Reklama

Cała sprawa wygląda dosyć interesująco, FBI wznowiło śledztwo w sprawie wycieku poczty elektronicznej Hillary Clinton, a w tym samym czasie inna agencja zaczęła zajmować się posiadaniem przez Donalda Trumpa ukrytej skrzynki pocztowej do kontaktów pomiędzy serwerem na Manhattanie a tym znajdującym się w Rosji.

Według wstępnych badań śledczych, bardzo duże serwery przesyłają w godzinach pracy urzędów Moskwy oraz Nowego Jorku niewielkie ilości danych. Co więcej, cały transfer ma się odbywać na zasadzie nasłuchiwania tylko konkretnych portów, skąd później zbierane są informacje.

Oprócz tego, jak podaję portal Mother Jones, FBI szuka jeszcze innych powiązań pomiędzy Trumpem a Moskwą. Rozpatruje się nawet scenariusz wspierania kandydata Partii Republikańskiej przez rosyjski rząd. Zebrana metadane, nie wskazują jednoznacznie na to aby taki kontakt miał miejsce. Innego zdania są jednak amerykańscy eksperci, którzy są niemal pewnie, że takie powiązania istnieją.

Inną możliwością, w przypadku aktywności na linii Trump - Rosja, może być spam wysyłany na serwery pocztowe, lub zabłąkane wiadomości e-mail, czego nie wykluczają osoby zajmujące się śledztwem.

Jednak jak podaje The Washington Post, sondy umieszczone przez FBI, nie wykazały, żeby kontakt pomiędzy Trumpem a Kremlem miał nastąpić. Ekspert ds. cyberbezpieczeństwa, Robert Graham, powiedział The Washington Post, że połączenie pomiędzy Alfa Bank a serwerami organizacji Trumpa, prowadzą po prostu kampanie spamową. Alfa Bank, jest powiązana w każdym stopniu z rządem Rosji, według Washington Post. Według nieoficjalnych informacji FBI, wierzy, że Rosjanie nie zamierzają pomagać Trumpowi, a chcą zaszkodzić całemu procesowi wyborczemu.

 

Czytaj też: Rosja przygotowuje się na odparcie amerykańskiego cyberataku

Reklama

Komentarze

    Reklama