Operacja rozpoczęła się od zainfekowania komputera szefa wywiadu i rozpoznania rosyjskich wojsk w regionie Ługańska. Dzięki temu udało się przechwycić dane wysłane pomiędzy 12 Dowództwem Sił Rezerwy zlokalizowanym w Nowoczerkasku w obwodzie rostowskim a jednostką rozpoznawczą operującą w rejonie Donbasu. Informacje posłużyły ukraińskiemu wywiadowi do potwierdzenia i kontrolowania obecności rosyjskich jednostek na wschodniej Ukrainie. Śledzenie użycia bezzałogowców różnego typu umożliwiało zlokalizowanie obecności w rejonie Donieck i Ługańska jednostek rosyjskich korzystających z ich wsparcia.
Jeden z dronów klasy Tachion miał zostać zestrzelony przez myśliwiec sił ukraińskich w grudniu 2014 w Ługańsku. Dzięki działaniom ukraińskich hakerów Rosja miała ponieść o wiele większe straty w sprzęcie. Przykładowo w 2014 nad terytorium Ługańska ukraiński myśliwiec zestrzelił rosyjskiego drona.
Czytaj też: "Drony chronią nas przed cyberterrorystami" [WYWIAD]
Nie ujawniono, w jaki sposób hakerom udało się złamać zabezpieczenia. Zasłaniają się oni koniecznością ochrony narzędzi działania. To kolejny przykład wykorzystania cyberprzestrzeni podczas konfliktu na Ukrainie. Wcześniej dokonano ataków na infrastrukturę energetyczną czy lokalizacji artylerii za pomocą złośliwego oprogramowania.
To również nie pierwszy przypadek przechwytywania transmisji danych z dronów. Podczas wojny w Iraku partyzanci, używając oprogramowania za 15 dolarów, byli w stanie włamać się do kamer amerykańskich dronów i uzyskać obraz. Natomiast NSA i GSQH, korzystając z placówki GSQH na Cyprze, przechwytywały zaszyfrowaną transmisję z izraelskich dronów.
PiotrEl
Ciekawe kto ma w TO uwierzyć? jakież to niestworzone rzeczy Ukraińcy osiągają! Naród geniuszy...