Social media
#CyberMagazyn: Czym jest cyfrowa suwerenność i dlaczego warto w nią inwestować?
Cyfrowa suwerenność to termin, który w ostatnich latach znacząco zyskał na popularności. Odmieniamy go przez wszystkie przypadki od grudnia ubiegłego roku, kiedy Komisja Europejska zaprezentowała swoje plany na kolejną cyfrową dekadę - strategię bezpieczeństwa UE oraz Kodeks Usług Cyfrowych (Digital Services Act). Oba dokumenty są mocno zorientowane na cyfrową suwerenność Starego Kontynentu w obliczu rosnących wyzwań cybergeopolityki. Jak rozumieć to pojęcie?
W Unii Europejskiej od pewnego czasu rośnie świadomość, że cały blok stoi na straconej pozycji, gdy mowa o niezależności i samowystarczalności technologicznej - wyprzedzają go zarówno USA, jak i Chiny. Europa pozostaje zależna od amerykańskich technologii, komponentów, co pokazują dobitnie choćby ostatnie miesiące braków na rynku półprzewodników, a także sytuacja w produkcji, wywołana koronakryzysem i faktycznym zerwaniem łańcuchów dostaw w czasie najbardziej surowych restrykcji.
Dlaczego Europa nie nadąża?
92 proc. danych państw zachodnich przechowywanych jest w USA, a w światowym rankingu 20 najpotężniejszych marek technologicznych nie ma ani jednej firmy z Europy - wynika z danych przytaczanych przez Światowe Forum Ekonomiczne.
W marcu 2021 roku przywódcy Estonii, Finlandii, Danii i Niemiec wezwali Unię Europejską do przyspieszenia działań zmierzających do osiągnięcia cyfrowej suwerenności i lepszego wykorzystania w tym celu jednolitego rynku cyfrowego, którym UE chwali się, wskazując że to właśnie dzięki niemu kraje członkowskie zachowają konkurencyjność i elastyczność w kolejnej dekadzie, która - jak wszystko na to wskazuje - będzie dekadą wstrząsów i przemian.
Zdaniem czwórki liderów, cyfrowa suwerenność Europy oznacza zwiększenie jej możliwości technologicznych i zdolności do wpływania na to, jakie reguły i wartości rządzą skoncentrowanym wokół nowych technologii światem, w którym zaczynają dominować inne państwa.
Czy marcowy apel należy traktować jako odezwę tych, którzy rozumieją, że Europa pozostaje w tyle o to, by wreszcie zacząć nadrabiać dystans dzielący ją od pozostających na czele peletonu, wspomnianych już wcześniej mocarstw? I czy apel ten zasadza się wyłącznie na powierzchownym dostrzeżeniu problemu, czy też idzie dalej w rozumieniu jego przyczyn, wiedząc, że częściowo za tłumienie procesów innowacyjności i wynalazczości odpowiedzialna jest biurokracja, z której słynie Bruksela?
Czym jest cyfrowa suwerenność?
W ujęciu najprostszym - cyfrowa suwerenność to zdolność do kontrolowania przez dany kraj własnej sytuacji w aspektach technologiczno-cyfrowych. Czy suwerenne może być państwo, które wszystkie technologie (również te, które służą administracji publicznej) bierze od wielkich, zagranicznych firm internetowych? Czy suwerenne jest państwo, które nie wytarza żadnych własnych zasobów intelektualnych, które mogłyby przełożyć się na produkcję (sprzętu, oprogramowania, systemów, etc.)? Wreszcie - czy suwerenne jest państwo, które oddaje całkowitą kontrolę nad danymi swoich obywateli obsługom zlokalizowanych za oceanem serwerowni?
Suwerenność jest dokładnym przeciwieństwem opisanych wyżej sytuacji. Z brakiem suwerenności cyfrowej mamy zatem do czynienia każdorazowo, gdy zbyt wiele kontroli nad kwestiami cyfrowo-technologicznymi dotyczącymi danego państwa ceduje ono na kraje zewnętrzne - bądź to z wygody, nieświadomości, bądź też ze względu na brak własnych zasobów.
Suwerenność cyfrowa ma również aspekt konsumencki - nie jesteśmy suwerenni, gdy na naszym rynku jest niewielka konkurencja, usługi i produkty działają w modelu monopolu lub oligopolu, a przeciwstawienie się takiej sytuacji - niemożliwe ze względu na brak narzędzi i kwalifikacji odpowiedzialnych za ochronę konsumentów organów.
Wróćmy do danych
Dosłownie i w przenośni - bowiem do 2024 roku według szacunków Światowego Forum Ekonomicznego w skali globalnej wytworzonych zostanie 149 zetabajtów danych, które następnie zostaną skopiowane i skonsumowane (przetworzone).
Choć wdrożenie RODO miało być aktem egzekwowania cyfrowej suwerenności Unii Europejskiej i działaniem na rzecz wzmocnienia pozycji europejskiego cyfrowego suwerena, do zrobienia pozostaje bardzo dużo - gdyż, jak już wspomniałam wcześniej, wciąż niemal wszystkie dane z Zachodu przechowywane są w USA.
Firmy technologiczne ze Stanów Zjednoczonych, takie jak Facebook, Google czy Microsoft, zachowują się wobec państw Europy jak cyfrowi kolonizatorzy - tworzą w nich miejsca pracy i centra przetwarzania danych, a jednocześnie grożą, że wycofają z tych rynków swoje usługi, gdy tylko rządy poszczególnych krajów (lub cały blok) podniesie temat regulacji ich działalności (tak, by np. na równi z podmiotami krajowymi płaciły podatki).
Biznes nie może działać ponad prawem i nie może dochodzić do sytuacji, w której to firmy kształtują obowiązujące w poszczególnych krajach legislacje - de facto obdzierając państwa z ich suwerennego prawa do decydowania o własnej rzeczywistości normatywnej.
Przykłady
Gdzie leży problem? M.in. w tym, jak wygląda w Europie sytuacja na rynku usług chmurowych. Działające w krajach członkowskich firmy żadnym sposobem nie są w stanie konkurować z operatorami z USA, których na dominującej pozycji znajduje się trzech (dominującej, niestety, również w usługach publicznych). Czy wspólna, unijna inicjatywa na rzecz klastra chmurowego może pomóc? Oczywiście, pytanie, czy nie jest na nią za późno.
Podobnie rzecz wygląda w kwestiach sztucznej inteligencji, w której - ze względu na zbyt wolne tempo działania regulatorów w UE - największe badania realizowane są w Chinach i USA.
Choć Francja i Niemcy chcą inwestować w "Europejskich Czempionów", którzy w przyszłości mieliby rzucić wyzwanie technologiom wielkich mocarstw - przyszłość jest dziś, rywalizacja na śmierć i życie w technologicznym wyścigu już trwa.
Technologia to polityka
Europa zdała sobie sprawę z tego, że znalazła się pomiędzy młotem a kowadłem, gdy mowa o cyfrowej geopolityce; Chiny i USA nie zrezygnują z dominacji, a dziś kwestią rywalizacji po stronie europejskiej jest np. problem tego, gdzie będą przetwarzane dane Europejczyków, dające ogrom możliwości nie tylko w zakresie rozwoju biznesowego, ale i budowania potęgi wywiadowczej i obronnościowej tego, kto je posiada.
Dyskusja o tym, kto robi sprzęt, na którym opierają się europejskie systemy łączności, kto kontroluje nasze dane i kto dostarcza technologie do administracji państwowej nigdy nie była bardziej aktualna - miejmy nadzieję, że nie jest spóźniona.
CyberSuwerenna - to minicykl, w którym autorka postara się opowiedzieć na łamach CyberDefence24.pl o kluczowych aspektach cybersuwerenności, poruszając najważniejsze problemy w tekstach #CyberMagazynu, rozmowach z ekspertami i analizach - nie tylko w kontekście europejskim, lecz przede wszystkim polskim.
Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.
Haertle: Każdego da się zhakować
Materiał sponsorowany