Reklama

Social media

Telegram niczym Parler. Czy Amerykanie „uśmiercą” rosyjski komunikator?

Fot. Ulises Hernandez Pino/Corporación ApropiACYT/Wikimedia Commons/CC 2.0
Fot. Ulises Hernandez Pino/Corporación ApropiACYT/Wikimedia Commons/CC 2.0

Amerykańska organizacja zajmująca się usuwaniem ekstremistycznych treści z mediów społecznościowych złożyła do sądu w Kalifornii pozew przeciwko Google i Apple, w którym zażądała, aby koncerny usunęły Telegrama z swoich sklepów internetowych, tak jak to zrobiły z Parlerem, ponieważ komunikator również przyczynia się do propagowania przemocy i agresji.

Marc Ginsberg, były ambasador USA w Maroku (1994-1998) a obecnie prezes „Coalition for a Safer Web” (organizacji zajmującej się usuwaniem ekstremistycznych treści z social mediów), zwrócił się do sądu okręgowego dla północnego dystryktu Kalifornii z pozwem, w którym zażądał, aby Alphabet Inc. (konglomerat i holding powoływany przez Google) oraz Apple usunęły aplikację „Telegram” ze swoich popularnych sklepów internetowych. Głównym argumentem jest to, że komunikator służy do propagowania przemocy, ekstremizmu i antysemityzmu.

Według Marca Ginsberga Telegram, zwłaszcza po zabójstwie George'a Floyda i inauguracji Joe Bidena na stanowisku prezydenta USA, był wykorzystywany do grożenia, zachęcania oraz koordynowania aktów przemocy na tle rasowym – informuje agencja Bloomberga.

Prezes „Coalition for a Safer Web” podkreślił, że po zamieszkach na Kapitolu (6 stycznia br.) Google podjął decyzję o zawieszeniu apki prawicowego serwisu Parler w swoim sklepie z aplikacjami (Google Play), ponieważ wielu jego użytkowników popierało zaostrzenie protestów i uciekanie się do przemocy.

Google nie podjął żadnych działań przeciwko Telegramowi, porównywalnych z tymi, które podjęto przeciwko Parlerowi, aby zmusić Telegram do ulepszenia swoich zasad dotyczących moderowania treści.

Pozew Marca Ginsberga

17 stycznia Marc Ginsberg złożył również do sądu podobną skargę przeciwko innemu amerykańskiemu gigantowi – Apple. Koncern w związku z wydarzeniami na Kapitolu, idąc śladami Google’a, także podjął decyzję o zdjęciu ze swojego sklepu internetowego (App Store) aplikacji Parlera, argumentując to względami bezpieczeństwa.

„Coalition for a Safer Web” twierdzi, że Apple nie przestrzega własnych zasad i wytycznych dotyczących treści aplikacji w odniesieniu do Telegrama i w ten sposób amerykański koncern pozwala radykalnym użytkownikom komunikatora na kontynuowanie swoich działań.

Złożony do sądu pozew zmusza Apple do dokładnego zbadania Telegrama pod kątem bezpieczeństwa i rzeczywiście zamieszczanych tam treści – informuje Apple Insider.

W tym miejscu warto podkreślić, że w raporcie opracowanym przez „Coalition for a Safer Web” w czerwcu 2020 roku wskazano, iż Telegram jest używany jako „kanał komunikacji dla rosyjskiego rządu i powiązanych grup neonazistowskich oraz białych nacjonalistów w celu propagowania dezinformacji i wzmacniania podziałów rasowych w Stanach Zjednoczonych i Europie”.

Władze Telegrama starają się bronić, tłumacząc, że moderatorzy firmy usunęli setki postów po ostatnich zamieszkach w Stanach Zjednoczonych. Ich zdaniem to wystarczające świadectwo, że wezwania do przemocy nie są i nie będą tolerowane w ramach komunikatora.

Czy sprawa Telegrama będzie miała podobny przebieg jak w przypadku Parlera? Przypomnijmy, że prawicowy serwis w następstwie wydarzeń na Kapitolu został usunięty z popularnych sklepów internetowych (App Store i Google Play), a następnie swoje usługi wypowiedział mu Amazon. W ten sposób platforma upadła i zniknęła z sieci.

Największe firmy branży tłumaczyły swoje działanie względami bezpieczeństwa, wskazując, że Parler jest wykorzystywany do podżegania do przemocy i promowania agresji w czasie protestów w Stanach Zjednoczonych. W ślad za nimi podążyły również inne przedsiębiorstwa, które odmawiały współpracy z serwisem (prawdopodobnie pod naciskiem „wielkich graczy”).

W historii z Parlerem nie bez znaczenia jest także wątek powiązań platformy z Rosją. To właśnie dzięki usługodawcy z tego kraju serwis powoli wraca do funkcjonowania trybie online. Wydaje się, że sprawa ma zdecydowanie szerszy kontekst niż się pozornie wydaje. Aby dowiedzieć się więcej, zachęcamy do zapoznania się z materiałem na naszej stronie, który znajduje się w poniższym odnośniku.

image

 

Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze

    Reklama