Social media
Światowe media i propaganda Kremla: przypadek samobójstwa ukraińskiego pilota [ANALIZA]
Sprawa zestrzelenia samolotu Malaysia Airlines MH17 w 2014 r. powróciła do światowych mediów w związku z samobójstwem ukraińskiego pilota, którego rosyjskie ośrodki propagandowe oskarżyły o udział w tym wydarzeniu. Problem polega na tym, że po raz kolejny reguła budowania sensacyjnych tytułów do tekstów w mediach prowadzi do zagrożenia krajowych przestrzeni informacyjnych i instalowania zewnętrznych narracji. Całą sytuację skomentowali dla CyberDefence24.pl: redaktor Portalu polsko-ukraińskiego PolUkr.Net Dariusz Materniak, wykładowca Collegium Civitas Natalia Riabińska, analityk Centrum Analiz Propagandy i Dezinformacji Olga Popowycz oraz ukraiński dziennikarz dr Roman Kabaczij.
Nagłówki o samobójstwie „ukraińskiego pilota oskarżanego o zestrzelenie malezyjskiego boeinga” podało szereg światowych mediów. Na tej liście znalazły się m.in.: BBC, The Telegraph, The Sun czy amerykańskie CBS, the Daily Beast czy Newsweek. Wyjątkiem będzie tu wydanie KyivPost.com, które w przeciwieństwie do światowych mediów dało tytuł „Ukraiński pilot bohater zabił się w Mikołajewie („Ukrainian hero pilot kills himself in Mykolaiv”). W podobną stronę poszła w języku angielskim i ukraińska redakcja Unian.Info. Nie można jednak nie wspomnieć, że i Kyiv Post podało przedruki tych bardziej „sensacyjnych” nagłówków. W Polsce podobny komunikat znalazł się za pośrednictwem Polskiej Agencji Prasowej w praktycznie każdym większym polskim medium.
Komunikat PAP brzmiał następująco:
Tytuł: „Samobójstwo pilota oskarżanego w Rosji o zestrzelenie malezyjskiego boeinga”
Lead: Na Ukrainie samobójstwo popełnił p.o. dyrektora lotniska w Mikołajowie na południu kraju, 29-letni były pilot wojskowy Władysław Wołoszyn, oskarżany w Rosji o zestrzelenie malezyjskiego boeinga na wschodzie Ukrainy w 2014 roku.
W treści: „Portal Nik-Vesti przypomniał, że Wołoszyn obwiniany był w Rosji o zestrzelenie w lipcu 2014 roku nad wschodnią Ukrainą malezyjskiego samolotu pasażerskiego, jednak śledztwo prowadzone przez prokuratury Ukrainy i Holandii odrzuciło tę wersję. W katastrofie tej zginęło wówczas 298 osób; większość ofiar to Holendrzy. Maszyna leciała z Amsterdamu do Kuala Lumpur. W 2016 roku międzynarodowa grupa śledczych z Holandii, Australii, Belgii, Malezji i Ukrainy ogłosiła, że samolot Malaysia Airlines został zestrzelony pociskiem, który pochodził z Rosji”.
Informacja polskojęzycznej wersji Portalu Sputnik z kolei, opisała sprawę tak:
Tytuł: „Ukraina: Pilot podejrzany o związek z katastrofą Boeinga popełnił samobójstwo”
Lead: „Na Ukrainie, były pilot wojskowy Władisław Wołoszyn, oskarżony o atak na Boeinga 777 Malaysia Airlines, popełnił samobójstwo - informuje strona internetowa policji krajowej obwodu nikołajewskiego”.
W treści m.in.: „Kijów oskarżył o katastrofę powstańców, a ci oświadczyli, że nie mieli środków, pozwalających na zestrzelenie samolotu z takiej wysokości. W raporcie międzynarodowej grupy dochodzeniowej stwierdza się, że «Buk», który trafił Boeinga, rzekomo został dostarczony z Rosji, a następnie do niej powrócił. Moskwa oświadczyła o stronniczości dochodzenia, którego wnioski opierają się wyłącznie na danych otrzymanych z Ukrainy. Eksperymenty koncernu Almaz-Antey, wiodącego przedsiębiorstwa zajmującego się produkcją systemów obrony powietrznej, w tym kompleksów «Buk», również potwierdzają, że Boeing został zestrzelony z terytorium kontrolowanego przez armię ukraińską”.
Problem z całą sytuacją opisała dla CyberDefece24.pl analityk Centrum Analiz Propagandy i Dezinformacji Olga Popowycz:
„O samobójstwie (na razie trwa śledztwo w tej sprawie) byłego pilota Władysława Wołoszyna, prasa ukraińska i rosyjska pisała w poniedziałek z rażąco różnymi tytułami. O ile ukraińska prasa robiła akcent na fakt, że Władysław Wołoszyn był pilotem wojskowym i weteranem ATO, pełniącym obowiązki dyrektora lotniska w Mikołajowie, to rosyjska wybrała zupełnie inny przekaz. Rosja, która za wszelką cenę chce uniknąć odpowiedzialności za zestrzelenie samolotu linii Malaysia Airlines, jeszcze w 2015 roku przedstawiła swoją wersję, nie opartą na faktach, o tym, że malezyjska maszyna była zestrzelona przez ukraińskiego pilota i tym pilotem był Władysław Wołoszyn.
Manipulacja tego przekazu została zdemaskowana, ponieważ według wyników dochodzenia prowadzonego przez holenderski urząd do spraw bezpieczeństwa [Onderzoeksraad Voor Veiligheid, OVV – przyp. red.], samolot Boeing 777 został zestrzelony przez wyprodukowany w Rosji pocisk Buk. Niemniej jednak informacja o samobójstwie byłego ukraińskiego pilota stała się kolejnym narzędziem Rosjan do instalowania swojej wersji. Z niektórych rosyjskich tekstów wynikało nawet, że «samobójstwo Wołoszyna jest bezpośrednio związane z katastrofą malezyjskiego samolotu, ponieważ Władysław Wołoszyn mógł dużo wiedzieć na ten temat». Taka narracja miałaby umacniać rosyjską propagandę i pokazywać, że człowiek odpowiedzialny za zestrzelenie Boinga 777 «wszystkie tajemnice zabrał ze sobą do grobu»”.
Podobnie uważa ukraiński dziennikarz dr Roman Kabaczij, który przedstawił różnice w przekazach mediów rosyjskich i ukraińskich oraz odniósł się do powodów, dlaczego doszło do tego, że nawet redakcja BBC podała przekaz zbieżny z tym kremlowskim:
„Jak mówi znane polskie przysłowie: «punkt widzenia zależy od punktu siedzenia», dlatego dla mnie oczywista jest różnica w przekazywaniu informacji pomiędzy ukraińskimi redakcjami, a rosyjskimi tzw. mediami. Dla pracowników rosyjskich ośrodków propagandowych samobójstwo Wołoszyna było doskonałą okazją do ponownego wyciągnięcia na świat jednej z dziesiątek teorii, które zaprzeczają wykorzystaniu rosyjskiego pocisku Buk przy katastrofie MH17. Dla Ukraińców Wołoszyn to przede wszystkim bohater ATO, który w sierpniu 2017 r. został zestrzelony nad tzw. kotłem iłowajskim, katapultował się, po czym udało mu się wydostać ze strefy walki. Po drugie, prawdopodobnie przyczyną samobójstwa były problemy z działaniami korupcyjnymi, do których dochodziło na lotnisku w Mikołajewie. Były pilot był zmuszany do brania w nich udziału przez władze regionu. Mówią o tym otwarcie podwładni Wołoszyna. Dla Ukraińców wreszcie istotny jest problem zespołu stresu pourazowego [Posttraumatic Stress Disorder, PTSD – przyp. red.], na który cierpią uczestnicy walk w strefie ATO. Dosyć często zresztą odbierają sobie życie.
Natomiast rosyjskie media, a nawet rosyjska redakcja Radia Swoboda, na głównym planie postawiły aspekt oskarżeń wobec Wołoszyna o zestrzelenie boeinga. W mojej ocenie zostało to zrobione w taki sposób z prostej przyczyny. Radio Swoboda, a za nim i media zachodnie takie jak BBC, uznały, że będą w stanie zwrócić uwagę na tą śmierć wyłącznie za pomocą wspomnienia o tych oskarżeniach ze strony Rosji – tragedia zestrzelenia malezyjskiego samolotu jest informacją o zasięgu ogólnoświatowym. Tu pojawia się więc rozczarowująca tendencja polegająca na zależności rozchodzenia się tekstu od «czytania tytułów». Rosyjskie ośrodki propagandowe i ich satelity na Ukrainie miały jednak zupełnie inne zadanie. Prorosyjski portal Strana.ua bez żadnych wyrzutów sumienia napisał bez cudzysłowu – Wołoszyn był oskarżany o zestrzelenie boeinga. To jawny dowód na prowadzenie wojny informacyjnej, a w tym wypadku informacyjnej dywersji”.
Warto w tym momencie wspomnieć, że jeszcze w 2016 roku brytyjski kanał telewizyjny BBC TWO w programie „The Conspiracy Files” wyemitowała odcinek poświęcony tragedii malezyjskiego samolotu. Został on zatytułowany: „Who Shot Down MH17?”. Reklamowany był on m.in. faktem pojawienia się „szokujących nowych oskarżeń o zestrzeleniu samolotu MH17”, w tym zestrzelenia go przez myśliwiec, a nie rakietę ziemia-powietrze. Można brać to pod uwagę, dlaczego BBC mogło sięgnąć do takiego sposobu opisania całej sprawy.
Swoją ocenę całej sytuacji przedstawił również Dariusz Materniak, redaktor naczelny Portalu polsko-ukraińskiego PolUkr.Net:
„Informacja o samobójstwie ukraińskiego pilota Władysława Wołoszyna, która pojawiła się w polskich mediach stała się niestety jaskrawym przykładem kopiowania rosyjskich narracji. O ile w relacjach ukraińskich źródeł wskazuje się na prawdopodobne przyczyny związane z konfliktem pomiędzy Wołoszynem p.o. dyrektora portu lotniczego w Mikołajewie a lokalnymi władzami, to w przypadku rosyjskich przekazów na plan pierwszy – już w tytułach wielu wiadomości – wysunięto fragment będący kopią kremlowskiej wersji wydarzeń z lipca 2014 roku, gdy nad Donbasem przy użyciu rosyjskiego zestawu BUK-1M zestrzelony został malezyjski Boeing 777. W domyśle, według rosyjskich mediów miał tego dokonać wspomniany pilot siedząc za sterami samolotu Su-25. Ten przekaz trafił również do Polski.
Jeśli podobna narracja w rosyjskich mediach nie dziwi, jako że Rosja konsekwentnie nie chce przyznać się do odpowiedzialności za zestrzelenie samolotu pasażerskiego, to jest on trudny do zaakceptowania w przypadku polskich mediów, jako że rosyjską wersję wydarzeń już dawno wykluczyło śledztwo prowadzone przez władze Ukrainy i Holandii. Jaki sens ma powielanie rosyjskiej wersji wydarzeń? Wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia z dążeniem do stworzenia możliwie jak najbardziej „sensacyjnego” tytułu, co w założeniu ma przyciągnąć jak największą liczbę czytelników.
Wyścig o jak największą liczbę kliknięć to niestety choroba zdecydowanej większości polskich (i nie tylko polskich) mediów, nie wyłączając także największych portali i agencji informacyjnych. Podobne podejście jest zwykle narzucane przez wydawców, dążących do maksymalizacji kliknięć i zysków z reklam. Niestety, ofiarą takiego stanu rzeczy zazwyczaj pada prawda, która – trzeba to stwierdzić z przykrością – coraz rzadziej ma znaczenie. W kontekście toczącej się wojny informacyjnej sprawa jest o tyle problematyczna, że nie da się obronić przed agresją ze strony rosyjskiej jeśli nie poprawimy jakości własnych przekazów i nie uznamy, że rzetelność to główny wyznacznik wartości pracy dziennikarskiej”.
W takim samym tonie wypowiada się również dr hab. Natalia Riabińska z Collegium Civitas, badaczka mediów i komunikacji masowej, specjalizująca się w transformacjach systemów medialnych w Europie Środkowo-Wschodniej i byłym Związku Radzieckim oraz komunikacji międzynarodowej:
„Jednym ze sposobów, w jaki media wpływają na opinię publiczną, jest tak zwane «uramowienie wiadomości», czyli narzucanie ram interpretacyjnych, przez które odbiorcy mają postrzegać dane wydarzenie czy problem. Chodzi tu o to, by zmusić czytelników bądź widzów do postrzegania tego, co się wydarzyło przez pryzmat pewnych idei, opinii czy innych skojarzeń. W przypadku rosyjskich wiadomości o tragedii związanej z ukraińskim pilotem Władysławem Wołoszynem mamy klasyczny przypadek manipulacji poprzez uramowienie. Dziennikarze rosyjscy natarczywie kojarzą samobójstwo majora Wołoszyna z zestrzeleniem malezyjskiego boeinga. Co więcej, czytelnikom narzuca się jedną z rosyjskich wersji przyczyn katastrofy MH17, mianowicie, że boeing został zestrzelony przez ukraińskiego pilota. Rzekome samobójstwo Wołoszyna (póki co nie wiemy co było rzeczywistą przyczyną jego śmierci) jest wyjaśniane poprzez sugerowanie, że «za dużo wiedział».
Zaskakuje to, że rosyjskie uramowienie wiadomości o ukraińskim pilocie przedostało się do mediów polskich. Niekoniecznie «została kupiona» cała rosyjska wersja przyczyn jego śmierci. Ale masowo skopiowano pochodzące z rosyjskich mediów nagłówki. Nagłówki, które jednoznacznie kojarzą śmierć Wołoszyna z katastrofą boeinga. Zakładają również, albo przynajmniej nie wykluczają rosyjskiej wersji o możliwym udziale w tej katastrofie ukraińskich wojskowych.
Jak to wyjaśnić? Uważam, że mogło być to wynikiem braku świadomości. Po prostu skopiowano od Rosjan albo (jak to przeważnie ma miejsce) od innych dziennikarzy pomysł na chwytliwy tytuł. Bo samobójstwa ukraińskich wojskowych już nie są nowością – są one na porządku dziennym. Natomiast skojarzenie z dużą katastrofą, która przyczyniła się do śmierci wielu ludzi z wielu krajów, rzeczywiście przyciąga uwagę. I o to chodziło.
Przypadek tej wiadomości niestety pokazuje, że w mediach polskich jest bardzo niska świadomość tego, czym jest wojna informacyjna. Nie zapominajmy, że Rosjanie prowadzą tą wojnę nie tylko przeciwko Ukraińcom. Dowodem na to są Sputnik oraz RT (dawne Russia Today), ostatnio ostro krytykowane przez zachodnich polityków. Przekaz mediów rosyjskich wymierzony jest także w obywateli innych krajów. Krytyczne podejście do treści oraz – co ważne – sposobu przedstawiania wiadomości w mediach rosyjskich może pozwolić uniknąć sytuacji, w których ulegamy manipulacjom Kremla”.
Kontekst funkcjonowania krajowych przestrzeni informacyjnych
Z punktu widzenia bezpieczeństwa polskiej czy innych krajowych przestrzeni informacyjnych, obecna sytuacja nie jest ani błaha, ani prosta do rozwiązania. W każdym kraju jest swojego rodzaju specyfika funkcjonowania środowiska medialnego, lecz w czołówce powodów pojawiania się przekazów zbieżnych z rosyjskimi jest bazowanie zachodnich dziennikarzy na źródłach rosyjskojęzycznych (czego powodem jest również nieznajomość języka ukraińskiego). To jednak tylko część problemu.
Jak zwrócili uwagę cytowani eksperci, ale co podnoszone jest też od dawna na poziomie naukowym i analitycznym, w skali globalnej mamy tendencje do celowego budowania tytułów treści informacyjnych w sposób przykuwający uwagę czytelnika. Pokrywają się one z innymi zjawiskami: wzrostem popularności i wpływu mediów społecznościowych, procentowym i jakościowym wzrostem znaczenia treści wideo oraz rosnącym tempem pojawiania się informacji. Z tym wszystkim wiąże się kolejny aspekt – ograniczone możliwości przyswojenia informacji przez czytelników. W połączeniu z brakiem wiedzy z zakresu higieny informacyjnej i nieposiadania wiedzy o odpowiedzialnych i bezpiecznych zachowaniach w sieci, użytkownicy internetu bardzo często czytają jedynie tytuł. Co więcej, są w stanie podawać informację dalej na swoich profilach w zasadzie już tylko po treści owego tytułu, nie czytając nawet tego, co jest w środku samego artykułu. Jest to bardzo niebezpieczne i powoduje wiele zagrożeń.
Ten obraz należy dodatkowo uzupełnić. Chodzi o zjawisko Echo Chamber, tj. kiedy przekonania i opinie ulegają wzmocnieniu lub powieleniu poprzez komunikację lub powtórzenie w ramach zamkniętej grupy odbiorców. Popularnie ten mechanizm nazywany jest „bańkami informacyjnymi”. Określone grupy odbiorców, w zależności od swojego światopoglądu, ideologii czy przekonań, którymi się kierują, dokonują zawężenia swojego horyzontu przyswajania informacji. Samodzielnie ograniczają się do mediów, liderów opinii, tzw. autorytetów moralnych, partii politycznych, blogów czy osób popularnych w mediach społecznościowych, które wzmacniają ich przekonania lub pomagają w określeniu np. własnej identyfikacji politycznej. W taki sposób funkcjonuje wiele osób w środowiskach skrajnie prawicowych czy skrajnie lewicowych, ale i młodzież, która jest najłatwiejszym obiektem do oddziaływania nie tylko dla podmiotów prywatnych (moda, produkty spożywcze, trendy itp.), ale i propagandy.
Na terytorium Polski i poza nim funkcjonuje wiele portali symulujących pracę agencji informacyjnych i rzekomo niezależnych platform z blogami, wydających swoje treści w języku polskim. Bardzo rzadko udaje się im wpuścić do mediów głównego nurtu określone przekazy, pokrywające się z rosyjskimi narracjami lub spełniające funkcje dezinformacji. Większym problemem pozostają działania samych pracowników mediów mainstreamowych. Stąd tak ważne są mechanizmy wewnętrzne w mediach i instytucjach, wiedza, doświadczenie, ale i nieustanne podnoszenie swoich kwalifikacji przez ludzi pracujących z informacją, w tym merytoryczne dyskusje zawodowe (włączając w nie ludzi z różnych branż, świata nauki i administracji państwowej). Tych dwóch ostatnich brakuje, ale i z nimi nawet najlepsi i najbardziej doświadczeni dziennikarze mogą nie uniknąć pomyłek. Nie o jednorazowe sytuacje bowiem tutaj chodzi.
Wnioski
Poziom dyskusji na temat zagrożeń informacyjnych jest wciąż dosyć niski. Brakuje szczegółowych badań i analiz opisujących oddziaływania informacyjne i psychologiczne oraz ich mechanizmy. To się na Zachodzie zmienia, postępuje ewolucja postrzegania kwestii bezpieczeństwa, jednak jest to złożony proces, który wymaga czasu. Na razie wciąż pokutują błędne przeświadczenia i wyobrażenia, które wynikają m.in. z faktu, że debata publiczna w tych obszarach tak często jest „spłaszczona” do fake newsów, przy jednoczesnym pomijaniu najważniejszego zagrożenia – trwałego wpływania na procesy poznawcze społeczeństw.
W związku z tym bardzo często propaganda utożsamiana jest w szerokiej percepcji odbiorców z działaniami „topornymi” i prymitywnymi, jak wrzucanie fałszywej informacji o jakimś polityku lub innej, zza granicy. Obecna sytuacja z informowaniem o samobójstwie (jak na chwilę obecną wszystko wskazuje) ukraińskiego pilota, pokazuje, że propaganda i budowanie alternatywnego tła informacyjnego dla faktów to jednak też działania bardzo subtelne, mało rzucające się w oczy, z łatwością pokonujące granice państw i unikające wykrycia „na radarach” dziennikarzy czołowych światowych mediów.
W takich sytuacjach jak ta ewidentnie widać jeden z największych braków systemowych Polski na odcinku informacyjnym – brak zaawansowanego i zinstytucjonalizowanego monitoringu i analizy rosyjskich mediów. Rosjanie tego błędu w przypadku Polski nie popełniają i bardzo uważnie śledzą główne przekazy, wybierają opinie liderów środowisk, ekspertów czy polityków, które tłumaczone są na język rosyjski i w odpowiedni sposób, w zależności od potrzeb, wykorzystywane na potrzeby wewnętrzne. Ich działania bowiem ukierunkowane są nie tylko na sferę służb czy działania analityczne instytucji państwowych i prywatnych, ale i na media i odbiorcę masowego. Polski odbiorca informacji nie jest świadomy aktualnych trendów informacyjnych czy przekazów propagandowych Kremla w mediach w Rosji. W momencie instalacji takich przekazów w polskiej przestrzeni informacyjnej jest on nie tylko bezbronny, ale nie jest w stanie ich nawet zidentyfikować.
W Polsce natomiast powstała koncepcja Maszyny Bezpieczeństwa Narracyjnego, padają postulaty wprowadzenia ustawy o fałszywych informacjach. Można więc zadać pytanie: w jaki sposób mogłyby one przeciwdziałać takim sytuacjom, jak ta z informacją o ukraińskim pilocie? Otóż nie mogłyby. Przykłady największych mediów z Wielkiej Brytanii i USA dobitnie to pokazują.
Odpowiedzią na zagrożenia w przestrzeni informacyjnej nie mogą być wyłącznie rozwiązania czy mechanizmy administracyjne. Najważniejszym elementem każdego systemu są ludzie i to od nas samych zależy nasze bezpieczeństwo. Potrzeba wzmacniać krytyczne myślenie w społeczeństwie od najmłodszych lat, uczyć bezpiecznych zachowań w sieci i w sposób merytoryczny i apolityczny rozszerzać debatę publiczną o różne poziomy i sfery. Trudno oszacować procentowo jak duża część polskiego przekazu informacyjnego pochodzi w mediach z Polskiej Agencji Prasowej, jednak w sferze newsów przekracza ona z całą pewnością 50% treści. Dziennikarze są na froncie wojny informacyjnej na pierwszej linii, niezależnie od tego czy mają świadomość tego faktu lub czy się z tym faktem godzą. Receptą na wzmocnienie naszej obrony w sferze informacji jest uczenie się na własnych błędach, wyciąganie z nich wniosków i jeszcze większa wrażliwość w sferze instalowania narracji.