Armia i Służby
Cyberprzestrzeń staje się obszarem konfliktów zbrojnych
Raj Samani, szef zespołu badawczego McAfee, wskazuje, że konflikty zbrojne powoli przenoszą się do cyberprzestrzeni. Według niego proces ten rozpoczął się już w 2013 roku i współcześnie powinien wywrzeć znaczący wpływ na myślenie o kwestiach cyberbezpieczeństwa.
Zdaniem Samaniego prowadzenie ofensywnych cyberoperacji jest bardziej opłacalne, niż konwencjonalne działania zbrojne. Ekspert podkreślił, że coraz częściej widoczne są także działania w cyberprzestrzeni, które nie posiadają charakteru operacji ofensywnych prowadzonych przez wrogie sobie państwa, są jednak aktywnością cyberprzestępczą, która może posłużyć do budowania przewagi. Jednym z przykładów takich działań jest według Samaniego pojawienie się powstałego w Iranie złośliwego oprogramowania szyfrującego SamSam. "To, co jest w tym przypadku istotne, to fakt, że nie postrzegano do tej pory Iranu jako państwa zlecającego duże operacje ofensywne w cyberprzestrzeni" - zauważył specjalista.
"Prowadzenie działań z użyciem cybernarzędzi jest znacznie bardziej efektywne, niż inne środki. Dotyczy to szczególnie państw objętych np. sankcjami gospodarczymi" - podkreślił Samani. "Wszyscy poświęcają uwagę kwestiom ataków przeprowadzanych przez Rosję, Chiny, czy Koreę Północną, ale lista państw używających tego typu środków jest o wiele dłuższa. Cyberoperacje wykorzystują dziś wszyscy, nawet małe, nieznaczne kraje, których nie stać na rozwój własnych narzędzi i które pozyskują je od innych" - powiedział.
W opinii szefa sprzedaży McAfee w regionie Europy, Bliskiego Wschodu oraz Afryki Adama Philpotta, oprócz problemu kradzieży danych, które mogą posłużyć do budowania przewagi ekonomicznej przez państwa stojące za cyberatakami, istotne jest również zagadnienie integralności i wiarygodności danych. "Dezinformacja była już wykorzystywana do siania niepokojów społecznych oraz wpływania na wartość akcji na giełdzie" - powiedział Philpott. Obaj eksperci podkreślili wagę problemu, jakim jest dezinformacja w mediach społecznościowych, coraz częściej wykorzystywana jako narzędzie ataków korporacyjnych i kierowane przeciwko firmom bądź osobom publicznym.
"Wektory zagrożeń są dzisiaj o wiele szersze, niż tylko złośliwe oprogramowanie. Jednym z najważniejszych aktywów każdej firmy jest dziś marka, a cyberataki mogą owocować nie tylko zniszczeniami czysto materialnymi i kosztami finansowymi, ale także zniszczeniem wizerunku całej firmy" - stwierdził Raj Samani. Jego zdaniem działania cyberprzestępców mogą również powodować straty, które nie są bezpośrednią konsekwencją naruszenia bezpieczeństwa informatycznego systemów czy utracenia kontroli nad danymi. Jak powiedział PAP, znane są przypadki przedstawicieli świata biznesu, którzy po wycieku wrażliwych danych na ich temat decydowali się na samobójstwo wobec świadomości, że straty wizerunkowe powstałe w wyniku incydentu są nieodwracalne.
Obaj eksperci podkreślili, że interesującym zagadnieniem podczas analizy dzisiejszego krajobrazu zagrożeń jest problem atrybucji cyberataków. Ich zdaniem rozwój prac w tym zakresie pozwoli na sformułowanie ściślejszych reguł zarządzania cyberoperacjami ofensywnymi oraz systemem reagowania na ataki hakerskie motywowane działalnością wrogich państw.
SZP/PAP
Haertle: Każdego da się zhakować
Materiał sponsorowany