Przedstawiciele administracji rządowej Korei Południowej obawiają się, że podczas wyborów prezydenckich w grudniu tego roku może dojść do ataku DDoS. Głównym zagrożeniem mają być urządzenia internetu rzeczy (IoT) kontrolowane przez hakerów z Pjongjang.
Korea to nie jest jedyny kraj, który obawia się wpływu hakerów na wyniki demokratycznych wyborów. W zeszłym roku przedstawiciele agencji wywiadu francuskiego i niemieckiego podkreślali, że rosyjskie grupy działające na polecenia Kremla będą chciały zmienić wyniki najbliższych elekcji w tych krajach.
Wybory w Korei są wynikiem ogłoszenia impeachmentu dotychczasowej prezydent Park Geun-hye. Jej usunięcie w grudniu zeszłego roku związane jest ze złamaniem przez nią konstytucji. Prezydent miała przekazywać tajne dokumenty osobom do tego nieuprawnionym i działać na szkodę kraju. Ponadto wyprowadziła pieniądze z jednej ze spółek na terenie państwa.
Od wielu lat hakerzy z Korei Północnej atakują strony rządowe swojego południowego sąsiada. Jednak zgodnie z raportem agencji Korea Internet & Security Agency (KISA) liczba ataków DDoS z użyciem IoT znacznie się zwiększy. Raport podkreśla, że urządzenia internetu rzeczy mogą być nie tylko zlokalizowane na terenie kraju, ale także atakować sieci administracyjne z adresów z zagranicy.
Czytaj też: Korea: Luki w ochronie wojskowych sieci. "Furtka" dla hakerów z Północy