatelek protestujących w 1980 roku przeciwko dyktaturze wojskowej w kraju. Według innych, identyfikujących się ze skrajną prawicą, Gwangju to nie powstanie, a zamieszki wywołane przez komunistów z Korei Północnej.

Ta ostatnia wersja wydarzeń nie cieszy się poważaniem wśród historyków – mimo tego, teoria o infiltracji prodemokratycznych ruchów przez komunistów, którzy doprowadzili do zamieszek ma się w internecie doskonale - rozpowszechniana jest w postaci propagandowych materiałów skonstruowanych tak, by podjudzały społeczeństwo i utrwalały istniejące w nim konflikty oraz podziały.

Działania tego rodzaju – propagandowe wrzutki, szerzące się w internecie teorie spiskowe, emocjonalne przekazy zorientowane na dzielenie obywateli i obywatelek, szczególnie w ramach nośnych, popularnych tematów, znamy dobrze z innych krajów.

To właśnie z tych metod przed wyborami prezydenckimi w USA z 2016 roku korzystali Rosjanie działający przede wszystkim na Facebooku i Twitterze. Takie taktyki były również intensywnie wykorzystywane przed referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, które odbyło się w tym samym roku. Widzimy je również w Polsce, m.in. w związku ze szczepieniami i teoriami przeciwko istnieniu COVID-19.

Progresywne pomysły na walkę z dezinformacją

Administracja prezydenta Muna postanowiła podjąć walkę z dezinformacją za pomocą rozległych regulacji prawnych. Niektóre przepisy z pakietu weszły już w życie – według krytyków są ciosem wymierzonym w wolność słowa, której wcześniej Korea Południowa niejednokrotnie broniła, uznając ją za jeden z fundamentów demokracji. Południowo-koreański, progresywny rząd oskarżany jest o manipulowanie historią, a także wykorzystywanie prawa do tego, by dyktować „jedyną słuszną” wersję wydarzeń.

Część zmian prawnych, która weszła w życiu w styczniu tego roku, ustanawia karę do pięciu lat pozbawienia wolności dla osób, które dezinformują na temat powstania w Gwangju. W maju z kolei partia Muna zaproponowała ustawę, w myśl której za dezinformację historyczną – związaną z propagandą wychwalającą kolonialne rządy Japonii, która panowała nad Koreą w latach od 1910 do 1945, może grozić nawet 10 lat więzienia.

Proponowane rozwiązanie oprócz kar zakłada również powstanie panelu eksperckiego, który miałby zająć się wyszukiwaniem fałszywych narracji kwalifikujących się pod paragraf i ich korygowaniem w przestrzeni publicznej. Oprócz okresu japońskiej okupacji Korei, do takich tematów miałyby się zaliczać m.in. naruszenia praw człowieka w okresie dyktatury wojskowej czy zabójstwa cywilów podczas wojny koreańskiej.

Obrona demokracji czy cenzura?

Członkowie rodzin osób poległych w powstaniu Gwangju o inicjatywach rządu Muna wyrażają się w samych superlatywach. Jednak według części historyków prawo, które ma stworzyć przestrzeń dla wychwytywania fałszywych narracji historycznych w przestrzeni publicznej  to w rzeczywistości cenzura, która może przełożyć się na efekt mrożący np. w działalności badawczej w ramach dyscyplin humanistycznych.

Dziennik „New York Times” informuje, że obecnie największe podziały społeczne w Korei Południowej rozkładają się wzdłuż afiliacji politycznych.

Skłóceni między sobą konserwatyści i progresywiści nawzajem oskarżają się o cenzurę, a jednocześnie każda z tych frakcji chętnie kształtuje historię w podręcznikach tak, by służyła jej partykularnym interesom – pisze gazeta.


Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture. 

image
Fot. Reklama
Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze

    Reklama