Polityka i prawo
Dane 93 milionów Meksykanów trafiły do sieci. Każdy mógł je pobrać
Wiadomości o 93 milionach obywateli Meksyku wrzucono do otwartego internetowego źródła, skąd każdy mógł je pobrać. Informacje zawierające m.in. adresy zamieszkania to bezcenny prezent dla przestępców. O przeciek podejrzewane są osoby związane z partiami politycznymi.
Informacje zawierające imię, nazwisko, adres zamieszkania, imiona rodziców i wykonywany zawód, a także indywidualny numer wyborczy 93 milionów osób znalazł amerykański badacz Internetu Chris Vickery. Wiadomości znajdowały się na otwartej bazie danych MongoDB, do której może zajrzeć każdy. Niepotrzebne jest żadne hasło ani inne dane uwierzytelniające. Baza znajdowała się w chmurze założonej w serwisie Amazon w Stanach Zjednoczonych.
Choć nie znajdziemy tam informacji dotyczących danych bankowych, w tym np. numerów kart kredytowych, szkodliwość tego wycieku może być ogromna. Mowa bowiem o Meksyku, gdzie porwania i brutalne morderstwa są na porządku dziennym. Takie informacje byłyby bezcenne dla karteli narkotykowych.
O wycieku powiadomiono Instituto Nacional Electoral - organizację odpowiedzialną za przeprowadzenie wyborów w Meksyku, jak i amerykański Departament Stanu. Władze Meksyku włożyły sporo wysiłku, by przekonać Amazon do zlikwidowania chmury. INE złożyło zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez nieznanego sprawcę, który opublikował informacje.
Instytucja potwierdziła zarazem, że źródłem wycieku była najprawdopodobniej osoba posiadająca legalny dostęp do bazy danych. To oznacza, że musiała być związana z jedną z 9 meksykańskich partii. INE próbuj ustalić, czy ktokolwiek inny oprócz Vickery’iego pobrał bazę danych, gdy znajdowała się na chmurze.
Eksperci przewidują, że wypadek obniży i tak wyjątkowo niskie zaufanie obywateli Meksyku do instytucji publicznych, a niektórzy po prostu przestaną podawać prawdziwe informacje organom państwa.
Czytaj też: Bazy danych 100 mln pacjentów trafiły na czarny rynek