Reklama

Polityka i prawo

#CyberMagazyn: Lobbing Big Techów. Czy prawo ochroni interes użytkowników?

W ciągu ostatniego 20-lecia firmy technologiczne i ich wszędobylskie produkty zdołały zdominować niemal każdy aspekt naszego życia. Pandemia koronawirusa przyspieszyła procesy cyfryzacji, których Big Techy są głównymi beneficjentami. Wraz ze wzrostem ich potęgi gospodarczej i wpływów w zakresie decydowania o naszym życiu, znacznie zwiększyła się również siła polityczna wielkich firm technologicznych.

Reklama

Firmy takie, jak Meta (Facebook), Google, Apple czy Amazon, choć oczywiście rywalizują ze sobą w segmencie rynku technologicznego, skonsolidowały ogromną władzę i wpływ w zakresie oddziaływania na rzeczywistość procesów politycznych zarówno w USA, jak i w Unii Europejskiej.

Reklama

Na potrzeby tego tekstu zajmiemy się analizą wpływu firm na proces stanowienia prawa właśnie na poziomie unijnym - przede wszystkim ze względu na trwające prace wokół dwóch bardzo ważnych aktów prawnych, jakimi są unijny Akt o usługach cyfrowych (DSA) i Akt o rynku cyfrowym (DMA). Głównym celem tych regulacji, jak twierdzi Komisja Europejska, która jest ich inicjatorem, jest zwiększenie bezpieczeństwa użytkowników usług cyfrowych i zagwarantowanie takich warunków funkcjonowania cyfrowego rynku, w których szanowane są wszystkie prawa podstawowe.

Lobbing w Unii Europejskiej to nie nowość - a w sektorze technologicznym ma się szczególnie dobrze, bo - jak się zdaje - to właśnie tam stawka, o jaką można zawalczyć w licytacji wpływów jest największa. Dobrym przykładem mogą być choćby losy dyrektywy ePrivacy.

Reklama

Czym jest lobbing?

W szerokiej definicji, lobbing jest zjawiskiem społeczno-polityczno-ekonomicznym, które może mieć miejsce na poziomie legislacyjnym, w gospodarce, w kulturze. W definicji wąskiej, lobbing to technika komunikowania ukierunkowana na wywieranie wpływu. Lobbing jest różnie definiowany w różnych krajach.

W Polsce reguluje to ustawa o działalności lobbingowej w procesie stanowienia prawa z 7 lipca 2005 r. Czytamy w niej, że lobbing to "każde działanie prowadzone metodami prawnie dozwolonymi, zmierzające do wywarcia wpływu na organy władzy publicznej w procesie stanowienia prawa".

W USA z kolei lobbystą jest każdy, kto "utrzymuje więcej niż jeden kontakt lobbingowy w Kongresie i spędza więcej niż 20 proc. czasu na zajęciach związanych z działalnością lobbingową, takich jak badania, prezentacje, zebrania itd." (Lobbying Disclosure Act, 1 stycznia 1996). W Unii Europejskiej działa ok. 500 firm lobbingowych, a także ok. 19 tys. lobbystów (dane na 2017 r.).

Kto i po co prowadzi działalność lobbingową?

W największym skrócie - każdy, kto należy do grupy interesu, która chce wpływać na proces legislacyjny. Mogą być to organizacje pozarządowe, organizacje biznesowe, związki zawodowe, czy stowarzyszenia branżowe. Lobbują również liderzy opinii i wpływowi komentatorzy, a także dziennikarze i media, których wydawcy mają oczywiście swoje interesy polityczne. Najczęściej to wszystko podmioty, które lobbują we własnym imieniu.

Są też jednak lobbyści działający na zlecenie - np. wielkich koncernów z branży technologicznej czy paliwowej. Lobbingiem mogą zajmować się profesjonalne agencje lobbingowe, agencje PR, kancelarie prawne i osoby wykonujące zawód lobbysty na zlecenie, przeważnie wywodzące się z kręgów byłych dziennikarzy, polityków czy ekspertów ds. wizerunku.

Jak wygląda lobbing?

Lobbing może być bezpośredni, kiedy to zainteresowana zmianami w prawie grupa interesu bezpośrednio wpływa na decydentów - jak często robią to np. organizacje pozarządowe czy związki zawodowe.

Inną formą lobbingu może być lobbing pośredni, kiedy nacisk na osoby odpowiedzialne za stanowienie prawa odbywa się np. za pośrednictwem opinii publicznej, oburzonej np. propozycjami prezentowanych jako potencjalnie korzystne dla państwa lecz bardzo szkodliwe dla obywateli.

Opinia publiczna w procesie lobbingowym może mieć zasadnicze znaczenie - ostatecznie w demokratycznych systemach to wyborcy decydują, jaka opcja znajdzie się w kolejnej kadencji przy władzy. Lobbing taki jest jednak czasochłonny, wymaga stworzenia odpowiedniego gruntu, umiejętnego wpływania na społeczeństwo, z całą siłą perswazji i wykorzystaniem emocji i zawsze coś może w nim pójść nie tak - na przykład, pod wpływem niezależnych od grupy interesu czynników, zmienić może się optyka polityczna lub warunki, w których odbywa się proces. Można go jednak przedstawić jako presję wynikającą z przekonania społeczeństwa, a nie działalności lobbystów - i to jego niewątpliwa zaleta, którą można opakować w kampanie informacyjne, petycje i przemówienia wygłaszane na konferencjach.

Jak wielu cyfrowych lobbystów działa w Brukseli?

Zanim odpowiemy sobie na to pytanie, warto zwrócić uwagę na to, skąd są lobbyści wpływający na unijną politykę cyfrową. Według organizacji Corporate Europe zajmującej się m.in. badaniami nad przejrzystością procesów legislacyjnych , w Brukseli wielu lobbystów związanych jest z firmami technologicznymi z Doliny Krzemowej, ale też np. z chińskimi cyfrowymi tygrysami z Shenzhen w Chinach.

Według raportu Corporate Europe, w Brukseli na kształt polityki cyfrowej próbuje wpływać obecnie 612 firm, grup i stowarzyszeń lobbingowych, które łącznie wydają na ten cel ponad 97 mln euro rocznie. To skala działalności znacznie przekraczająca rozmiar lobbingu np. w sektorze paliwowym, farmaceutycznym czy chemicznym.

Z danych organizacji wynika, że za prawie jedną trzecią lobbingu w sektorze technologicznym odpowiada zaledwie dziesięć firm. To Vodafone, które na działania lobbingowe przeznacza kwotę 1 mln 750 tys. euro rocznie, IBM (1 mln 750 tys. rocznie), Qualcomm i Intel (ta sama kwota), Amazon (2 mln 750 tys. euro), Huawei (3 mln euro), Apple (3,5 mln euro), Microsoft (5,2 mln euro), Facebook (5,55 mln euro), a także Google, które dysponuje największym rocznym budżetem (5,75 mln euro).

20 proc. wszystkich firm lobbujących w UE to spółki z USA. Około 1 proc. to firmy zarejestrowane w Chinach lub Hongkongu, co zdaniem organizacji dowodzi, że chińskie przedsiębiorstwa nie inwestują w lobbing technologiczny w Europie obecnie zbyt wielkich pieniędzy, w porównaniu z ich odpowiednikami z USA.

Ile znaczy budżet przeznaczony na lobbing?

Według ekspertów, bardzo dużo. Pieniądze, które wielkie firmy technologiczne przeznaczają na lobbing, wywierają znaczący wpływ na polityków odpowiedzialnych za kształtowanie nowych przepisów.

Wielkie firmy technologiczne, jak czytamy w opracowaniu Corporate Europe, nie lobbują jednak wyłącznie samodzielnie - odbywa się to w ramach opisanej wcześniej metody lobbingu bezpośredniego, a na ich rzecz bardzo często działają organizacje pozarządowe, think-tanki, dziennikarze i wpływowe osoby ze świata opinii. Wszystko odbywa się za pomocą finansowania, które służy dziś nie tylko do kojarzonego z lobbingiem w potocznym obiegu "dawania łapówek" - przypomnijmy, korupcja to przestępstwo - ale do wsparcia dla różnorodnych inicjatyw, od tych naukowych po szkółki publicystyczne.

Czytaj też

Co jest celem lobbingu Big Techów w Brukseli?

Historia regulacji sektora technologicznego w Unii Europejskiej to historia walki o to, aby regulacje były jak najmniej bolesne dla firm. W szczególności zasada ta dotyczy regulacji, których celem jest stworzenie ram dla kwestii takich jak przetwarzanie danych osobowych i prywatność użytkowników produktów oraz usług cyfrowych (ePrivacy, RODO), a także prawa antytrustowego, które znacząco może ograniczać możliwości dyktowania i narzucania przez firmy warunków, w jakich funkcjonują realia rynkowe.

Jak wygląda lobbing w przypadku DSA i DMA?

To, o czym wiemy, to fakt, że w ponad 75 proc. spotkań, które do tej pory odbyły się w temacie tych aktów prawnych, uczestniczyli lobbyści.

Komisja Europejska odbyła - według danych Corporate Europe - odbyła wokół DSA i DMA ponad 271 spotkań, z czego 202 miały miejsce z firmami technologicznymi i ich towarzyszącymi organizacjami, a jedynie 52 - z organizacjami pozarządowymi, reprezentującymi sektor obywatelski, konsumentów, związki zawodowe czy inne grupy.

Lobbing odbywa się teraz przede wszystkim w Parlamencie Europejskim, gdzie stawka jest bardzo wysoka - europosłowie nie muszą być odporni na umizgi Big Techów i przeważnie nie są, bo ich funkcja jest kadencyjna, a życie - długie.

Wola polityczna na poziomie UE, aby poskromić wielkie firmy technologiczne, ostatecznie się pojawiła. Po latach zapewnień, że samoregulacja wystarczy, unijni urzędnicy zrozumieli, że bez odgórnie narzuconych ram wolny rynek usług i produktów cyfrowych nie będzie wolny, ale obciążony oligopolem.

Czytaj też

Firmy technologiczne, zachęcone korzystnym dla nich biegiem wydarzeń podczas pandemii koronawirusa, nigdy nie były jednak mniej chętne poddawaniu się regulacjom - doskonale wiedzą, że stały się systemem operacyjnym, w którym osadzona jest ogromna część naszego codziennego życia, w tym - procesów odbywających się na poziomie państwowym, np. w związku z obsługą zadań publicznej administracji cyfrowej, często uzależnionej infrastrukturalnie od Big Techów.

Co dalej z lobbingiem?

Lobbing ukierunkowany na realizację interesów firm technologicznych nie sprzyja demokracji, ale oddaje ją w ręce przedsiębiorstw opierających swoje modele biznesowe na niemal nieograniczonej eksploatacji naszych danych osobowych, często tych najbardziej intymnych i zawłaszczaniu coraz większej przestrzeni, która nie może funkcjonować w oderwaniu od ich produktów.

Jeśli lobbing pozostanie w tej formie poza kontrolą i społeczną świadomością, być może obudzimy się w świecie, w którym o kształcie naszych praw i wolności decydują firmy technologiczne - a warto przypomnieć sobie w tym miejscu, że żadna z nich nie jest organizacją charytatywną ani proobywatelską, niezależnie od deklarowanych haseł.

Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.

Reklama
Reklama