Polityka i prawo
Turcy odpowiedzialni za cyberatak na Kongres
Grupa hakerska Turk Hack Team przyznała się do cyberataku na stronę biblioteki Kongresu oraz serwery, na których hostowane są m.in. strony Congress.gov, Urzędu ds. Praw Autorskich, Congressional Research Service.
Atak na serwer Kongresu rozpoczął się 17 lipca tego roku. W tym samym czasie w Turcji dochodziło do masowych aresztowań przeciwników prezydenta Erdogana zaangażowanych w nieudany pucz wojskowych. Przedstawiciele tureckiego rządu oskarżyli Stany Zjednoczone o wsparcie dla puczystów, co spotkało się ze stanowczym dementi ze strony sekretarza stanu Johna Kerry’ego.
Turk Hack Team nie jest postrzegane jako grupa hackerska wspierana przez państwo. Według byłej dyrektor U.S. CERT Ann Barron-DiCamillo są to haktywiści średniego szczebla, atakujący strony internetowej państw występujących przeciwko lub obrażających Turków. W 2015 roku w kwietniu, włamali się na stronę Watykanu, po tym jak papież Franciszek określił masakrę Ormian z 1915 roku mianem ludobójstwa.
W przeszłości grupa ta nie atakowała celów amerykańskich. Zdaniem Baron-DiCamillo, można jednak spodziewać się dalszych operacji w środowisku wirtualnym wymierzonych w domeny administracji Stanów Zjednoczonych. Turk Hack Team to pierwsza grupa, która wykazała taką aktywność po nieudanym zamachu stany, ale zdecydowanie nie ostatnia – podkreśliła była dyrektora CERTu.
W wyniku ataku strona Biblioteki Kongresu przestała działać - powiedział dyrektor działu informatyki Bernard Barton. Jego zdaniem mieliśmy do czynienia ze zmasowanym i zaawansowanym atakiem na system DNS wykorzystującym wiele form, które zmieniały się i adaptowały w trakcie. Dodał, że kluczowe dowody w sprawie zostały przekazane odpowiednim organom, które wyśledzą i złapią napastników.
Kongres nie jest wymieniony w „Ustawie o zarządzaniu bezpieczeństwem informacji federalnych” i dlatego nie musi informować o atakach Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego (DHS). Rzecznik prasowy Biblioteki Kongresu Gayle Osterberg powiedział, że wszystkie incydenty o charakterze cyberprzestępczym przekazywane są do FBI.
Starając się wyjaśnić, dlaczego strony Kongresu padły celem ataku, Barron-DiCamillo stwierdziła, że hakerzy mogli uznać domeny za ważniejsze niż w rzeczywistości są. Strona Congress.gov służy głównie przekazywaniu informacji dla mediów i społeczeństwa i nie jest wykorzystywana w pracach legislacyjnych Senatu i Izby Reprezentantów.
Czytaj też: Amerykański Kongres zaatakowany
Haertle: Każdego da się zhakować
Materiał sponsorowany