Reklama

Social media

Jak Chińczycy próbują obchodzić drakońską cenzurę podczas protestów

Autor. geralt / Pixabay

Protesty przeciwko polityce Komunistycznej Partii Chin to nie tylko wielkie uliczne demonstracje – to również sprzeciw w mediach społecznościowych, ogarniętych totalną cenzurą Pekinu. Chińczycy jednak nie poddają się i także temu systemowi opresji rzucają rękawicę.

Reklama

Chińskie władze znane są ze stosowania w kraju bardzo silnego, praktycznie niemożliwego do obejścia systemu cenzury internetowej obejmującego wszystkie platformy mediów społecznościowych, jak i strony www oraz komunikację przez sieci telekomórkowe. W Chinach nie ma również dostępu do zachodnich platform takich jak Instagram, Twitter czy Google.

Reklama

W związku z trwającymi od ubiegłego tygodnia protestami przeciwko polityce zero-covid prowadzonej przez chińskie władze, cenzorzy mają pełne ręce roboty – wszystko przez materiały wideo, które przedstawiają demonstrantów i ważne dla nich hasła i pojawiają się na platformach takich jak WeChat.

Jak Chińczycy próbują obchodzić cenzurę

Według agencji Associated Press, z platformy WeChat korzysta ponad miliard ludzi. Materiały wyrażające niezadowolenie z polityki władz zaczęły pojawiać się na niej 24 listopada, kiedy wybuchło niezadowolenie społeczne, spowodowane bezpośrednio śmiertelnym w skutkach pożarem jednego z budynków w mieście Urumqi.

Reklama

Chińskie władze twierdzą, że osób, które zginęły w pożarze nie dało się uratować przez tarasujące drogę samochody, jednak użytkownicy mediów społecznościowych w Chinach od razu zaczęli pisać, że to przez politykę zero-covid władz.

Cenzura została na chwilę literalnie zalana wiadomościami, których było tyle, że po prostu nie podołała z dostatecznie szybką – by nic się nie przedostało – działaniem.

AP porównuje przypadek pożaru w Urumqi do śmierci doktora Li Wenlianga w 2020 roku, który jako pierwszy poinformował świat o śmiertelnej sile koronawirusa. Również jego nagrania, jak i powielane przez innych użytkowników filmiki z Wenliangiem, były kasowane przez cenzurę, a ich usuwanie stało się powodem buntu społecznego.

Humor w służbie walki z opresją

Associated Press pisze, że częstym sposobem walki z cenzurą są metafory oraz humor, których mechanizmy cenzorskie, operujące przede wszystkim na zdefiniowanych słowach kluczowych i tematach, nie są w stanie od razu rozpoznać i usunąć.

Jeden z krytyków chińskiej cenzury cytowany przez agencję – Liu Lipeng – zwraca uwagę, że „chińscy użytkownicy internetu zawsze byli bardzo kreatywni, przede wszystkim dlatego, że każdy pomysł wykorzystany z sukcesem następnego razu będzie już wiadomy dla cenzury".

Jednym z przykładów metafor używanych przez Chińczyków stało się masowe zamieszczanie zdjęć czystych kartek papieru, które obrazowały to, czego nie wolno im powiedzieć.

Inni użytkownicy – jak podaje AP – zamieszczali ironicznie i sarkastycznie brzmiące wiadomości w rodzaju „dobrze dobrze dobrze, pewnie pewnie, racja racja racja, tak, tak, tak", wyrażając tym pogardę dla konieczności zgadzania się z władzą.

Jeszcze inni – wykorzystywali homonimy, czyli słowa brzmiące podobnie jak inne słowa, by np. zasugerować, że prezydent Xi Jinping powinien ustąpić ze stanowiska bez pisania tego wprost.

Kilka dni trwało, zanim ceznura zaczęła usuwać zdjęcia czystych kartek papieru – pisze agencja. Jej rozmówcy podkreślają, że działaniami cenzorskimi nie zajmują się urzędnicy państwowi, ale firmy oferujące usługi z zakresu moderacji treści w mediach społecznościowych zarówno z wykorzystaniem pracy zespołów pracowników, jak i algorytmów sztucznej inteligencji.

Eksperci cytowani przez AP wskazują, że chińska cenzura nie musi być perfekcyjna, aby działać – wystarczy, że ogarnia dużą część społeczeństwa, blokując jej dostęp do informacji i nie pozwalając tym samym zmobilizować się w działaniach przeciwko władzy.

Wcześniej w naszym serwisie pisaliśmy o tym, że materiały wideo z protestów zaczęły przedostawać się do zachodnich, zakazanych mediów społecznościowych. Dlatego chińska policja zaczęła zatrzymywać obywateli w zatłoczonych miejscach i sprawdzać ich telefony w poszukiwaniu zakazanych aplikacji; na Twitterze, gdzie nagrań pojawiło się najwięcej, zostały one przykryte przez fałszywe, zawierające pornografię wpisy emitowane ze zautomatyzowanych profili, wielokrotnie od miesięcy nieaktywnych.

Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected].

Reklama

Komentarze

    Reklama