Reklama

Social media

Chińscy cenzorzy na skraju wytrzymałości. „Nie mogą poradzić sobie z ciągłą walką”

Fot. Markus Winkler/unsplash.com
Fot. Markus Winkler/unsplash.com

Cenzorzy w Chinach pracują przez wiele godzin w środowisku silnej presji fizycznej i psychicznej, co odbija się na m.in. ich kondycji zdrowotnej. „Ludzie łatwo się meczą i nie mogą poradzić sobie z ciągłą walką” – tłumaczy jeden z lokalnych profesorów. Problem szczególnie narasta w ostatnim czasie, gdy zaobserwowano niespotykany dotąd wzrost liczby postów uderzających w rząd w Pekinie, w chińskich social mediach. 

Działalność botów w social mediach jest trudna do wykrycia, co wynika z faktu, że wykorzystują sztuczną inteligencję do naśladowania ludzkich zachowań w internecie. Działając w grupach i dzięki algorytmom, są w stanie w krótkim czasie stworzyć i rozpowszechnić ogromną ilość treści.

Dla chińskich cenzorów państwowych to wielkie wyzwanie, które coraz bardziej ich przytłacza – wskazuje South China Morning Post. „Ludzie łatwo się meczą i nie mogą poradzić sobie z ciągłą walką” – tłumaczy Shao Lei, profesor ds. cyfrowych w Sichuan Police College, cytowany przez dziennik.

Wielogodzinna praca pod silną presją

Rząd w Pekinie oraz tamtejsi giganci internetowi od dłuższego czasu zatrudniają rzeszę osób, odpowiedzialnych za kontrolowanie treści zamieszczanych w sieci.

Wspierane są w tym czasie przez technologie, jednak to stanowczo za mało. Cenzorzy nadal muszą pracować przez wiele godzin w środowisku silnej presji fizycznej i psychicznej, co odbija się na m.in. ich kondycji zdrowotnej.

Nie tylko różnica pokoleniowa, ale i kulturowa

Problem ten wzmaga fakt, że od początku października chińska policja internetowa zaczęła wykrywać niespotykany dotąd wzrost liczby postów uderzających w rząd w Pekinie, publikowanych na największych platformach społecznościowych w kraju, takich jak WeChat czy Weibo.

Co ciekawe, zamieszczane tam treści skutecznie unikały cenzury, dzięki zastosowaniu rożnych taktyk, w tym zastępowaniu „wrażliwych” słów slangiem. Tego typu treści są kierowane najczęściej do młodych chińskich użytkowników, którzy bez trudu je rozumieją.

To wszystko sprawia, że państwowa policja internetowa musi zmierzyć się nie tylko z różnicą pokoleniową, ale również lukami kulturowymi.

„Kontr-armia botów”

Zdaniem Shao Lei skala rozpowszechniania dezinformacji i propagandy jest obecnie większa niż kiedykolwiek. Wynika to z faktu, że państwa na całym świecie wykorzystują infosferę jako „środek integracji władzy i kontroli społecznej”.

W artykule opublikowanym w Journal of Intelligence Shao Lei wraz z innymi naukowcami wskazał, że aby stawić czoła problemowi, Pekin powinien stworzyć „kontrarmię botów”, które także bazowałaby na możliwościach, jakie daje sztuczna inteligencja. Ich zdaniem władza mogłaby nawet pójść o krok dalej i stworzyć „sztucznego lidera opinii publicznej”.

„Tego typu bot posiadałby zdolność do ciągłej ewolucji i przyciągania uwagi użytkowników, aby zbudować z nimi więź opartą na zaufaniu, a następnie wykorzystać ją do rozpowszechnia informacji” – tłumaczą naukowcy w swoim artykule.

Operacje powiązane z zagranicznymi siłami politycznymi

Jak podkreśla South China Morning Post, boty w social mediach to nic nowego w świecie platform internetowych. Jednak do tej pory w przypadku Chin skupiały się one przede wszystkim na obszarach niepowiązanych z polityką. Teraz sprawa wygląda inaczej, co postawiło w stan gotowości władzę w Pekinie.

Shao Lei oraz jego koledzy naukowcy, prowadząc badania, zauważyli, że operacje z użyciem botów w chińskiej infosferze są powiązane (m.in. finansowane) z zagranicznymi siłami politycznymi. „Stwarzają one poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego Chin” – czytamy w ich artykule. Nie wskazali w nim jednak konkretnych krajów, które miałyby być zaangażowane w prowadzone kampanie.

Omijając surowe przepisy

W tym miejscu warto podkreślić, że Państwo Środka ma jedne z najsurowszych na świecie wymogów dotyczących social mediów. Zgodnie z krajowymi przepisami każdy użytkownik, który chce korzystać z danej platformy musi przedstawić dowód tożsamości przy zakładaniu konta.

W przypadku firm, niezbędne do utworzenia profilu dane można kupić na czarnym rynku. To skuteczny sposób na otwieranie fikcyjnych kont przez m.in. organizacje cyberprzestępcze lub zagraniczne służby. Tego typu profile, działające pod przykrywką małego przedsiębiorstwa, są w sieci trudne do wykrycia. Dodatkowo ich identyfikacja wiąże się z dużymi kosztami.


Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.  

image
Fot. Reklama
Reklama

Komentarze (1)

  1. Kiks

    Aż dziwne, że taki artykuł pojawił się na DF24. Jakiś chiński profesurek biadoli, że głoszenie prawdy to propagnda i wzywa do tworzenia armii botów. Niebywałe.

Reklama